01, grabarz

3.4K 254 138
                                    

  Bakugo Katsuki od zawsze uważał, że otaczają go idioci.

  Jego rodzice byli zwykłymi ludźmi z niezwykłym dzieckiem – a przynajmniej tak mu wmawiano. On sam uważał się za kogoś wyjątkowego nie tylko przez jego nietypowy dar, który wziął się znikąd.

  Naprawdę denerwowało go, że ludzie w większości podziwiali go tylko za to, kim się urodził, a nie za to, kim był.

  A kim właściwie urodził się Bakugo Katsuki? Przyjacielem Dusz, Dawcą Życia, Sługą Podziemi oraz – co było najczęściej używanym określeniem – Grabarzem. Jedną z tych najbardziej podziwianych osób w społeczeństwie, taką, z którą każdy chce nawiązać kontakt i to bynajmniej nie z powodu jego osobowości.

  Jak każdy Grabarz, Katsuki miał Dar i Przeznaczenie.

  Darem była możliwość komunikacji z duszami zmarłych, przez co ludzie dotknięci utratą bliskiej osoby wręcz błagali go o możliwość rozmowy z nią. Z czasem przyzwyczaił się do tego, a długie kolejki ciągnące się od drzwi jego mieszkania do wyjścia z kamienicy stawały się dla niego codziennością, tak samo jak dzwonienie na policję, by ,,zabrali te pierdolone tłumy spod jego drzwi, bo nie będzie im służył za cholernego tłumacza".

  Bakugo Katsuki bardzo wzbraniał się przed spotkaniami z duchami właśnie przez Przeznaczenie.

  Przeznaczenie każdego Grabarza było mu znane od wczesnego dzieciństwa. Do dwudziestego roku życia zbierać wokół siebie grupkę ,,przyjaciół" (którzy, nawiasem mówiąc, mieli być z nim tylko dla jego zdolności, z czego doskonale zdawał sobie sprawę), by w przyszłości mieć zagwarantowane dobre mieszkanie i masę klientów. Później miał zajmować się przekazywaniem woli zmarłych ich bliskim, by ostatecznie zakochać się w jakiejś duszy i popełnić samobójstwo, żeby ostatecznie się z nią połączyć.

  Mężczyzna nie chciał takiej przyszłości. Całe życie unikał tematu Przeznaczenia jak ognia, a gdy ten już padał, udawał wściekłego – byleby jak najszybciej go zakończyć. Poszedł na studia, znalazł sobie pracę, kupił małe mieszkanie w centrum Tokio... i jego życie przebiegałoby całkiem normalnie, gdyby nie Znak.

  Jego oczy były krwistoczerwone. Nie zwyczajnie czerwone – każdy, kto w nie patrzył, widział jedynie śmierć. Kolor ten, oznaczający ból i krew, był ściśle powiązany z Grabarzami i stał się ich znakiem rozpoznawczym. Bakugo czasami nawet posuwał się do noszenia soczewek zmieniających kolor oczu i peruk, ale natrętni maniacy znali go na tyle dobrze, by rozpoznać go nawet w gigantycznym tłumie w środku nocy.

  Bakugo nienawidził ich chorej obsesji. Nienawidził ich nadziei na to, że kiedyś, zamiast wrzasnąć: ,,wypierdalać ułomy!", powie: ,,więc, kto pierwszy?", by następnie wpuścić ich do środka i przeprowadzić rytuał mający na celu przywołanie ducha.

  Głupcy, nie doceniali go. Jak raz coś sobie postanowił, nigdy z tego nie rezygnował, a jego najważniejszym celem było niedopuszczenie, by Przeznaczenie się ziściło. W tym celu pozostawał zawsze czujny, nie pozwalając, by w jego otoczeniu przebywały jakiekolwiek zabłąkane dusze.

  No chyba że był pijany.

  — Dolej! — wrzasnęła Jiro, uśmiechając się szaleńczo i nachylając się w jego stronę.

  Katsuki parsknął i chwycił butelkę z trunkiem, by spełnić jej życzenie.

  — Jesteś pewna? Rano będziesz miała niezłego kaca — powiedział, doskonale zdając sobie sprawę, że sam jest zalany w trupa.

  Kobieta w tym samym momencie kiwnęła głową, czknęła i walnęła siedzącego obok niej mężczyznę w plecy.

  — Taa. Shoto też się jeszcze napije, prawda?! — wrzasnęła, a jej głos rozniósł się po małym mieszkaniu.

  Mężczyzna posłał swojemu mężowi pytające spojrzenie, a gdy ten delikatnie skinął głową, mruknął:

  — Izuku będzie prowadził.

  Jiro roześmiała się i wyrwała Bakugo butelkę, rozlewając połowę jej zawartości na podłogę, a drugie tyle, gdy próbowała nalać ją do kieliszka Shoto.

  Izuku uśmiechnął się lekko, gdy to zobaczył. Zdawał sobie sprawę, że w takim stanie kobieta nie będzie umiała znaleźć drogi do domu, a co dopiero tam dojść. Wstał z kanapy i podniósł swój płaszcz z oparcia, zakładając go.

  — To my już będziemy się zbierać Kacchan, mama na pewno jest wykończona całym wieczorem z Akio — powiedział, uśmiechając się do blondyna i pomagając wstać Shoto. — Kyoka, podwieźć cię?

  Kobieta kiwnęła głową i, zataczając się lekko, ruszyła w stronę drzwi.

  Izuku pokręcił głową z uśmiechem. Sam nic nie wypił, spodziewając się, że przez następny dzień będzie musiał znosić jęki wyczerpanego męża, który sam upił się w prawie tym samym stopniu, co Jiro i Bakugo.

  — Może jutro do ciebie wpadniemy, posprzątać czy coś — dodał, otwierając drzwi i podtrzymując słaniającego się Shoto.

  — Ta, ta, cokolwiek. Po prostu wypierdalaj — warknął Katsuki, co Midoriya skwitował lekkim uśmiechem i wyszedł z mieszkania.

  Bakugo odwrócił się i cicho westchnął, omiatając wzrokiem pomieszczenie. Na podłodze kawałki szkła, półki pootwierane, chipsy wysypane na dywan, zasłony poplamione winem... taaak, następnego dnia czekało go mnóstwo roboty. Już miał przekręcić klucz w zamku i położyć się spać, gdy za sobą usłyszał cichy, uprzejmy głos:

  — Dobry wieczór. — Katsuki obrócił się, by spotkać się twarzą w twarz z wysokim brunetem, który nonszalancko opierał się o framugę drzwi.

  — Co? — zapytał z lekkim uśmiechem, obraz rozmazywał mu się przed oczami przez nadmiar alkoholu. 

  Wydało mu się niezwykle zabawne, że w środku nocy jakiś obcy typ jakby nigdy nic wchodzi do jego mieszkania i jeszcze bezczelnie się do niego szczerzy.

  Nieznajomy uśmiechnął się szerzej i wszedł do środka, a drzwi same się za nim zatrzasnęły, co Bakugo w tamtym momencie wcale nie wydawało się dziwne.

  — Może zacznę od początku. Nazywam się Kirishima Eijiro i jestem tu, by prosić pana o pomoc.

Undertaker's word ||KiribakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz