2. Ona była jak jedno z takich pytań, na które koniecznie chcesz znać odpowiedź.

520 22 1
                                    

Sam Smith - Make it to me

*

,,Tak wiele muszę powiedzieć. Tak wiele zrzucić z serca."

/Harry/
To nie był dobry dzień. Poprawiłem czarne okulary, zsuwające się z nosa i zerknąłem ponownie na wydłużający się korek na Abbey Roar. Wracałem do studia nagraniowego po zostawiony pendrive i zeszyt z fragmentami piosenek. Zakląłem pod nosem na sznurek samochodów, ustawionych ciasno przy sobie. Najpierw poranny telefon od managera, informujący o bankiecie za równy miesiąc. Kolejna z komercyjnych imprez, na które nikt z nas nie chciał chodzić. A teraz to. Westchnąłem bezradny.
Dwa tygodnie temu wróciliśmy z półrocznej trasy koncertowej po Azji. Wciąż czułem skutki tych długich podróży, ale niestety na chwilę obecną mogłem zapomnieć o wakacjach. Mieliśmy kontrakt, który zakładał, że nagramy nową płytę w ciągu następnych pięciu miesięcy, nie mając przygotowane kompletnie nic. Z takich umów musieliśmy się wywiązywać, więc wynajmowaliśmy studio i niemalże codziennie pracowaliśmy do późna, komponując i nagrywając. Oczywiście trzeba było godzić to z wywiadami, konferencjami, sesjami zdjęciowymi i bankietami, które pojawiały się w tym samym czasie. Niekiedy tęskniłem za moim zwykłym życiem. Życiem normalnego chłopaka z Holmes Chapel, którego największym zmartwieniem było dostanie jedynki ze sprawdzianu z matematyki. W czasie gdy inni faceci w moim wieku dostawali się właśnie na uniwersytety marzeń, ja robiłem karierę, a moje najmniejsze ruchy i gesty śledził cały świat, czekając tylko na skandal. Dla sławy poświęciłem wszystko. I nie pytajcie mnie, czy żałuję, bo chyba nie będę umiał na to odpowiedzieć.
Mój telefon rozbrzmiał kolejny raz. Rzuciłem okiem na wyświetlacz i po raz kolejny zignorowałem połączenie. Nie chciałem odbierać.
Moje życie prywatne również było w kompletnej rozsypce. Popularność generalnie nie służy związkom. Najpierw żyjesz z przeświadczeniem, że druga osoba nie kocha ciebie tylko twoje pieniądze i pozycję w showbiznesie. Gdy już jednak przekonasz się, co do prawdziwości uczucia partnerki, wyjeżdżasz w półroczną trasę i kontakt między wami ogranicza się do krótkich rozmów na skypie, a z czasem do jednego smsa. Trudno się dziwić, że moja relacja z Loreen po prostu się nie układała. Plotki i oszczerstwa były codziennością, a ona naprawdę sobie z tym nie radziła. Do tego dochodził nasz nikły kontakt, jej upartość, moja duma i po rozłące zamiast witać się czule, kłócimy się o nowo powstałe problemy.
Znowu odrzucam połączenie. Jej imię pojawia się na ekranie komórki.Loreen. Naprawdę nie chcę z nią teraz rozmawiać.
Moja frustracja łączy się z ulgą, gdy wreszcie podjeżdżam na parking studia. Na szczęście fani nie mają pojęcia, że tutaj jestem, więc pod drzwiami budynku nie zastaję nikogo. Doceniam mój fart i dla pewności rozglądam się w około. Widzę niedaleko samochód Eda i mam nadzieję, że znajdę go w środku, długo się nie widzieliśmy, a naprawdę potrzebowałem z nim porozmawiać.
Młoda dziewczyna w recepcji lekko uśmiecha się do mnie, bo chyba zdaje sobie sprawę, po co przyszedłem. Bez żadnego słowa podaje mi pendrive i duży, zielony zeszyt. Patrzę na nią wdzięcznym wzrokiem.
- Ed jest w studiu? - pytam jeszcze.
- Tak, w szóstce - podaje mi numer sali, a ja rzucam jej bezdźwięczne dziękuję.
Szybkim krokiem podążam schodami na pierwsze piętro, gdzie znajdowały się wszystkie pomieszczenia nagraniowe. Bez pukania wchodzę do środka. Rudzielec ukazuje mi się przy konsoli. Gdy już chcę wydać okrzyk radości, że go widzę, dociera do mnie fakt, że pracuje. Otwieram usta, by coś powiedzieć, ale w tym momencie Ed zauważa mnie, uśmiecha się lekko i ucisza ruchem dłoni. Patrzę co jest przyczyną jego zadumy i skupienia, śledzę jego wzrok i wtedy dostrzegam ją. Dziewczynę, której blond włosy swobodnie opadają na ramiona. Trzyma w rękach gitarę, grając jakąś spokojną melodię, a z jej ust wydobywają się słowa piosenki. No tak, ona po prostu nagrywa. Zdaję sobie sprawę, że oboje są zajęci i nie powinienem im teraz przeszkadzać, ale w tym momencie jakaś siła każe mi zostać. Bezszelestnie więc przysuwam sobie krzesło i opadam na nie, patrząc na dziewczynę i to, jak zaangażowana jest w śpiewanie. Opieram głowę na dłoni i skupiam całą swoją uwagę na blondynce. Przysłuchuję się melodii i słowom piosenki, którą wykonuje. Dopiero teraz spostrzegam o czym właściwie jest tekst. O tęsknocie, o stracie, o przegranych marzeniach. Jej zaciśnięte oczy, świadczą jak bardzo to przeżywa, a emocje udzielają się nie tylko jej, ale mi i Edowi. Cały ból, który przekazuje czuję u siebie, nawet w końcówkach moich palców. Gdy dziewczyna wyciąga jakiś wyższy dźwięk, na moich plecach i ramionach ukazuje się gęsia skórka. Sam zamykam oczy i wsłuchuję się w każdą nutę, nie mogę uwierzyć jak wiele uniesień dostarcza mi ta melodia. Patrzę na blondwłosą ponownie, a wtedy ona również unosi swoje powieki do góry, ukazując mi swoje niebieskie oczy. I choć zdawałem sobie sprawę, że mnie nie widzi, bo szyby w studio pełniły coś na fason weneckich luster, miałem wrażenie, że patrzy na mnie i tylko na mnie. To było jedynie moje głupie wyobrażenie, ale dreszcz znowu przeszedł przez moje ciało. Poczułem, jakby ktoś odbierał mi cząstkę mnie, gdy dziewczyna przestała śpiewać. Cóż, wszystko się kiedyś kończy. Mleko, paliwo, miłość, życie i każda piosenka. Uświadamiam sobie, że siedzę obok Eda, który teraz uśmiecha się jakby zwycięsko.
- Nie wiem skąd ją wytrzasnąłeś, ale jest niesamowita - mówię do niego szeptem. - Znaczy się...śpiewa naprawdę dobrze - poprawiam szybko.
- Tak, to prawda - przyznaje. - Co u ciebie, nie widziałem cię chyba z wieki! - dodaje.
Zerkam na szybę, dziewczyna robi po sobie porządek, przestawia mikrofon, słuchawki, chowa gitarę w pokrowiec.
- Uh. Dopiero wróciliśmy z trasy - krzywię się, patrząc z powrotem na rudzielca. - I właściwie bez żadnej przerwy wracamy do pracy. Musimy nagrać nową płytę - rzucam.
- To znaczy, że często będziecie tu przesiadywać? - wnioskuje.
- Na to wygląda, ty też chyba nie narzekasz na brak zajęcia? - wskazuje mu wzrokiem blondwłosą.
- Pomagam mojej perełce zaistnieć - szczerzy się. - Ale to sama przyjemność, jak widzisz.
Potakuję twierdząco głową. Nie umyka mi fakt, jak się o niej wyraża. Zupełnie jakby łączyło ich wszystko.
- Serio, Ed, nie obrazilibyśmy się jakbyś sypnął nam jakimś tekstem - wracam tematem do nagrywania płyty. Oboje śmiejemy się z mojej uwagi i wtedy z zaszklonego pomieszczenia wychodzi dziewczyna. Jest zaskoczona moją obecnością i machinalnie cofa się krok. W przypływie emocji podnoszę się z miejsca.
- Ekhm, nie wiedziałam, że mamy gości, Ed - odzywa się, a ja muszę przyznać, że ma równie wspaniały głos, gdy mówi.
- Przepraszam, to niespodziewana wizyta. - odpowiadam za niego. - Jestem Harry. - Już mam zamiar wyciągnąć rękę w jej kierunku, by się przedstawić, ale ona przechodzi obok mnie bez najmniejszego słowa i odstawia swoją gitarę pod przeciwległą ścianą. Cóż, wygląda na to, że jest zupełnie inna niż się spodziewałem. Nie często zdarzało mi się, by ktoś mnie ignorował. Unoszę lekko brwi. I gdy straciłem już nadzieję, na to, że powie jeszcze cokolwiek, ona obróciła się w moją stronę.
- Nuria - odrzekła, a mi zajęło chwilę, zanim spostrzegłem, że wyjawiła mi swoje imię. - Jak wyszło? - kieruje pytanie do Eda. Jej głos jest kompletnie pozbawiony emocji.
- Przecież wiesz, że dobrze. Muszę jeszcze zająć się obróbką, więc posiedzę tu przez następne kilka godzin. Ale zrobię to dla ciebie, wiem, ze chcesz mieć tego singla jak najszybciej - rudzielec uśmiecha się, ukazując małe zmarszczki pod oczami.
Dziewczyna mierzwi dłonią jego włosy i posyła podziękowania. Nie wiem jak mam odbierać fakt, że cały czas mnie ignoruje. Po chwili zakłada kurtkę i zabiera swoją gitarę.
- Uciekam. Przebiorę się, kupię ci coś do jedzenia i wpadnę tu za godzinę - komunikuje. - Do zobaczenia, Ed - otwiera drzwi, jednak przed wyjściem zatrzymuje się i obraca. - Miło było cię poznać, Harry - rzuca w moją stronę, czym kompletnie mnie zaskakuje i opuszcza pomieszczenie.
- Wzajemnie - odpowiadam, uśmiechając się lekko, zanim mosiężne drzwi zamykają się za jej nienaganną sylwetką.
Śmiech rudzielca wybija mnie z letargu.
- Trochę odjęło ci mowę, co?
- Trochę tak - przyznaje. - Nadal mam jej głos w głowie, jakby wciąż śpiewała. - dodaję, siadając z powrotem na skórzanym, czarnym krześle.
- Wiem, ja też, dlatego jestem przekonany, że zrobi karierę - odpowiada, majstrując coś przy konsoli. - Co właściwie tutaj robisz?
- Przyjechałem po pendrive. Potrzebujemy go u nas w domu. Dzisiaj pewnie znowu będziemy starać się pisać - z moich ust wydobywa się lekkie westchnienie.
- Tak, wiem jak u was wygląda wspólne pisanie tekstów - Ed rusza znacząco brwiami. - Kończycie ze zgrzewką piwa na kolanach i z dżojstikiem w ręku - dodaje i oboje zanosimy się krótkim śmiechem.
- Przynajmniej się staramy, tak!? - bronie się, wznosząc ręce w geście kapitulacji.
- A co u ciebie, wiesz, tak bardziej prywatnie? - pyta, a ja czuje jakiś ucisk w żołądku. Spuszczam wzrok na moje splecione palce u rąk.
- Do dupy, ale nie chcę o tym teraz gadać - odpowiadam krótko, a Ed kiwa głową.- Co właściwie cię z nią łączy? - wracam do blondynki.
- Z kim?
- No, z nią, z Nurią, tak? - plątam się i widzę jego mały uśmiech.
- Przyjaźnimy się - odrzeka, a ja patrzę na niego wymownie, oczekując jeszcze jakiś informacji. - Śpiewa w ,,The docks", spotkałem ją tam któregoś dnia i tak się zaczęło - dodaje, a ja odtwarzam sobie w głowie nazwę, którą usłyszałem i dochodzi do mnie, że to muzyczna knajpa na Bloom Street.
W odpowiedzi uśmiecham się nieznacznie. Mój telefon rozbrzmiewa kolejny raz. Wywracam oczami, patrząc na wyświetlacz.
- Chyba będę się zbierał. Mimo cię było zobaczyć Ed, może spotkalibyśmy się kiedyś? - patrzę na niego z wyczekiwaniem.
- Jasne, jakiś klub w sobotę? - pyta, a ja kiwam głową. - Ah no i pozdrów chłopaków, zajrzę do was, ktoś w końcu musi napisać te teksty! - śmieje się, a ja macham mu na pożegnanie i wychodzę ze studia z telefonem przy uchu. Brązowowłosa dziewczyna odbiera po drugiej stronie i od razu rzuca we mnie oskarżeniami.
- Loreen - przerywam jej. - Pracuję, nie mogę teraz rozmawiać - dodaję i po prostu się rozłączam.
Kiedy moje życie się tak skomplikowało?
Zakładam na nos ciemne okulary i wsiadam do samochodu. Wyjeżdżam z parkingu i wtedy przypływa do mnie wspomnienie blondynki o anielskim głosie. Miała do mnie jakąś niechęć, widziałem to. Ed był świadomy, że chciałem się czegoś o niej dowiedzieć, a mimo to szczędził mi informacji. Bo w sumie, po co mi one? Przybliżenie jej osoby wydawało mi się naturalne. To zupełnie tak, gdy chcesz wiedzieć, kto wygrał Ligę Mistrzów, nawet jeśli nie oglądasz piłki nożnej albo jaka będzie pogoda w przyszłym tygodniu, mimo, że wcale nie chcesz ruszać się z domu lub po prostu, co będzie dzisiaj na obiad, choć wcale nie masz apetytu.
Ona była jak jedno z takich pytań, na które koniecznie chcesz znać odpowiedź. Miałem wrażenie, że to dziewczyna z tych o wielu twarzach, która zakłada maskę w niewygodnej sytuacji, która ma mnóstwo sprzecznych emocji w sobie, choć wcale ich nie pokazuje, a jedynym ich obrazem są piosenki, które śpiewa. Jakby była dziewczyną skrywającą masę sekretów i tajemnic, które ja chciałem koniecznie odkryć. I wierzcie mi, nie miałem pojęcia dlaczego. Zupełnie jej nie znałem, a mimo to, wiedziałem, że niebawem znowu się zobaczymy.


Jesteś tą zaprojektowaną dla mnie, odległą nieznajomą, którą dopełnię.
Wiem, że tam jesteś, jesteśmy sobie przeznaczeni.


/Nuria/
Znowu odpływam myślami. Powinnam teraz skupiać się na singlu, ale w mojej głowie miałam całkiem inny obraz. Wypuszczam z ust westchnienie i odchylam się lekko na samochodowym siedzeniu. Za dużo się dzisiaj wydarzyło. Zjeżdżam do restauracji, zapominam zasygnalizować swój manewr, więc jakiś facet z tyłu trąbi na mnie niemiłosiernie. Rozdrażniona wystawiam w jego kierunku środkowy palec. Kretyn. Sylwetka Harrego Stylesa świdrowała w moim umyśle. Wtedy, gdy tak po prostu go zobaczyłam, moje serce lekko zadrżało ze strachu. Uświadomiło mi, że od pewnych wydarzeń nie da się tak najzwyklej uciec, od pewnych osób, od przeszłości. Szczególnie, gdy tak jak teraz, zaczynam istnieć w muzycznym showbiznesie, a ludzie zaczną mnie poznawać. Co będzie, gdy zobaczę się z osobami, z którymi więcej nie chciałam się widzieć, choćby tak jak dziś, w studiu? Zaciskam usta w wąską kreskę i przykładam telefon do ucha.
- Jesteś sam? - pytam Eda.
- Tak, pracuję wciąż.
- Dobrze, przyjadę do ciebie, jaką pizzę Ci zamówić, może być pepperoni? - ustawiam się w kolejce.
- Jasne, czekam w takim razie - słyszę jego śmiech, który poprawia mi humor. - Aha i Nuria? - robi pauzę. - Zrobiłaś na Harrym duże wrażenie, jakby nie patrzeć był pierwszym, który słyszał singiel, to dobry objaw - dodaje, a ja czuje się wyprana z wszystkich emocji.
- To dobrze - szepczę i rozłączam połączenie. Mój telefon ląduje na dnie dużej torby, a ja przecieram twarz dłońmi.
Miałam wrażenie, że stanie się coś niedobrego, coś przed czym tak długo uciekam. I liczyłam na to, że więcej nie spotkam się z Harrym Stylesem, ani z nikim z jego głupiego zespołu, zwłaszcza z nikim z jego głupiego zespołu...
Obraz Nialla mimowolnie przelatuje przez moją głowę, a ucisk w sercu zacieśnia się. I niczego nie pragnę tak bardzo, jak uwolnienia się od tego uczucia straty. Uwolnienia się od niego. Uwolnienia od śmierci Sue. Uwolnienia od wszystkiego, co sprawiało, że z każdym dniem słabłam coraz bardziej.


Mój umysł ucieka do Ciebie, z myślą, że może to dostrzeżesz.
Nie widzę dokąd zawędrował, ale wiem gdzie chciałby być.

 

Docks. h.s. / zakończonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz