Bulimia

2.3K 111 34
                                    

10 głosów i wlatuje odrazu następny rozdział.

*puk puk*
Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Dzień dobry panno Scarlett. Pobudka i ważenie. - powiedziała miłym głosem jakaś pielęgniarka.

-Dzień dobry -  odpowiedziałam zaspanym głosem - Która godzina?

-Jest siódma - uśmiechneła się.- No chodź, wstawaj. Muszę cie zważyć.

Mozolnie wstałam i chciałam wejść na wagę.

- Najpierw zdejmij bluzę - upomniała mnie pielęgniarka- I stań na wagę tyłem abyś nie widziała swojej wagi.

Zdjełam posłusznie bluze po czym powiedziałam.
- Proszę mogę zobaczyć swoją wagę?

- Nie ma takiej możliwości. Moge ci jedynie powiedzieć że ważysz za mało - rzekła kobieta

Westchnełam.

Pani powiedziała że mogę iść jeszcze spać a chwilę później wyszła.

Leżałam na łóżku nieruchomo przez 20 minut. Nagle wpadłam na pomysł. Ubrałam bluzę i dresy. Założyłam kapcie i poszłam do pokoju pielęgniarek. Pokoje pielęgniarek były na końcu korytarza na każdym piętrze.

-Dzień dobry - zapukałam.

- Witaj Scarlett - Odpowiedziały trzy pielęgniarki prawie jednocześnie. - Co cię tu sprowadza - Dodała jedna.

-Otórz mam dużo ubrań i czy nie znalazł by się dla mnie jakiś karton abym mogła niektóre włożyć pod łóżko? - uprzejmie zapytałam.

- Chyba tak. Mamy tu jeden. - odpowiedziała pani która rano mnie ważyła.

Pielęgniarka podała mi karton a na dowidzenia pzypomniała o zajęciach z psychiatrą o 12:00.

Wróciłam do pokoju. Tam wziełam karton i położyłam na ziemię. Przypomniało mi się że przewoziłam niektóre kosmetyki w plastikowej torbie.

Nachyliłam się nad torbą i zaczełam prowokować wymioty. Wymiotowałam 15 minut. Była to krew i żółć żołądkowa.

Zawiązałam torbę i włożyłam do kartonu a karton włożyłam pod łóżko

Dla większości wydało by się to obrzydliwe ale dla mnie w tym momencie nie było ani trochę.
 
Za 8 minut miało być sniadanie.
zaczełam się ogarniać. Ubrałam się i uczesałam. I ruszyłam do sali obiadowej. Usiadłam obok Tylera.

-hej-powiedziałam
- Hejka- mrugnął.

Na śniadanie były naleśniki. Nawet anorektyczki je jadły bo podobno były takie dobre. Ja myślałam jak uniknąć jedzenia.

-Tyler chesz moją porcje? - uśmiechnełam się

-Nie ma mowy. Poczekam tu aż zjesz. Martwię się o ciebie- odpowiedział

Byłam na niego wkurzona

Jakaś pielęgniarka kazala mu iść. Odetchnełam. Ale kobieta stanęla  przy mnie mówiąc ze popatrzy jak jem. Wpychałam naleśniki obficie polane słodkim sosem. W oczach miałam łzy. Błagałam pielęgniarke czy moge już nie jeść a ona pokiwała przecząco głową. Po 40 minutach obfitego płaczu skończyłam je jeść. Byłam załamana.   Chciałam pobiec do łazienki ale pani mi zabroniła. Miałam 50 min odczekac siedząc w pokoju.

Zaprowadziła mnie pod same drzwi i zamkneła. Siedziałam w pokoju i zaczełam głęboko płakać. Wyjełam z pod łóżka siatkę. Czułam jej okropny zapach ale załamana prowokowałam wymioty. Mineło 10 minut, 20... i trzydzieści. Skończyłam jak zobaczyłam krew.

Poczułam się dobrze. Taka lekka. Zawiązałam siatkę i schowałam. Położyłam się na łóżku pod kołdrą. Za 1,5 godziny miałam psychiatre. Nie nawidziłam codziennej monotonności.

7:00 -ważenie
9:00 - śniadanie
12:00- psychiatra
14:00 -obiad
16:00-spacer
18:00 - kolacja

Wszystko o pełnych godzinach. Od jutra miała być też szkoła. O 11 poszłam do łazienki ukrywając siatkę za brudnymi ubraniami. Wylałam jej zawartosc do toalety i spuscilam wode. Umyłam ja pod prysznicem po czym sama się wykąpałam.

O 11:50 ruszyłam na spotkanie z psychologiem.

-Dzień dobry - pzywitałam się.

Pokój psychiatry był mały. Na każdej ścianie regały z książkami. Na środku duże biurko z dwoma krzesłami.

Spotkanie było dziwne. Nie było pytań bez pośrednio o chorobę. Było o rodzinie i znajomych.

13:30
Leżę w łóżku z telefonem w ręku. Pisze kolejny wpis na Pro Anie. Gdzie jestem i jak próbuje uniknąć jedzenia.

Następnie miał być obiad i strasznie się go bałam. Ruszyłam na obiad.
Był rosół który wylałam pod stół. Następnie drugie danie. Ryż polany jakąś ciapką zchowałam do kieszeni.

Tyler był zaskoczony że tak szybko "zjadłam" ja uśmiechnełam się i pobiegłam do pokoju. Zdjełam ubrania i w bieliznie położyłam się do łóżka.

16:00
Nie poszłam na spacer. Znalazłam długopis który wziełam tutaj.

Założyłam buta i stanełam na nim.

Usłyszałam trzask łamiącego się plastiku.

Jestem taka spasiona że wszystko psuje. Chwyciłam kawałek ostrego plastiku i zaczełam robić kreski po ciele. Nie było krwi wogule.

Szukałam dalej. Przypomniało mi się że w jednych spodniach ukryłam żyletkę. Uf znalazłam. Cięłam się. Najpierw po nadgarstach. Krew spływała na drewnianą podłogę. Całe ręce we krwi. Później nogi od ud do kostek. Ciełam się 1,5 godziny cała byłam we krwi. Czy ktoś mi może pomóc. Zrobiło mi się słabo. Bardzo słabo.

Mia, Ana pomóżcie mi - szeptałam

Przymknełam oczy...

______________________________________
Ms. Anonimowa
☆729 słów☆
D

ziś chaotyczny rozdział. Następne będą miały więcej opisów. Jak myślicie co się dalej stanie? 10 głosów i wrzucam następną część. Niech aktywność powróci. Błagam.

motylek/Pro Ana  *anoreksja*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz