John Mayer - XO
*
,,Nikt nie widzi tego, co my widzimy. Oni tylko bezradnie spoglądają."
Ciepła herbata rozlewa się po moim wnętrzu. Mrugam niespokojnie, opierając głowę o ścianę, do której dosunięte jest łóżko. Czekam aż Niall wróci z tostami, rozglądając się po jego sypialni.
Od bankietu minął prawie tydzień, mój teledysk był w przygotowaniu i miał zostać upubliczniony jutro. W tym czasie widywałam się z Edem i moim bratem, który tak jak obiecał, spędzał ze mną jak najwięcej wolnego. W sprawie Sue niewiele się wyjaśniło. Dostałam tylko informację, że za jej zabójstwem stoi najprawdopodobniej ktoś z muzycznego środowiska. To powodowało u mnie strach i jeszcze więcej wątpliwości. Wzdycham przeciągle, gdy Niall pojawia się w porgu z talerzem ciepłych kanapek.
- O czym myślisz? - pyta od razu, a ja nie mogę ukryć małego uśmiechu, ponieważ zauważył, że coś mnie trapi.
- O wielu rzeczach - odrzekam zgodnie z prawdą. - Muszę ci się przyznać do czegoś...- zaczynam, a blondyn przysiada obok, słuchając uważnie. - Gdy zobaczyliśmy się w studiu byłam przerażona, bo wydawało mi się, że się zmieniłeś i oboje już nic o sobie nie wiemy. - Nie miałam pojęcia dlaczego mój głos zaczął się łamać. - Że już nie mamy nic wspólnego, o Boże, to było takie okropne uczucie - Niall przyciąga mnie do mocnego uścisku.
- Mieliśmy do tego nie wracać! - krzyczy prosto w moje włosy. - Wciąż jestem takim mądrym, cudownym człowiekiem, jakim byłem - szczerzy się, a ja śmieję się cicho z jego uwagi.
- Z pewnością! - uderzam go lekko.
- Też dostałaś takiego sms'a od mamy? - pyta, pokazując mi swój telefon. Patrze krótko na wyświetlacz, wiadomość od naszej rodzicielki, która w euforii przyznaje, że widziała wywiad z bankietu i jest szczęśliwa, że wreszcie wyjaśniliśmy wszystko. Uśmiecham się delikatnie i kiwam twierdząco głową. Wtuliłam się mocniej w ramię Horana. Mając jego przy sobie, wierzyłam, że wszystko się ułoży.
- Może zejdziemy na dół? Zaraz ma przyjść Ed, pomoże nam pisać piosenki - mruga do mnie, a ja potakuje lekko głową, starając się odepchnąć wszystkie myśli.
Jestem ciekawa, czy Harry również się pojawi, ponieważ nie kontaktowaliśmy się od bankietu. Cóż, wolne chwile spędzał we wschodniej części Londynu, w swoim mieszkaniu, gdzie chwilowo przebywała jego mama i to było w pełni zrozumiałe, zważając na stan w jakim się znajdowała.
Gdy schodzimy na dół, Zayn bije Liama czymś po głowie, a Louis krzyczy na piłkarzy Manchesteru, którzy właśnie stracili bramkę. Uśmiecham się lekko i przysiadam obok Tomlinsona. Szatyn patrzy po chwili na mnie, a jego niebieskie tęczówki spotykają się z moimi.
- Harry będzie za piętnaście minut - szepta.
Rozchylam lekko wargi, ponieważ wcale nie pytałam o Stylesa. Wzruszam lekko ramionami. Próbuję skupić się na meczu i kibicować wspólnie z Lou. Czas mija mi niesamowicie szybko, gdy oglądam piłkarzy na murawie i nie słyszę nawet dzwonka do drzwi. Lekkie zamieszanie w korytarzu apartamentowca chłopaków jednak mnie otrzeźwia.
- Jesteśmy! - ochrypły głos Harrego niesie się po przestrzeni. Zielonooki wchodzi razem z Edem, niosąc torby z posiłkami na wynos.
- Taak! Jedzenie! - Niall podbiega do nich.
Zagryzam lekko wargi, próbując powstrzymać chichot. Nie mogę nic poradzić na to, że obserwuję, jak Styles ściąga swoją beanie i poprawia włosy. Łapie moje spojrzenie, więc uśmiecham się.
- Zjadłeś przed chwilą trzy tosty, Horan! - jęczy Liam.
Irlandczyk pokazuje mu język i siłą wyrywa Edowi z rąk papierową torbę z chińszczyzną.
- Czy on zawsze był taki nieznośny? - rudzielec opada obok mnie na kanapę.
- Zaufaj, bywalo gorzej - podnoszę ręce do góry i zerkam kątem oka na chłopaków, którzy rozsiedli się w kręgu.
- Nie kłam, jestem cudownym bratem! - uśmiecha się szeroko i mruga szybko powiekami jak dziewczyna. To prwada, może oprócz ostatniego półtora roku, ale mieliśmy przecież do tego nie wracać.
- Absolutnie nie - kiwam głową, a reszta wydaje się być zaciekawiona naszymi relacjami z dzieciństwa, dlatego kontynuuje. - Straszył wszystkich chłopaków, z którymi chodziłam na randki, mówiąc, że wie, gdzie tata trzyma pistolet i nie zawaha się go użyć - prycham zabawnie, a fala śmiechu przechodzi przez towarzystwo w salonie.
- Oh proszę cię, wyświadczałem ci przysługę!
- Tak, a jak zamknąłeś Joy'emu Burstowi drzwi przed nosem, mówiąc mu, że jestem lesbijką i nie jestem zainteresowana jego osobą!? - podpieram się pod boki, a Liam śmieje się tak głośno, że pewnie słychać go w całym sąsiedztwie. - A tak się składa, że on był naprawdę słodki.
- Był burakiem! - Niall naburmusza się, przedrzeźniając moją minę. Uderzam go lekko w ramię.
- Całe szczęście, że potem ci przeszło!
- Nigdy mi nie przeszło, zawsze będę groził twoim chłopakom! - wypina dumnie pierś, a ja przeczesuje jego włosy.
Śmieje się, bo mam wrażenie, że znowu jesteśmy piętnastolatkami i wszystko wydaje się prostsze.
- Więc tak Ed, Niall jest prawdopodobnie najbardziej nieznośną osobą na świecie! - wywracam oczami.
Zanim Horan mnie ripostuje, słyszę głos Harrego:
- W sumie znam kogoś, kto jednak go przebija.
- Kogo? - unoszę brwi.
- Ciebie - szczerzy się, a reszta zanosi śmiechem. Zgarniam poduszkę z oparcia i uderzam w niego mocno dotąd, dopóki Styles nie spada z pufy.
- Jaka jestem, powtórz! - obijam go elementem pościeli i kiedy wydaje mi się, że szatyn powoli się poddaje, bo śmiech zabiera mu energię, on podnosi się z podłogi i przerzuca sobie moją sylwetkę przez ramię.
- Wolę zginąć niż zaprzeczyć - chichocze, a ja biję go pięściami po plecach.
- Heeej, Niall, miałeś mnie bronić! - krzyczę w kierunku brata, ale on jedynie wzrusza ramionami. Zostajemy odprowadzeni przez salwę śmiechów chłopaków, a potem spostrzegam, ż Harry kieruje się na góre.
- To sie nazywa napaść! - wytykam Harremu, gdy w końcu stawia mnie na ziemie, w pokoju, w którym jeszcze nie byłam.
- Nie, to sie nazywa zemsta - cmoka. Rozglądam się po wnętrzu i dochodzi do mnie, że to sypialnia zielonookiego. Zerkam na ramki ze zdjęciami, całkowicie zapominając, że znaleźliśmy się tu przez żarty.
- To twoja siostra? - pytam, pokazując mu fotografię w szarej ramce.
Chłopak w odpowiedzi jedynie kiwa głową i rozsiada się na swoim łóżku. Obserwują blondwłosą dziewczynę i zdaję sobie sprawę, że widziałam ją w szpitalu oraz że jest niesamowicie podobna do Harrego. Ciekawe czy są takim rodzeństwem jak ja i Niall?
- Kocham ją - mówi krótko. - Dlatego rozumiem jak bardzo bolała cię sprawa z Horanem - uśmiecha się lekko, więc odwzajemniam gest. Cieszę się, że nie ma do mnie żalu o zatajenie informacji o Niallu. Oglądam dalej ramki ze zdjęciami i wybucham niekontrolowanym śmiechem, gdy widzę małego dzieciaka na rowerze.
- Nie wierzę, Hazz, to na pewno nie ty - przykładam rękę do ust, pokazując mu obiekt mojego chichotu.
- Rozczaruje cię, to ja! Słodki ośmiolatek, łamacz kobiecych serc - rusza sugestywnie brwiami.
- Proszę, pokaż mi więcej zdjęć z twojego dzieciństwa! - błagam. Styles wywraca oczami, ale wskazuje mi ręką półkę z książkami, gdzie umieszczony jest album. Biorę go i dosiadam się do chłopaka na jego łóżku. Opieram się lekko o jego bok i delikatnie przewracam karty, oglądając powoli fotografie i pytajac o różne szczegóły.
- Nie wiedziałam, że jesteś taki sentymentalny! Spodziewałam się tutaj tylko okresu twojego dzieciństwa, a nie aktualnych zdjęć! - wołam zabawnie, patrząc na kadr chłopaków z trasy.
- Lubię mieć je wywołane, to wszystko - wytyka mi język i próbuje łaskotać, ale skutecznie odpieram jego ataki.
- Byłeś takim słodkim dzieckiem - moje spojrzenie ląduje na małym Harrym, jego loczkach i dołkach w policzkach.
- Ugh, nadal jestem słodki - oburza się.
- Zapomnij - kiwam przecząco głową.
Szatyn prycha kpiarsko i przyciąga mnie do siebie, umieszczając ręce po moich bokach. Spodziewam się, że znowu podejmie próbę łaskotania mnie, ale nic takiego nie następuje. Leżymy po prostu splątani na jego łóżku, oglądając zdjęcia, a jego oddech czuję gdzieś z boku mojej szyi i mogę przysiąc, że opanowują mnie dziwne emocje.
Krzyk Eda i jego wejście do sypialni, przerywają nam tę gęstniejącą atmosferę.
- Radziłbym się pospieszyć...z czymkolwiek co robicie - waha się. - Niall zżera drugie opakowanie chińszczyzny, poza tym mieliśmy pisać - cmoka charakterystycznie, a ja wraz z Harrym podnoszę się z łóżka na te słowa.
Gdy tylko przechodzimy przez próg, rudzielec rzuca nam mały uśmiech, którego nie potrafię w żaden sposób rozszyfrować.
CZYTASZ
Docks. h.s. / zakończony
Fiksi PenggemarCo poświęciłeś dla sławy? Czy było warto? Skomplikowana historia ludzi, którzy nie mają nic prócz wątpliwości, niezadanych pytań i kliku ułożonych piosenek. Śmierć, życie, rozstania, powroty, przyjaźń, miłość. Muzyka, która prowadzi na szczyt popul...