Rozdział Dziewiętnasty

2.4K 97 0
                                    

W tym samym czaasie Łucja kąpała Paulinkę. Po kąpieli w basenie właściwie nie musiała tego robić , ale chciała jej w ten sposób zrekopesować przerwaną zabawę , choć nie miała specjalnych wyrzutów sumienia, bo obydwoje wykorzystali wolny czas do maksimum i prze dwa dni pływali do woli.

Zbyt długo. Żałowała teraz ,że nie wróciła do willi ,dziesięć minut wcześniej ,uniknełaby spotknaia z Aronem. Gdyby zażenowana potrafiła zabiijać ,padłby trupem na miejscu. Ciągle miała jego obraz przed oczami : smukłe ,opalone ciało ,męska doskonałość....

Na szczęście nie zaczerwieniła się i nie wlepiała w niego cielęcego spojrzenia , ale miała świadomość ,że Aron patrzył na nią z plitowwaniem.

Zerknełą w lustro. Boże, jak ona wygląda. Sprany, rozciągnięty T-shirt, nijaka twarz, włosy nieokreśłonego koloru. Nie pamiętała ,kiedy ostanio była u fryzjera. Strzyżenie kosztowało, nie stać jej było na taki luksus.

Musiała wyglądać odstraszająco w oczach każdego mężczyzny, a co dopiero tak zabójczo przystojnego i atrakcyjnego mężczyzny jak Aron di Viscenti . To jego spojrznie pełne politowania jeśli nie odrazy.

Nie powinna w ogóle o ty myśleć. W końcu nie jej wina, że jest nieatrakcyjna, tak jak Aron nie ponosił  winy za to ,że był ideałem męskij urody.

Paulinka  prysneła pianą i zaśmiałą się radośnie . Przynajmiej jej jest wszystko jedno,jak wygląda mama ,potrzebowała tylko jednego miłości. I maiała tą miłość , na zawsze pomyślała nachylając się nad nią z uśmiechem.

Przebrała ją w piżamkę ,położyła do łóżeczka i zaczełą śpiewać kołysankę na dobranoc. Była już zmęczona po całym dniu na świeżmym powietrzu i senna. Kiedy już zaśnie ona wymkie się do kuchni i poprosi o jakąś kanapkę. W domu byli goście nie chciała się przyczynić Martynie dodoatkowych kłopotów . Potem wróci do swojego pokoju.

Aron wiedział ,że rozmowa z ciotką nie będzie przyjemna - i nie była, ale ciotka przynajmiej potrafiła spojrzeć na sprawę z jego punktu widzenia, na co ojciec nie potrafił się zdobyć , acz nie omieszkała dodać ,że obaj są siebie warci.

- Jesteście nieznośni- zakończyła swoje pouczenie , po czym dodała:- Powiedziałam , co miałam powiedzieć . Teraz idź i przyprowadź pannę młodą.

Aron właśnie podnosił do ust szklaneczkę z whisky . Dłoń zastygła w poowietrzu. Spojrzał na ciotkę zdumiony. 

-  Czas chyba, żebym ją zobaczyła.

- Jest w swoim pokoju- powiedział zdławionym głosem.

- No więc idź po nią . Nie będzie przecież sedziała tam sama cały wieczór.

Aron odstawił szklaneczkę.

- Zajmuje się dzieckiem.

Ciotka machnęła niecierpliwie ręką.

- Któraś z pokojówkek może zająć się dzieckiem. Idź i poproś, żeby się przebrała i zeszłą na kolację. 

-  Nie rozumiesz ciociu....- zaczął ale ciotka nie dała mu dokończyć.

- Rozumiem  tylko tyle ,że przywiozłes tutaj tę biedna dziewczynę i zostwiłeś ją samą sobie- sarknęła.- Pognałeś natychmiast do Madrytu , bo masz bzika na punkcie tej swojej firmy. Powiem ci jedno , interesy interesami , ale nie wolno ci tak zaniedbywać własnej żony. To karygodne , nawet jeśli  ożeniłeś się wyącznie dlatego żeby zrobić ojcu na złość i popełniłes mezalians. Formy należy zachować . Ta dziewczyna , nawet jeśli nie nadaje się na dame di Viscenti jest jednak twoją żoną. 

Aron zacisnął usta. Tego się nie spodziewał.

Wstał ,spojrzał na ciotkę.

 - Jak sobie życzysz. -oznajmił- Musze cię jednak prosić,żebyś... okazłą jej trochę wyrozumiałości. - dodał nieoczekiwanie dla samego siebie.

Znowu poczuł się neswojo. Ciotka potrafiła być okropna , gotowa zniszczyć dziewczynę jednym słowem ,  a on tego nie chciał. 

W oczach ciotki pojawił się dziwny błysk ; jakby Aron ją zaskoczył.

- Wezmę to pod uwagę jej... niefortunne położenie- powiedziałą sucho- Twój ojciec histeryzuje ,że wziąłeś sobie ladaznicę za żonę, ale z tego , co mówi Martyna oweszem porozmawiałąm z sobie z Martyą to po poprostuu samotna matka. W dzisiejszych czasach to nic wielkiego. W każdym razie Martyna dobrze się o niej wyraża , a wiesz jakona surowo osądza ludzi . Jestem naprawdę ciekawa tej dziewczyny .  No , idźże po swoją żonę.

Żona. Aron ruszył na górę. W uszach rozbrzmiewały mu jeszcze słowa ciotki . Nie tak miało być. Nie chciał dopuścić ,żeby ta dziewczyna wkroczyła w jego życie . Ju ż sam ślub był wystarczający naruszeniem prywatności , atu ciotka żąda by jego "żona" zasaidła z rodziną do kolacji, jakby naprawdę była nową damą di Viscenti. 

" Ożeniłeś się z nią..."

Ale nie zamierzałem się wiązać , pomyślał markotnie , idąc na górę. Zatrzymał się przed drzwiami sypailani i zapukał energicznie.

Różana MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz