Rozdział dwudziesty siódmy

1.6K 121 25
                                    




Czas nigdy nie był sprzymierzeńcem Harry'ego i wszyscy, którzy przebywali w jego otoczeniu, doskonale zdawali sobie z tego sprawę.

Chłopak często wbiegał na lekcje spóźniony, mimo że wiedział, że tak nie wypada. Zresztą, spóźnił się nawet pierwszego dnia nauki w szkole, a potem nie zdążył na kolejne rozpoczęcie roku, nawet jeśli to nie do końca było z jego winy, a bardziej pewnego skrzata. Nawet na rozpoczęcie szóstej klasy widowiskowo się spóźnił i zarobił wtedy całe mnóstwo ujemnych punktów od Snape'a, za „mugolski strój". Podsłuchiwanie Malfoya nie wyszło mu wtedy najlepiej i dobrze, że Nimfadora w ogóle go wtedy z tego wyciągnęła. Regularnie spóźniał się również na lekcje jeszcze zanim trafił do Hogwartu. A czas, który spędzał w towarzystwie swoich przyjaciół, ten dobry, przyjemny czas, zawsze kończył się zbyt szybko, by zostać zastąpionym tym gorszym- przesiąkniętym strachem o życie swoje i ich, a także obowiązkiem ratowania tego, na czym mu zależało. Chciał, żeby beztroskie chwile trwały dłużej, ale one nigdy nie chciały tego samego i musiał wracać do chłodnych realiów równie szybko i często, jak od nich uciekał. Czy raczej- starał się uciekać. Dobre czasy szybko mijały i życie znów wystawiało go na coraz to gorsze próby.

Dlatego, wbrew wszystkiemu, co dobre i słuszne, czas po rozpoczęciu nowego roku zaczął mknąć, jak szalony. Wiosna nadeszła więc zdecydowanie zbyt szybko, by zdołali się na nią odpowiednio przygotować, a całe to zamieszanie ostatnich dni przed ich wyprowadzką coraz częściej przyprawiało obu chłopaków o zawroty głowy. Właściwie nikt tak naprawdę nie mówił o tym, że wyjadą w ciągu następnego tygodnia, ale to nie była rzecz, którą trzeba było powiedzieć głośno. Wszyscy po prostu o tym wiedzieli, a Olivia chodziła z nosem przy ziemi. Oczywiście nie dosłownie. Gregory, gdy tylko zastawał ją w tym smętnym stanie, zawsze klepał ją po łopatce i zapraszał do wspólnego oglądania wyścigów konnych w telewizji. Razem z nimi, ma się rozumieć. I zawsze dziwnym sposobem to poprawiało dziewczynie nastrój.

Ale i tak w końcu nadszedł ten dzień, którego z jednej strony obaj nie mogli się doczekać, a z drugiej... którego nigdy nie chcieliby doświadczyć. Było tak wiele za i przeciw ich wyruszeniu w dalszą drogę, ale i tak zawsze wygrywały powody, dla których powinni to zrobić. W końcu na ich czele jaśniał powrót do Hogwartu, a tego nie dało się zastąpić żadnym wygodnym łóżkiem i własnym pokojem na poddaszu, w domku gdzieś daleko od ich prawdziwego domu. Nawet jeśli przyzwyczaili się już do takiego stanu rzeczy i nawet jeśli jakaś ich cząstka nie chciała nigdy opuszczać tego miejsca i tych ludzi. Może nie mieli wielkich możliwości wyboru w tej sprawie, ale i tak czasem zdarzało im się odlatywać w myśli, zaczynające się od „A co by było, gdyby...?".

Ostatniej nocy nie mogli zasnąć. Może to wina tego, że kochali się ze sobą tak długo, by zamiast zmęczenia odczuwać rozbudzenie, a może to był po prostu stres. Tak czy inaczej, leżeli przez dłuższy czas, nie odzywając się do siebie ani słowem. Harry odpoczywał z głową na klatce starszego chłopaka, kreśląc palcami kółka na jego brzuchu. Trwało to od dobrych trzydziestu minut, więc brunet wiedział, że chłopak nie śpi tylko przez jego wciąż nierówny oddech. I fakt, że jego dłoń co jakiś czas poruszała się między jego ciemnymi włosami, rozczesując je i burząc na zmianę. Obaj próbowali sobie poradzić z nadchodzącą zmianą na swój własny, milczący sposób.

Harry nienawidził pożegnań, ale to chyba tylko dlatego, że w całym swoim życiu miał niewiele okazji do tego, by pożegnać się z kimś, kto miał go niedługo opuścić. Ludzie po prostu w pewnym momencie znikali. Tak, jak jego rodzice, czy Syriusz. Dlatego na myśl o tym, że za kilka godzin będzie musiał powiedzieć im wszystkim „do widzenia", nawet jeśli doskonale wiedział, że już więcej się nie zobaczą, coś skręcało mu się w żołądku. A kiedy dochodziła do tego dość przerażająca wizja spędzenia jeszcze co najmniej miesiąca w podróży, gdzie ponownie będą musieli się o wszystko martwić i jakoś zarobić na jedzenie i nocleg... po prostu nie było mowy o spokojnym śnie.

Home | Drarry fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz