Rozdział Dwudziesty

2.4K 94 0
                                    

Łucja drgneła. Zdrzemnęła się, obserwując lecące do światła ćmy. Odganiała je od lampy, próbowała ratować przed fatalnym końcem. Była podobna do nich w swojej tęsknocie za niemożliwym. Aron di Viscenti był światłem, olśniewającym i śmiertelnie niebezpiecznym, ona ćmą , która zginie, jeśłi zbyt się zbliży.

Pukanie rozległo  się ponownie . Łucja podniosła się i podeszła do drzwi.

W progu stał Aron i Łucja na jego widok wstrzymałą oddech. 

- Mogę wejść?- Wszedł nie czekając na odpowiedź, spojrzał na śpiącą małą- Nie przeszkadzam ?

Owszem ,przeszkadzasz ,miała ochotę krzyknąć na głos. Wchodzisz tutaj , wyglądasz niczym spełnienie marzeń każdej kobiety i pytasz , czy nie przeszkadzasz?

- Nie ,skądże- mruknęła.

Skiną głową. W miękkim świtle lampy jego twarz wydawała się jak rzeźbiona, doskonała w swoim pięknie.

- Za chwię kolacja .Będziesz gotowa?

Patrzyła na niego , nic nie rozumiejąc.

- Jedna z pokojówek zajmie się ma... Paulinką - poprawił się szybko.- Zawoła cię gdyby się obudziła.

- Zwykle śpi do północy ,potem się budzi- odpowiedziała .

Niekoniecznie.Przez ostanie dwie noce Paulinka spała jak zabita: zapewne to powietrze tak na nią wpływało , powietrze zdrowe , zmęcznie po całym dniu zabaw w ogrodzie. Dzięki temu  i ona mogła się wyspać: chyba poraz pierwszy od urodzenia Paulinka czuła się naprawdę wypoczęta.

- Zostawiam cię w takim razie. Przygotuj się i schodź zaraz na dół.- Aron spojrzał z niesmakiem na jej stary T-shirt i wyszedł.

Kiedy wszedł do salonu , gdzie czekali ciotka i wuj, Giuseppe oznajmił z kamiennym wyrazem twarzy ,że strszy pan poczuł się zmęczony i nie będzie jadł kolacji. Aron powstrzymał się od kometarza ; skoro ojciec nie chciał usiąść do stołu z " synową" , to trudno.

Ciotka była znacznie bardziej wyrozumiała.

- Strarszy człowiek? - zawołała- Mam nadzieję ,że twoja wybranka jest osobą odporną.

Odporną? Aron znowu poczuł wyrzuty sumienia. Dziewczyna okazywałą wyjątkową odporność od pierwszej chwili , kiedy to mierzył ją uważnym wzrokiem ,oceniając ,czy będzie dobrą kandydatką.

Usłyszał kroki i oto stanęła w progu.

Wyglądała jak szara myszka. Miała na sobię tę samą straszną suknię ,w której brała ślub.  Włosy zaczesała gładko do tył i ściągnęła w pozbawiony stylu i wdzięku węzeł. Jedyne , co można było o niej dobrego powiedzieć , to, to że wyglądała czysto.

-Dobry wieczór - powiedziała ledwo słyszalnie i cała krew odpłyneła jej z twarzy.

Różana MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz