11. Prawda wypłynęła na powierzchnię

525 51 18
                                    

*Zack*

Siedzieliśmy z Ray przy stole w środku nocy, próbując przetrawić to, co się właśnie stało. Nie, "przetrawić" to złe słowo. Już za dużo przetrawionego jedzenia dzisiaj widziałem.

Kuźwa, zaraz rzygnę, a potem zarzygam jeszcze te rzygi. Tak.

Wziąłem głęboki wdech i zacząłem spokojnie rozmowę, jak dorosły, poważny człowiek.

— Co to, do złotej rybki, było?

Rachel jedynie bardziej skuliła się na krześle. Trzęsła się, choć noc była wręcz gorąca. Upalna w sensie, ja pindole.

— Ray? — zapytałem raz jeszcze.

— P-przepraszam, że to z-zobaczyłeś... — wyjąkała cichutko — T-to zawstydzające... Moglibyśmy o tym... Zapomnieć...?

— Pff, nie — prychnąłem — Najpierw jesz tyle, co kot napłakał, a potem odwalasz takie coś. Co ty odpierdalasz?

— B-bo... — dość głośno przełknęła ślinę — To taka... Taka dieta... — odwróciła wzrok.

— Na chuj ci dieta? — uniosłem brew.

— By stracić na wadze... — wyjaśniła krótko.

— Stracić? Stracić to ty możesz kończyny, jeśli dalej będziesz odwalać takie rzeczy — wstałem i podszedłem do niej. Chwyciłem jej rękę i zamachałem nią w powietrzu. Mała trupia rączka normalnie. Nawet nie stawiała oporu — No zobacz, sama skóra i kości!

Blondynka przyciągnęła dłoń do siebie.

— To nieprawda...

— Nieprawda? Mówisz mi teraz, że kłamię, he?

— N-nie! To nie tak! Uh, ja... Ty po prostu tego nie widzisz... — rozpuściła włosy i zakryła się nimi.

— Problemów ze wzrokiem też nie mam, mała — przewróciłem oczami — W łazience widziałem wagę. Zobaczymy, czym jest to twoje "za dużo" — bez wahania pociągnąłem ją za dłoń do kibla.

Rachel spojrzała to na mnie, to na urządzenie. Ponagliłem ją lekkim popchnięcieć.

Po raz kolejny przełknęła ślinę, a następnie rozpięła bluzę.

Przygryzłem policzek od środka patrząc, jak powoli się rozbiera. Całe wewnętrzne łaskotanie zniknęło, gdy zdjęła bluzkę. Miała jakiś tam materiał na cycki, których w sumie nie miała... Ale to brzuch zaniepokoił mnie najbardziej. Był cholernie wklęsły. Kości biodrowe wystawały bardziej, niż u mnie. Wyglądały, jakby zaraz miały przebić się przez skórę. Plecy natomiast... Ja pierdole... Dało się zobaczyć dosłownie cały kręgosłup. W jego miejscu skóra była znacznie ciemniejsza, a w niektórych miejscach pojawiły się małe strupki.

Gdy zdjęła spodnie, widziałem jak pomimo swojego wieku, ma dużą przerwę między udami. Nie, to nie były uda. To były patyki cieńsze od mojego ramienia.

Dziewczyna starała się zakryć włosami. Tylko one były tutaj zadbane. Zdziwiłem się, że pomimo stanu reszty ciała, one pozostały gęste i lśniące.

Ja pierdole, Ray... Coś ty znowu narobiła...

Mała weszła na wagę. Cyferki pokazały trzydzieści cztery kropka pięć. To chyba znaczyło pół 34,5 kilograma...

Byłem wręcz wściekły.

— Co to ma być?! — wskazałem na urządzenie.

Jasnowłosa natychmiast zeszła, a wynik po paru sekundach zniknął.

— W-wiem, że dużo... — zatrzęsła się.

— Dużo?! Ray, do cholery! — sam wlazłem na wagę w ubraniu, a ta pokazała 76,6 — To jest mało przy moim wzroście, debilko! — wskazałem na liczby — Co ty w ogóle odwalasz?! — nawrzeszczałem na nią.

Przerażona zaczęła szybko się ubierać. Przerwałem jej to i zrzuciłem z niej niedbale naciągniętą bluzę. Przytargałem Ray do lustra i pokazałem jej odbicie.

Z oczu zaczęły płynąć jej łzy.

— Czy ty siebie w ogóle widzisz? — wskazałem na wystające kości. Jasnowłosa nawet nie chciała patrzeć — WIDZISZ?! — powtórzyłem głośniej.

— P-przestań... Proszę... — zamknęła oczy.

— Nie przestanę! — z łatwością wziąłem ją na ręce. Była leciutka, jak piórko. Posadziłem ją na blacie w kuchni, a następnie wyjąłem z szafki czekoladę. Włożyłem jej w ręce — Jedz — syknąłem.

— A-ale Zack, j-ja nie mogę...

— J-jedz mówię! — mój głos lekko się zarwał — Głucha jesteś?!

— Przestań... — szepnęła — Nie mogę tego zjeść... — przełknęła głośno ślinę.

...

Poczułem, jak ręce zaczynają mi drżeć. Szybko zacisnąłem je w pięści, nie chcąc dawać po sobie niczego znać.

Nawet nie wiem kiedy kolana tak łatwo się ugięły. Najzwyczajniej w świecie uklękłem na podłodze. Otworzyłem usta, chcąc coś powiedzieć, a one drżały.

— D-dlaczego... Dlaczego mi to robisz, Rachel... — spuściłem głowę.

Dziewczyna szybko zeskoczyła ze stołu i usiadła przede mną.

— Zack? Wszystko w porządku? — zapytała, widząc mój stan.

— D-dajesz mi bliskość, nadzieję... Po cholerę, skoro chcesz m-mnie opuścić...

— C-co? — poczułem dotyk jej szczupłej dłoni na ramieniu. Szybko strzepnąłem ją z siebie.

— PO CHOLERĘ?!

Przyłożyłem ręce do twarzy, chcąc ukryć swój stan. Zrobiło mi się chłodno. W piersi starałem się zdusić szloch i w jakiś sposób powstrzymać łzy. Nie udało mi się jednak zatrzymać niekontrolowanego pociągnięcia nosem.

Płakałem. Byłem tego pewny. Jak mocno bym się nie zapierał, emocja była silniejsza. Niszczyła mnie od środka. Pokazywała słabość, poniżała... Szlag... Kurwa mać...

— Zakku... — wyszeptała.

Nie musiałem widzieć. Czułem, jak wpycha mi się na kolana i uwiesza, jak koala, oplatając mnie zarówno rękami, jak i nogami.

— C-co ty odwalasz...

— Zack, ja... Nie chcę cię opuszczać...

Jestem [Zack x Rachel]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz