Rozdział Trzydziesty Szósty

2.2K 91 2
                                    

Galicja , wspaniała , pełna skarbów sztuki Galicyjskiej , wprawiła Łucję w oszołomienie. Zachwycała się renesansową architekturą , podziwiała płótna wielkich mistrzów , a jednak czuła się dziwnie przytłoczona. 

Chodząc po  Galerii wspominała piękne chwilę , kiedy za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przemieniła się w piękną kobietę. Starała się nie okazywać smutku ani przygnębienia. Nie chciała sprawiać przykrości Aronowi . Nie oczekiwał od niej miłości , nie prosił się o uczcie . Poza tym szkoda jej było zatruwać melancholijnymi rozważaniami pięknego dnia.

Uśmiechnęła się zatem, cieszyła bliskością Arona i odsuwała od siebie na tyle, na ile mogła, przeczucie rychłego końca baśni.

Po wyjściu z Galerii usiedli w kawiarni na jednym z licznych placyków w starej części miasta.

- Jak się masz, Aronie ! - Łucja ocknęła się z zamyślenia , podniosła głowę i zobaczyła zmierzającą do ich stolika Lili w towarzystwie młodego człowieka o mocno kręconych włosach. 

Kiedy już Aron przywitał się grzecznie z kuzynką ta zwróciła się do Łucji:

- Widzę , że do maksimum wykorzystujesz pobyt w Hiszpanii?

 Łucja kiwnęła głową i odpowiedziała, że owszem, stara się zobaczyć tyle, ile zdoła w czasie krótkiej wizyty.

-Czerpiesz pełnymi garściami?- O ile pierwsze pytanie zabrzmiało niewinnie , o tyle w następnym krył się całkiem czytelny podtekst.

Łucja nic nie odpowiedziała, uśmiechnęła się tylko , jakby nie zrozumiała aluzji.

- Ciesz się dniem,  dopóki trwa- powiedziała Lili. - A teraz wybaczcie spieszymy się. David chce mi pokazać swoje ostanie dzieło.

Ujęła swojego towarzysza pod ramię , pomachała Łucji i Aronowi na do widzenia i odeszła. 

- Rany... -jęknął Aron. - Pomyśleć , że ta kobieta chciała zostać moją żoną. - Spojrzał niechętnie za odchodzącymi.

 - Nie usycha z tęsknoty za tobą - powiedziała Łucja.

Lili przytuliła się do swojego nowego przyjaciela, jakby chciała wyraźnie zaznaczyć , co ich łączy.

- A ty , bella? Usychałabyś ? 

Pytanie zaskoczyło Łucję. Spuściła wzrok.

- Nie sądzę ,żeby ci na tym specjalnie zależało- odpowiedziała wymijająco.

Aron milczał przez chwilę, jego twarz nic nie wyrażała. W końcu pokręcił głową i powiedział: 

- Nie , nie chciałbym ,żebyś za mną tęskniła.

Łucja odebrała jego słowa jako przestrogę, ostrzeżenie. Odwróciła wzrok i spojrzała na fasadę, gotyckiego kościoła. 

Ilu radości i smutków te mury musiały być świadkami  , w tym i moich ....- pomyślała i myśl ta powinna była przynieś jej pociechę.

Ale nie przyniosła.


Kiedy następnego ranka otworzyła oczy , od razu wiedziała , że stało się coś złego.

Aron stał przy oknie i spoglądał na skąpany w słońcu ogród. Miał na obie ten sam garnitur , w którym brał ślub. Stał co prawda plecami do Łucji , ale z całej jego postaci emanował , jakiś mroczny nastrój.

Usłyszał ,że się poruszyła i odwrócił się: ciemna sylwetka na tle jasnego okna. Wstał znacznie wcześniej niż zwykle.

- Łucjo..? - zagadnął i podszedł do łóżka , wyjątkowo poważny, zasępiony.- Muszę jechać do Madrytu . Mam dzisiaj zebranie zarządu firmy.

Mówił suchym , bezosobowym tonem. Aron , którego zdążyła poznać w ostatnich dniach i pokochać, zniknął. miała przed sobą tego samego człowieka, który zapłacił jej za odegranie przewidzianej umową roli. Przeszedł ją chłód. Nie , ten Aron , który uczynił ją księżniczką z bajki , był, nadal obecny, ale nie dzisiaj. Tego ranka ustąpił miejsca twardo stąpającemu po ziemi prezesowi Viscenti AM.

- Oczywiście- powiedziała bezbarwnym głosem i uniosła się na łokciu.

Był teraz kimś obcym , równie dalekim , jak pierwszego dnia , kiedy go poznała , szorując na klęczkach toaletę w jego apartamencie.

- Po moim powrocie będziemy musieli porozmawiać . Rozumiesz to ,prawda?

Kiwnęła głową.

- Tak - wykrztusiła.

Aron zacisnął usta.

- Żyliśmy jak we śnie przez ostanie dni...

- Tak -powtórzyła.

Nie chciała , za nic nie chciała , by cokolwiek wyczytał z jej twarzy. Stał obok łóżka i patrzył na nią z zachmurzoną miną. Nagle jego oczy złagodniały, jakby powrócił Aron , który pokazał jej raj.

- Zaopiekuję się tobą , camino... Możesz być tego pewna.- Zerknął na zegarek i syknął zniecierpliwiony: Czas na mnie...

Nachylił  się , pocałował ją na pożegnanie.






Różana MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz