Rozdział XVIII

325 66 38
                                    

Szczerze mówiąc, spodziewałem się zupełnie innej reakcji ― histeryczne wrzaski i pytania typu „Gdzieś ty się do cholery spodziewał?!" trochę kłóciły się z moją definicją zwyczajnej troski. Jeśli liczyłem na to, że Basia powita mnie z otwartymi ramionami i mocno uściska, to po raz kolejny przyszło mi stwierdzić, że ta dziewczyna jest zupełnie nieprzewidywalna. Zobaczyłem się z nią dopiero następnego ranka, bo jak sama utrzymywała: „W zaistniałych okolicznościach naprawdę nie miałam ochoty włóczyć się po cmentarzu!". Dziewczyna zadała mi po raz setny nurtujące ją pytanie, a ja wlepiłem wzrok w ziemię, w poszukiwaniu odpowiednich słów.

― Zostałem wezwany ― wyznałem wreszcie, wciskając dłonie do kieszeni.

Wezwany ― powtórzyła tak, jakby ten fakt przerażał ją i brzydził jednocześnie.

― Wezwany? ― zaciekawił się Mikołaj, którego w nasze sąsiedztwo przyciągnęły prawdopodobnie krzyki Basi.

― Tak, do cholery, wezwany! ― warknąłem z wściekłością.

― Niby przez kogo? ― spytała Basia. W mojej głowie pojawiło się dziwne podejrzenie każące mi przypuszczać, że dziewczyna była po prostu zazdrosna. Nie miała tu rodziny, przyjaciół ani żadnych znajomych, którzy by ją wspominali, więc zazdrościła mi pewnie nawet takich doświadczeń, do jakich należała niespodziewana wizyta u dawnej miłości.

― Przez pewną starą znajomą i nie chcę o tym rozmawiać ― mruknąłem, na co Basia tylko uniosła brwi, a Mikołaj uśmiechnął się ze zrozumieniem.

Wbrew oczekiwaniom Stefana po ostatnich zawieruchach Mikołaj stał mi się jeszcze bliższy niż przedtem. Świadomość, że on także ma swoje tajemnice, sprawiała, że czułem się lepiej i bardziej fair ze swoimi. On sam nie wtykał już tak ostentacyjnie nosa w moje sprawy, a ja nie miałem wyrzutów sumienia, gdy na któreś z jego pytań nie chciałem udzielić wyczerpującej odpowiedzi.

Basia tymczasem uciekła spojrzeniem gdzieś obok i ze zmarszczonymi brwiami wpatrywała się uporczywie w przestrzeń za mną. Nie zareagowała, gdy pomachałem jej ręką tuż przed nosem ― zamiast tego wskazała palcem przed siebie i niepewnym głosem szepnęła:

― Wiktor... Czy to nie twój ojciec?

Zanim się odwróciłem, nie pomyślałem nawet, co takiego szokującego mogło być w tym widoku. Dopiero po kilku sekundach uzmysłowiłem sobie, że mój ojciec odwiedził mnie zaledwie wczoraj z matką i siostrą, a po drugie... Basia nie wspomniała, by dzisiaj ktokolwiek mu towarzyszył.

W ostatniej chwili uskoczyłem mu z drogi. Stanął przed rodzinnym grobowcem wyprostowany, jakby przybył właśnie na bardzo ważne, biznesowe spotkanie. Właściwie to nie pamiętałem, bym kiedykolwiek widział go stojącego w innej pozycji i gdy uświadomiłem sobie, jak bardzo przyzwyczajenia z pracy wdarły się w jego prywatne życie, zrobiło mi się go nawet trochę żal.

― Cześć, Wiktorze ― przywitał się ze mną, chociaż wątpię, by tak naprawdę wierzył, że jest obserwowany.

― Cześć, tato ― odparłem kompletnie zdezorientowany.

Kiedy jeszcze żyłem, nigdy nie usłyszałem z jego ust czegoś w rodzaju „Cześć, Wiktorze". Zazwyczaj komunikowaliśmy się tylko w typowo codziennych sprawach, a to matka była w naszym domu osobą, którą czasami obchodziło, co czuję i jak mi się wiedzie. Z wiekiem coraz rzadziej słyszałem pytania o przyjaciół, samopoczucie i szkołę ― nasza komunikacja także zaczęła ograniczać się do „Posprzątaj w tym pokoju!" albo „Wyrzuć wreszcie śmieci!".

Ojciec nie należał do tego typu ludzi, którzy przychodzą na cmentarz, by mówić do czarno―białego zdjęcia na nagrobnej płycie. Nie, on zawsze postępował racjonalnie i jeśli już się odzywał, musiał mieć pewność, że zostanie wysłuchany, a potem otrzyma oczekiwaną odpowiedź. Nie mówił do Anastazji, kiedy była gaworzącym w wózeczku niemowlęciem, nie szeptał do mamy, gdy zdarzyło jej się usnąć podczas nudnego filmu na kanapie, a kiedy mieliśmy psa, nie wydawał mu nawet komend. Każde słowo spływające z ust szanującego się prawnika musiało być na wagę złota, cóż więc się stało, że w pół roku po mojej śmierci zasłużyłem na tę niespodziewaną wizytę i może nawet rozmowę...?

Cierpienia martwego Wiktora [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz