*Ray*
Zack porwał mnie z psychiatryka. To, że nie miałam butów, wszystko utrudniało. Chłopak musiał nieść mnie pod pachą, bym nie spowalniała ucieczki poprzez poranienie sobie stóp. To nawet lepiej, bo nie potrafię biegać zbyt szybko.
— GDZIE TERAZ?! — wrzasnął. W jego głosie słychać było panikę.
Zaczęłam myśleć. Jak najszybciej i jak najlogiczniej. Chłopak mnie potrzebował. Nie wybaczyłabym sobie, gdybym znów go straciła.
Służby znają poziom inteligencji Zacka. Nie znają natomiast mojego. Co więcej - istnieje szansa, że nawet nie wiedzą o porwaniu mnie. Inaczej. O porwaniu mogą wiedzieć, ale informacje takie, jak tożsamość ofiary, nie docierają tak szybko do wszystkich. Jest to informacja raczej mało znacząca. Jestem zakwalifikowana, jako człowiek. Tyle wiedzą. To właśnie daje nam sporą przewagę.
Zack myśli w prosty sposób. Uciekłby tam, gdzie nie ma ludzi. Właśnie takie są ogólne założenia. Tak więc, należy postąpić w sposób kompletnie odwrotny. Zamiast do pobliskiego lasu, udać się do miasta, omijając oczywiście ruchliwe uliczki. Trzeba w końcu pamiętać, że facet w bandażach, z kosą i ubraniem zabrudzonym krwią, jest dosyć niecodziennym widokiem.
— Csii! — przyłożyłam palec do ust na znak, by tak się nie darł — Kieruj się do miasta! — szepnęłam głośno.
— Ocipiałaś?! — pisnął równym tonem. Pomimo wszystko, posłuchał się mnie.
Wbiegliśmy w dość wąską szparę między budynkami. Kosa niemal szorowała ostrzem po jednej ze ścian.
Rozglądałam się chwilę wokoło, w poszukiwaniu jakiegoś schronienia. Na końcu tej uliczki, znajdowało się miejsce idealne. Nasze zbawienie. Niebieska, prostokątna budka.
(Nie, to nie Tardis 😆 ~ autorka)
— Tam! — wskazałam na przenośną toaletę — Kosę ukryj w śmietniku!
Dobrze wiedziałam, że smród byłby w stanie świetnie zamaskować wszelki zapach, a co za tym idzie - zmylić trop. Do tego spaliny, unoszące się w powietrzu oraz kałuże, po których biegł chłopak, były nam tak sprzyjające, że sama nie wierzyłam w nasze szczęście.
— Moja kosa... — skrzywił się, jednak wykonał posłusznie polecenie. Cieszyłam się w duchu, że tak łatwo ze mną współpracował — Będziesz ją czyścić — mruknął, otwierając kontener.
Albo mi się wydaje, albo Zack nagle zaczął przykładać wagę do rzeczy materialnych. To dziwne, nie tak go zapamiętałam.
Chłopak wrzucił broń i zatrzasnął za nią klapę. Otworzył na oścież drzwi do toi-toi'a, a następnie po prostu mnie tam wepchnął. Miałam szczęście, że deska klozetowa była zamknięta. Inaczej najprawdopodobniej wpadłabym do środka, przez stratę równowagi.
CZYTASZ
Jestem [Zack x Rachel]
FanfictionZackowi wraz z Rachel udaje się zbiec policji. Znajdują bezpieczne miejsce. Osiedlają się w nim na jakiś czas, by zaplanować dalsze działania. Zack poświęca sporo uwagi swojej Ray, przez co zauważa, że coś jest z nią nie tak. Dziewczyna ukrywa pewie...