Rozdział Trzydziesty Czwarty

2.3K 99 0
                                    

Siedzieli na tarasie . Pomimo później pory było bardzo ciepło i Łucja rozkoszowała się wspaniałą hiszpańską nocą. Zaskrzypiał odsuwany fotel , Arona wstał i podszedł do Łucji i wyciągnął rękę. 

- Czas się kłaść- powiedział miękko.

Na moment wstrzymała oddech. Wiedziała doskonale o czym myśli Aron i pragnęła tego samego . Chciała znowu poczuć jak ją obejmuje ,przytula zaczyna całować, pieścić... Jak znowu zabiera ją do raju , który otworzył przed nią minionej nocy.

- Czekałem cały dzień , liczyłem długie ciągnące się w nieskończoność godziny... Tak bardzo czekałem na tę chwilę camino  , kiedy wreszcie będę mógł wziąć cię w ramiona..

Nachylił się ,pocałował ją i Łucja znalazła się w niebie. 

- Chodźmy na górę- szepnął.

Czy to możliwe myślała oszołomiona, by znowu dane było jej przeżywać to samo co zeszłej nocy?

Nie zajrzała nawet do Paulinki.

- Nie musisz się martwić. Wziąłem ze sobą odbiornik. Posłuchaj , śpi jak aniołek- uspokajał ją Aron, obsypując ją pocałunkami. Kiedy osunęli się na  łóżko , świat przestał istnieć.


- Aron , nie! Ktoś może zobaczyć.

- Kto nas zobaczy? Tu nie ma żywej duszy...

- Nie wiem. Wieśniacy, pasterze, turyści..

Uśmiechnął się łobuzersko.

- Nie ma tu nikogo camino . Tylko ja i ty.

Leżeli na kocu pod drzewami na wzgórzu. Aron nachylił się nad Łucją.

- Nikt i nic cię teraz nie uratuje przede mną- powiedział czule i w jego oczy zabłysły.

- Nie chcę żeby ktokolwiek ratował mnie przed Tobą.

- Wspaniale. To właśnie chciałem usłyszeć.- Zaczął całować ją po woli , bardzo powoli , a Łucja miała wrażenie , że za chwilę rozpłynie się z rozkoszy.

Cały ranek spędzili w łóżku. Aron obudził się wcześniej od niej i sprytnie Paulinkę Martynie pod opiekę. Kiedy wrócił oznajmił ,że mała ma się świetnie i bawi się beztrosko i wcale nie tęskni za mamą. A Aron miał Łucję wyłącznie dla siebie. Nie mógł się nią nacieszyć , nasycić, ciągle nie było mu dość. Zbliżało się południe, kiedy wreszcie zdecydowali się wstać i rozpocząć nowy dzień. Ale nie od razu. Aron niezbyt roztropnie zaproponował , żebym wzięli razem prysznic i była to bardzo , bardzo długa kąpiel..

A teraz leżeli na kocu pod otwartym niebem , wśród pachnących kwiatów, traw , niczym Adam i Ewa w raju. Łucja szybko zapomniała o swoich obawach , że ktoś może ich zobaczyć. Oddawała się Aronowi całkowicie, duszą i ciałem do zatracenia. 

Kochała go , była już tego pewna. Rozkosz trwała , wypełniał ją zachwyt, ale cichy wewnętrzny głos mówił jej , że szczęście kiedyś musi się skończyć. 

Nie potrafiła powiedzieć , co sprawiło , że Aron spojrzał na nią inaczej; może ciekawość , jakiś kaprys, chwilowy impuls. Cokolwiek to było , wiedziała że zaraz przeminie , że to piękny sen ,czar który pryśnie . 

Nie martwiła się przyszłością, było jej wszystko jedno, liczyła się z tym , że pewnego dnia obudzi się i będzie musiała wrócić do szarej rzeczywistości. Aron uniósł się , oparł na łokciu i zajrzał jej w oczy. Miała nadzieję , że nie wyczyta w nich jej miłości do niego.

A on zerwał trochę trawy i łaskotał ją po policzku. Uśmiechnęła się . 

- Czemu się uśmiechasz?- zapytał..

- Bo jestem szczęśliwa.

Odpowiedziała z uśmiechem.

- Ja też jestem szczęśliwy camiono. - Pocałował ją lekko. - Bardzo szczęśliwy.

Przez długą chwilę patrzyli na siebie bez słowa i oboje czuli to samo: absolutną , całkowitą jedność, zespolenie tak doskonałe cudowną żywą więź....

 A potem oczy  Arona jakby się zamknęły , nic już nie mogła w  nich obejrzeć. 

Minęła czarodziejska chwila.

Rozwiała się nadzieja.


Różana MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz