15. Kąpiel

383 33 29
                                    

*Rachel*

— Hej, Zack? Może pomóc ci się umyć? — zagadnęłam, gdy ten wycierał akurat buzię w rękaw.

— A co ja, kaleka? — burknął.

— Po prostu zwykle ciężko jest umyć plecy, więc pomyślałam, że mogę być tu przydatna — wzruszyłam ramionami.

— Ta, ta, co jeszcze? Może siurka od razu?

— Myślę, że z tym już sobie poradzisz... — wymamrotałam.

— A może jednak? — zaśmiał się — W małolacie budzą się dziwne żądze, Raya dorasta! — wstał — Robi się zboczona!

— Nic z tych rzeczy, od pasa w dół zakryje cię piana — wyjaśniłam szybko.

— Nie znasz się na żartach — prychnął, by następnie pomaszerować prosto do łazienki.

Ruszyłam za nim, zatrzymując się przed samymi drzwiami. Oparłam się o nie, gdy tylko je zamknął. Zapatrzyłam się w sufit, czekając na znak, że mogę wejść do środka.

Moją głowę zaprzątała ważna myśl - zobaczę Zacka bez bandaży.

*time skip*

Po zaproszeniu, powoli weszłam do łazienki. Chłopak siedział odwrócony tyłem. Dobrze widziałam górną część jego pleców oraz kark, który częściowo zasłonięty był przez puszyste włosy. Nie zdołałam jednak dojrzeć tego, czego pragnęłam najbardziej - twarzy.

Od dawna chciałam wiedzieć, jak tak naprawdę wygląda. Chciałabym wiedzieć, z kim mam do czynienia.

Czy pozwoli mi na to? A może zacznie się zakrywać od razu, gdy podejdę?

Usłyszawszy mnie, lekko odwrócił głowę w moją stronę tak, by tylko zerknąć. Upewnić się, czy to na pewno ja. Udało mi się dzięki temu zauważyć kawałek policzka.

Był taki, jak reszta ciała. W niektórych miejscach ciemny, ale w większości wydawał się całkowicie normalny.

Nałożyłam na dłonie mydło, a następnie położyłam je na plecach ciemnowłosego. Wyraźnie poczułam, jak jego całe ciało delikatnie się spina.

— Csii... — wyszeptałam.

Powoli zaczął się rozluźniać.

Kolistymi ruchami rozpoczęłam proces mycia. Zack nie był brudny, był jedynie... Lekko zakurzony, jeśli można to tak nazwać.

Nie pobrudził się, bandaże chroniły go przed ewentualnymi zabrudzeniami, więc miał na sobie jedynie to, co zdołało przyniknąć przez nie. Mam tu na myśli piach. Ten jednak zmywał się dość sprawnie.

Powoli zjechałam rękami z ramion na obojczyki, starając się ukradkiem dojrzeć kolejny fragment buzi.

— Kończysz? — wymamrotał.

— Tak, tylko... — zamyśliłam się przez chwilę — Mógłbyś odwrócić się przodem?

— Po grzyba? — burknął.

— Skoro już zaczęłam, mogę umyć twoją całą górną połowę — zgrabnie się wytłumaczyłam.

— Bez sensu — powoli odwrócił się przodem do mnie.

Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to kropka na nosie. Ciemna plamka na jego czubku wyglądała wprost rozbrajająco. Na skroni, brodzie, czole i jednym z policzków również znajdowały się nieregularne ślady. Prawdopodobnie to były miejsca, które najczęściej drapał, przez co jego skóra uformowała się taka, a nie inna.

Pomimo blizn, nie wyglądał ani trochę źle. Może jedynie odrobinę komicznie, ale dało się obok tego przejść obojętnie.

Gdy spojrzałam w dół, nowy punkt skupienia znalazł się na klatce piersiowej. Konkretnie na sutkach. A raczej w miejscach gdzie miały się one znajdować...

Skóra była tam jaśniejsza, jednak kształt nie przypominał ich w żadnym stopniu. Ciekawe, czy nadal były czułe, ale już nie mnie to sprawdzać.

Uznałam, że zbędne komentarze nie będą potrzebne. Jeśli powiem coś miłego, uzna to za kłamstwo bądź wymuszoną litość. Jeśli powiem coś złego, czego oczywiście nigdy bym nie zrobiła, zamknie się w sobie.

Wybrałam dość ryzykowny sposób. Mianowicie na krótki moment zetknęłam swoje usta z jego czołem.

— H-he?! — wrzasnął, od razu przykładając dłoń do niego — Co to miało być?!

Spodziewałam się tego.

— Nic takiego — wzruszyłam ramionami — Chcę ci tylko przekazać w ten sposób, że jestem z ciebie naprawdę dumna — delikatnie się uśmiechnęłam.

Gest ten, wywołał reakcję, jak zazwyczaj. Brunet całkiem spoważniał, ale po kilku sekundach, szybko odwrócił wzrok od mojej twarzy.

— To ten... Miałaś coś chyba zrobić — rzucił od niechcenia.

Namydliłam dłonie jeszcze raz i powolnymi ruchami zaczęłam myć obojczyki.

*Zack*

N-nie brzydzi się mnie...

*time skip*

— Raya, cholero mała! — krzyknąłem — Rosół ci bulgocze!

Dziewczynka od razu przybiegła do kuchni, by zaraz potem zakręcić gaz.

Wzięła wielką łychę, nabrała i wlała do miski z kluskami.

— Ty też masz jeść — syknąłem.

Ray skinęła głową i nalała również sobie. Widziałem, że zupy było mniej, ale wystarczająco, jak na nią.

Odkąd pilnuję jej przy każdym posiłku, trochę przybrała na wadze. I bardzo kurwa dobrze. Powoli przestaje wyglądać jak szkielet. Kto wie? Może niedługo nie będzie z niej taka deseczka? Tuczę ją w końcu od prawie dwóch tygodni.

Ciekawe, czy w psychiatryku też jej tak pilnowali. I czy pilnowali przez godzinę po każdym posiłku, by nic nie zwróciła do sracza. Bo patrząc tak na nią, to chyba nikt jej wtedy nie pilnował. A teraz... Teraz jak jej strzeliłem w dupę za próbę rzygania, to była całkiem... Całkiem...

Chyba nie powinienem gadać o dupie trzynastolatki. Właśnie... Czy nadal ma trzynaście lat?

Gdy podała miskę, od razu podmuchałem i zacząłem jeść. Dziewczynka zrobiła to samo tyle, że powoli.

— Ej, Ray — mruknąłem.

— Tak? — podniosła wzrok.

— Kiedy ty masz właściwie te... Te czternaste urodziny?

— Um? — spojrzała na kalendarz — Za dwa dni.

...

Co przepraszam?!

— I co nic nie mówisz, głupia?

— Sądziłam, że to nieistotne — wzruszyła ramionami — Ma to teraz dla ciebie jakieś znaczenie?

— No raczej, że ma! Za rok będziesz legalna! — wypaliłem bez przemyślenia tego, co właśnie padło z moich ust — Jeśli byś chciała się z kimś oczywiście ten... No wiesz... No ruchać.

— ... Myślę, że na to jeszcze za wcześnie.

— No raczej! Mówię przecież, że dopiero za rok!

— Wiem, Zack, wiem — wróciła do jedzenia.

Z jednej strony czułem się zignorowany, zaś z drugiej... A niech się skupia na tym jedzeniu. Ma być zdrowa. Jest coraz cieplej na dworze, nie będzie się wstydziła wyjść w cyckonoszu, jak już będzie miała cycki!

Uśmiechnąłem się na tę myśl szeroko.

Jestem [Zack x Rachel]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz