Rozdział Dwudziesty Czwarty

2.4K 96 0
                                    

Podniósł się gwałtownie.

- Chodź- powiedział rozkazującym tonem.

Wstała niepewnie ,strzepując okruszki chleba ze spodni. Kiedy podniosła wzrok , dojrzała grymas na twarzy Arona.

Owszem , nędzne te moje spodnie , pomyślała, stare, niemodne, ale musze je nosić , bo nie mam pieniędzy , żeby kupić sobie inne. Bieda nie jest zbrodnią , ani powodem do wstydu. Nie będę chodziła ze spuszczoną głową dlatego , że jestem biedna . Tak jak nie będę chodziła z spuszczoną głową tylko dlatego , że nie wiem , kim byli moi rodzice.

- Pójdziemy dziś do Alicante w Walencji-  oświadczył Aron nieswoim głosem.

Łucja szeroko otworzyła oczy . Czegoś takiego się nie spodziewała. Widać Aron wziął sobie do serca słowa wuja i ciotki, którzy wczoraj przy kolacji nalegali ,żeby żonie pokazał Walencj

- To niepotrzebne- powiedziała cicho.

- Pozwól, że ja o tym będę decydował.

W jego głosie słyszała gniew . Nic dziwnego . Musiał być zły. Ciotka niemal go zmusiła ,żeby zajął się żoną. Najgorszą z najgorszych....

- Nie mogę zostawić Paulinki- dodała , nie podnosząc wzroku.

- Będzie miała dobrą opiekę- powiedział Aron zniecierpliwionym tonem. Jak większość mężczyzn , którzy nie mają dzieci, nie rozumiał matczynych obaw. - Martyna i moja ciotka zajmują się nią. Obydwie bardzo ją polubiły. - Zerknął na zegarek. - Chciałbym wyjechać za pół godziny. Bądź gotowa, proszę.

Skinął jej głową i zniknął we wnętrzu domu. 

Łucja westchnęła. Co ma robić? Zaprzeć się i powiedzieć, że nie pójdzie? Nie chciała jechać. Przerażała ją perspektywa spędzenia całego dnia sam na sam z człowiekiem , który nie mógł na nią patrzeć. Dlaczego , u diaska, wystąpił z tą propozycją? Mógł przecież wymówić się , powiedzieć ciotce , że ma mnóstwo pracy i nigdzie nie pojedzie. Poza tym Łucja naprawdę nie chciała zostawić Paulinki . Nigdy jeszcze nie rozstała się z nią nawet na chwilę. Nigdy. 

Tymczasem Paulinka wcale nie narzekała, że została pozbawiona towarzystwa mamy. Martyna i ciotka Arona zajęły się nią serdecznie i obserwowały zachwycone , jak próbuje jeździć na rowerku.

- Jedź- namawiała ją Martyna.- Mała nawet nie zauważy , ze cię nie ma. Idź już póki cię nie widzi. Szybko znikaj. Jak zacznie płakać, zadzwonię do Arona na komórkę, wtedy wrócicie. Obiecał, że w razie czego zaraz cię odwiezie. Zajmiemy się dziewczynką jak własną. Ile ja dzieci miałam pod opieką.. Idź już.- Wypchnęła niemal Łucję z kuchni i wróciła do Paulinki. 

Łucja ruszyła powoli do swojego pokoju . Paulinka rzeczywiście powinna się przyzwyczaić się do samodzielności. Kiedy wrócą do Anglii, kiedy kupi już wymarzony domek, mała będzie musiała pójść do żłobka.

Przebrała się w zwiewną sukienkę w której wyglądała  nieco lepiej niż stare spodnie. Do torby zapakowała na wszelaki wypadek sweter i gotowa do drogi zeszłą na dół. Miała ochotę sprawdzić jak się sprawuję Paulinka , ale powstrzymała się. 

Czekała w sieni na Arona modląc się ,żeby nie stanąć ponownie twarzą w twarz z jego ojcem. Był zapewne w bibliotece, bo dochodziły z tamtą dźwięki jakiejś opery , prawdopodobnie Jordi Savall jeśli dobrze rozpoznała. Nie posiadała co prawda wieży hi-fi , ale miała radiomagnetofon. Kiedy Paulinka już zasnęła , zwykle czytała , słuchała wiadomości ze świata i swoich ulubionych stacji nadających muzykę klasyczną.

Usłyszała kroki na schodach , odwróciła głowę i zaparło jej dech w piersiach na widok Aron. Zawsze zapierało jej dech w piersiach na widok tego ideału męskiej urody , tego najprzystojniejszego faceta w całym wszechświecie.

- Gotowa? Świetnie.- Rzeczowy bezosobowy ton głosu; zawsze tak się do niej zwracał , bezosobowo.

Ruszyła za nim do wyjścia. Na zewnątrz , oślepiona słońcem , zmrużyła oczy i podążyła za Aronem w stronę garażu.

- Zaczekaj - zakomenderował i Łucja zatrzymała się posłusznie , czekając , aż Aron wyprowadzi samochód. Podjechał po chwili w czarnym sportowym kabriolecie , otworzył drzwi od strony pasażera.

- Wsiadaj....

Zapadła się niemal w nisko umieszczonym fotel. W tej samej chwili Aron nachylił się , sięgając po jej pas. Zamarła ,sparaliżowana jego bliskością i wcisnęła się jak mogła najgłębiej w fotel ,a le Aron szybko zapiął pas , wyprostował się ,założył ciemne okulary , wrzucił bieg i samochód ruszył z rykiem silnika.

Pędzili doliną w stronę autostrady. Łucja czułą się tak ,jakby wsiadła do szkolnej kolejki w wesołym miasteczku . Szybkość oszałamiała ją , pejzaże przemykały przed oczami , zanim zdążyła utrwalić w siatkówce.

Od casu do czasu zerkała na Arona: prowadził pewnie , jakby był zrośnięty z maszyną.

Różana MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz