Epilog

90 7 0
                                    

    Zacznijmy od miejsca, w którym jestem. Na pewno inna. Diametralnie wręcz inna. Całe otoczenie też jest inne. I ludzie i miejsca i czasy. Dużo myślę. Bardzo dużo. Analizuję, obmyślam, wspominam, planuję. Czy rzeczy, które zwykłam mieć na porządku dziennym są jedynie piękną ułudą? Iluzją? W którym miejscu przestałam być dawną sobą i myśleć w niemal archaiczny teraz sposób? Co stało się przez ten rok, że zmieniłam się aż tak bardzo. Chciałabym wręcz krzyczeć do nieba. "Dlaczego?". Ale nie robię tego. Moja twarz jest spokojna. Myśli idą delikatnym ciągiem, a z gardła wydobywa się jedynie długie, spokojne westchnienie. Nawet oddycham inaczej. Skupiam się na drodze, jaką powietrze przebywa przez moje ciało i jak wypełnia płuca. To miłe. Na prawdę miłe. Jeśli emocje już we mnie eksplodują, są jak pojedynczy wystrzał z armaty. Gwałtowny, mocny, ale zarazem krótki i chwilowy. Metal po chwili stygnie i znowu stoi. Twardy, ciężki i niewzruszony. 

    Minął rok. Tak około, nie wiem dokładnie. Musiałabym być cyborgiem, żeby pamiętać dokładną datę. Z resztą po co nim być. Wszystko jest w nim. W dzienniku. Niewielkie zeszyty, moja mała biografia spisywana niestrudzenie dzień po dniu. 

    Zakręcam kurek z gorącą wodą. Tylko z gorącą, bo uwielbiam , gdy woda wręcz parzy. Owinięta w ręcznik wychodzę spod prysznica  i przebiegam kilka kroków po lodowatych płytkach dzielących mój pokój z łazienką na piętrze. Gdy już zamykam za sobą drzwi, pozwalam ręcznikowi swobodnie opaść na ziemię. Przyjemny dotyk ciemnych, drewnianych paneli jest o niebo lepszy od lodowatej terakoty. 

   Poza wnętrzem mojej głowy zmieniło się także wnętrze pomieszczenia, w którym bytuję. Dzięki kredowym ścianom, jest tu jasno nawet w pochmurny dzień. Zniknęły głupie plakaty, na półkach nie stoją już zbierane od dawien dawna śmieci. Został tylko ten niemal renesansowy aniołek w kuli. Wiecie jakiej. Takiej, co ją można przechylić, a brokat, lub inne świecące substancje wirują dookoła zatopionego przedmiotu. I ta figura konia. Piękna, dynamiczna figura konia wykonana z porcelany, kupiona na wyprzedaży garażowej za marne dwa złote. No i książki. Ustawione od największej do najmniejszej, wypełniające sobą całą półkę. I albumy muzyczne, płyty, nie zapomnijmy o nich. Stoją nieużywane, relikty czasu. Też są niczym swoiste pamiętniki. Muskam opuszkiem palca album Sheer Heart Attack i niemal automatycznie przypominam sobie swój pierwszy dzień w zaświatach. Jak bardzo to odległe. 

    Staję przed wysokim, estetycznie wykończonym lustrem. Obracam się lekko w miejscu i z szuflady wyciągam czarne, wykończone koronką majteczki, po czym naciągam je na kształtne, okrągłe biodra. Na chwilę zawieszam wzrok na zrobionym impulsywnie tatuażu wykonanym dzięki podrobionej zgodzie rodzica. Moja mama prawdopodobnie nigdy nie ujrzy go na oczy. Niewielka błyskawica, kilka połączonych ze sobą kresek, na co dzień przykrytych bielizną, zdobiących owłosione łono, moja ogromna siła. 

    Naciągam czarne, przejrzyste rajstopy na długie, pyszne nogi. Nie wiem kiedy z zagubionej dziewczynki stałam się tak piękną, młodą kobietą. Siedemnaście lat. Cholera. Nie ma co się nad tym zastanawiać. Zdejmuję z wieszaka moją najnowszą sukienkę i naciągam na głowę. Przez chwilę mylę otwór na głowę z rękawem, ale szybko naprawiam mój błąd. Przygładzam dłońmi lekki liliowy materiał w drobne stokrotki, aby opadł dookoła ud tak jak należy. Na szyi zawieszam cienki łańcuszek z czerwonym kamykiem na końcu. Jeszcze bardziej podkreśla, wystarczająco już zaznaczoną dekoltem w serek skórę o mlecznobiałej barwie. Nie mogę nigdy znaleźć odpowiedniego podkładu, wszystkie wyglądają wręcz pomarańczowo, ale całe szczęście moja dość problematyczna cera uspokoiła się już na tyle, bym mogła odpuścić sobie ten element makijażu.  Nie czuję potrzeby strojenia się nie wiadomo jak, więc jedyne co robię, to wypełnienie brwi, prosta kreska i nieco różu na blade policzki. Zbieram opadające za łopatki włosy i splatam je w niedbały kok na czubku głowy. Zaczepiam paznokciami o kilka kosmyków dookoła twarzy, aby wypadły swobodnie z fryzury i stworzyły ładną oprawę dla twarzy.

Love me tenderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz