Dziś prawie 800 słów więcej. Taka mała nagroda za obsuwę. Enjoy!
Tego dnia słońce dawało z siebie wszystko, zalewając ciepłym blaskiem większą część Anglii. W radiu ściszonym do nieprzeszkadzającego, po prostu grającego gdzieś w tle szumu, leciała kolejna jazzowa piosenka, w której rytm Harry stukał palcami o schody, na których siedział. Draco krzątał się po kuchni, gawędząc z właścicielami nadrzecznego domku, którzy poprzedniego wieczoru zaproponowali im nocleg. Opowiedzieli im zmyśloną historię o tym, jak wracając od znajomego z końca kraju, ktoś ich okradł i pozbawił wszystkich wartościowych rzeczy, a blondyn wtedy zgrabnie zdjął z palca swój pierścień i za plecami schował go do kieszeni spodni Harry'ego. Opowiedziana historia mijała się z prawdą (chociaż chyba właściwiej byłoby powiedzieć, że nigdy nawet obok niej nie leżała...), ale nie mogli mieć wyrzutów sumienia, posługując się nią. W ten sposób mugole nie dowiadywali się niczego, o czym nie mogli wiedzieć, a to oznaczało, że zarówno oni, jak i ich magiczny świat byli bezpieczni. No i na wstępie nie mogli oczekiwać od nich żadnej kosztownej zapłaty.
W pewnym momencie brunet dostrzegł w trawie ślicznego, dużego chrabąszcza. Lśnił w słońcu, niczym skropiony benzyną i przebierał szybko nóżkami w bezustannych próbach obrócenia się na brzuch. Harry nachylił się nieco i pomógł mu w tym. Stworzenie obejrzało się na niego, poruszyło czułkami w dziwnym geście podziękowania i zaczęło kręcić się w kółko na ziemi. Właściwie to dlaczego z niej wyszedł? Czy nie powinien już spać? Gryfon obejrzał się przez ramię i dostrzegł Malfoya dyskutującego ze starszą kobietą. Otworzył usta, żeby pokazać mu zwierzątko, ale wtedy przed oczami przeleciał mu jasny warkocz. Śliczna dziewczyna w akompaniamencie swojego melodyjnego śmiechu uwiesiła się na ramieniu Ślizgona i szepnęła mu coś do ucha. Zadowolony z jej słów Draco uśmiechnął się i kiwnął jej głową, również coś odszeptując. Gryfon natychmiast zamknął usta i odwrócił głowę, by już dłużej nie musieć patrzeć na tamtą dwójkę. Poczuł ukłucie na wysokości serca i nagle jego ramiona stały się strasznie ciężkie, zupełnie jakby usiadły na nich dwa olbrzymie orły. Nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek czuł coś podobnego, ale paradoksalnie doskonale wiedział jak nazwać to uczucie.
Ach, tak. Zazdrość.
Patrzył, jak stworzenie zagrzebało się odrobinę w ziemi i uciekło, a potem zwrócił głowę w kierunku nieba i odetchnął głęboko. Zapach świeżego prania unosił się w powietrzu, mieszając się z wonią świeżo skoszonej trawy i tym samym tworząc najlepszą mieszankę, jakiej mógł w tej chwili potrzebować. Działała na niego uspokajająco, a chłodny wiatr poruszając wilgotnymi ubraniami i pościelą, pomagał mu uporządkować rozbiegane myśli. Czy to mogła być zazdrość? Przecież patrząc na to trzeźwo, jego i Draco nie łączył żaden związek. Nawet nie wiedział, czy chłopak cokolwiek do niego czuje, więc analogicznie nie śmiał nawet marzyć o wejściu z nim w głębszą relację. Ba- on sam nie wiedział, co tak właściwie myśli o blondynie. No, bo okej, faktycznie czasami jego serce robiło różne dziwne rzeczy w reakcji na gesty tego chłopaka, czy nawet na samą tylko jego bliskość, ale z pewnością nie był w nim zakochany. Może ewentualnie się odrobinę zauroczył. W końcu, jak się nie zauroczyć w takich warunkach? Kiedy ktoś, kto od zawsze wzbudzał twoje zainteresowanie, w pewnym momencie zaczął okazywać ci swoją sympatię? To normalne, że zaczynasz wtedy dostrzegać coraz więcej jego zalet i zaczyna ci się coraz bardziej podobać jego towarzystwo. I tyle.
W teorii Draco mógł się umawiać z kim chciał i kiedy chciał, a Harry nie mógł mieć z tym żadnego problemu. Dziewczyny zawsze do niego lgnęły. Wystarczyło spojrzeć na niego w klasie albo na korytarzach. Za każdym razem, gdy był w towarzystwie, płeć piękna wlepiała w niego spojrzenia. I to nie tylko Ślizgonki. Nie trudno było zauważyć przedstawicielki reszty domów, które wariowały na jego punkcie do tego stopnia, że pod poduszkami trzymały jego zdjęcia. Był przystojny, bogaty, a dodatkowo większość dziewcząt w tym wieku miała fioła na punkcie „niegrzecznych chłopców", którym Malfoy niezaprzeczalnie był. Nie zakochiwały się w nim, a przynajmniej nie większość z nich. Niektóre faktycznie przejawiały objawy masochizmu i wyobrażały sobie dom, drzewo i trójkę jasnowłosych dzieci, ale trzy czwarte jego fanek patrzyło na niego wyłącznie przez pryzmat tego, co znajdowało się na zewnątrz. Nie wnikały w to, co było w środku, bo to ich nie obchodziło. Nie musiały go znać, żeby marzyć o wkręceniu się w jego rodzinę. Nie chciały poznać go bliżej, bo bały się, że dalej kryje się tylko więcej problemów.
CZYTASZ
Home | Drarry fanfiction
FanfictionO tym, jak podstępnie ukryty świstoklik połączył dwójkę chłopaków miłością, w nastroju zmieniających się pór roku i podróży, która już na zawsze miała odmienić ich życie. Zapraszam na historię o powrocie do domu, przekraczaniu barier w uczuciach i...