Rozdział Piętnasty

2.7K 91 1
                                    

Promienie słońca obudziły Arona . Powoli wracał do rzeczywistości , choć najchętniej znowu zapadłby się w sen. Wyszedł wczoraj wieczorem z domu ścigany przekleństwami ojca. Jeździł długo po okolicy samochodem, a w uszach ciągle dźwięczały mu wszystkie gorzkie zadnia , jakie padłyz obu stron. Ojciec grzmiał , on odpowiadał ironią: oto dzięki swojemu uporowi ojciec a teraz synową z nieślubnym dzieckiem , specjalistkę od mycia toalet.

Był moment kiedy wydawało się , że ojciec dostanie zawału , ale nie , kryzys minął i Stefano z nową siłą zaczął ciskać gromy na wyrodnego syna, który zhańbił rodowe nazwisko. Jeśli chodzi  o Lili , wyglądała jak wkurzony byk na moment przed zabiciem następnej ofiary i nie trudno było się domyślić , kto mógł być tą ofiarą. Po powrocie do domu siedział długo w nocy nad butelką Whisky , klnąc w duchu cały świat . Zimny prysznic trochę go otrzeźwił. Było prawie południe, kiedy jako tako stanął na nogi. Dzień jego dwudziestych ósmych urodzin. Trudno powiedzieć ,że był w radosnym nastroju. Stanął przy oknie, ale widok ogrodu nie przyniósł mu ukojenia. Zastanawiał się nad dalszymi krokami. Powinien pojechać do Madrytu , zwołać zebranie zarządu , ogłosić oficjalnie , że jest teraz prezesem, a potem zacząć wdrażać od dawna planowaną strategie ekspansji  na Stany Zjednoczone i Australię.

Ktoś pojawił się w ogrodzie: dziewczyna i jej córka . Szła po woli ,trzymając za rączkę stawiającą  niepewne kroki dziewczynki . Zupełnie o niej zapomniał. Co ma z nią zrobić? Spełniła swoje zadanie , nie była mu już potrzebna , ale nie mógł jej teraz odesłać do Anglii bez wzbudzania podejrzeń , że całe to jego małżeństwo to czysta fikcja. Wzruszył ramionami. Poprosił Martynę , żeby zajęła się dziewczyną . Będzie miała bezpłatne wakacje, on tymczasem pojedzie do Madrytu.

Miał już odejść od okna , gdy w ogrodzie pojawił się ktoś jeszcze. 

Lili.

Szła w kierunku dziewczyny szybkim krokiem, wyraźnie wściekła.

Łucja zatrzymała się. Kobieta , którą widziała poprzedniego dnia ,zmierzała prosto ku niej. Zatrzymała się i mierzyła ją przez chwilę wrogim spojrzeniem.

Zapewne miała Łucji coś niemiłego do zakomunikowania, ale zanim zdążyła powiedzieć słowo, na ścieżce rozległy się szybkie kroki i oto pojawił się Aron. W lekkim letnim garniturze prezentował się tak cudownie ,że Łucja dech zaparło na jego widok.

Odezwał się po hiszpańsku do Lili.:

-Powinnaś wracać do domu. Nie masz tu czego szukać. Nigdy nie miałaś. Nie spodziewałaś się chyba, że ożenię się z tobą.

W oczach Lili pojawił się gniewny błysk ,twarz wykrzywił grymas.

- Wolałeś ją ode mnie?! Spójrz na nią . Wygląda jak cherlawe kurczę!- prychnęła z pogardą.

- Deja de decir eso...- uciął Aron i zerknął na dziewczynę.

Była zupełnie szara, jakby doskonale zrozumiała ,co przed chwilą powiedziała Lili.

Aron wziął głęboki oddech .

-Zrobisz najlepiej, jeśli wrócisz, natychmiast do Logrono. Nie potrzebnie wbijałaś mojemu ojcu w głowę ,że zostaniesz jego synową. Nie zrobiłaś mu w tym przysługi.

- Za to ty mu się bardzo przysłużyłeś , przywożąc do domu tę.... dziewuchę- sarknęła.- Penie jesteś bardzo dumny ze swojego postępku.

Odwróciła się i odeszła. Łucja dopiero teraz wypuściła powietrze z płuc , a Paulinka przytuliła się do niej , wystraszona gwałtowną wymianą zdań.

- Wszystko dobrze malutka - szepnęła Łucja biorąc córkę na ręce.

Ale nic nie było dobrze. Wszystko było nie tak. Poczuła bolesny ucisk w gardle.

Różana MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz