Tak bardzo myślałam, że wstawiłam ten rozdział z dobry tydzień temu 🤣
_________________
*Rachel*
Korzystając z okazji, przytuliłam chłopaka. Był jakiś taki... Inny... To znaczy, z każdym dniem widziałam w nim więcej. Od momentu szczerej rozmowy na B1 Zack zdawał się coraz bardziej otwierać. Nie traktował mnie już jak wcześniej, jak ofiarę, a... Po prostu... Przyjaciółkę... Tak... Niestety nie wiem, czy jest tak na pewno. Chciałabym się go o to zapytać, ale... Chyba najzwyczajniej w świecie się wstydzę... Boję, że odpowiedź, jaką usłyszę, zaboli mnie.
Jedyne, czego bym chciała, to to, by ktoś mnie pragnął. Chociaż przez krótką chwilę, by komuś naprawdę zależało. Przynajmniej ten raz w życiu... Przynajmniej na sam koniec, podczas mojej śmierci... Wtedy... Nie mogłabym być szczęśliwsza...
Zamknęłam oczy korzystając z chwili, która jak wcześniej myślałam, nie trwała długo. Brunet nie delikatnie posadził mnie na ladzie.
— Hm? — spojrzałam na niego.
— Licz! — pisnął.
— Uh! — zasłoniłam twarz dłońmi — Jeden... Dwa...
Usłyszałam jedynie, jak wybiegał z kuchni.
*time skip*
Uuuuuh... To już chyba szósta runda i tym razem mój cel przepadł, jak kamień w wodę. Minęło ponad dwadzieścia minut, a zwykle znajdowaliśmy siebie po nie więcej, niż dziesięciu. Tym razem było inaczej.— Zaaack! — zawołałam, choć nie liczyłam na odpowiedź.
Udało mi się jednak usłyszeć ciche skrobanie, dochodzące z kuchni. Pobiegłam tam czym prędzej. Zmęczyłam się. To zły znak.
Gdzie mógłby być?
Przeszłam się po pomieszczeniu wokół stołu. Mój wzrok niepostrzeżenie padł na szafki.
Tutaj...? Niemożliwe, nie zmieściłby się... Ale może jednak warto zerknąć?
Przykucnęłam, a następnie otworzyłam drzwiczki. Znajdowały się tam szklane talerze, kilka misek oraz kubków.
Zmarszczyłam nos w niezadowoleniu i otworzyłam kolejną, tuż obok.
Makaron, mąka, cukier, panierka w słoiku, nutella... NIE!
Została już tylko ta pod zlewem, jednak w niej znajdował się śmietnik. Zack by się nie zmieścił...
Pomimo przeczących rozważań otworzyłam ostatnie drzwi.
Nie jestem w stanie opisać, jak bardzo zaskoczona byłam, gdy ujrzałam tam skulonego Zacka.
Chłopak natychmiast się na mnie rzucił i ku wielkiemu zdziwieniu... Przytulił.
Czułam, jak jego ciało drży, a oddech nabierany jest bardzo niespokojnie. Już raz widziałam go w takim stanie - ogień. Mianowicie chodziło o strach. Zack się bał, ale... Dlaczego?
Objęłam bruneta, odwzajemniając gest. Nie sądziłam, że będę musiała uspokajać go w ten sposób, a tym bardziej, że on sam będzie w swojego rodzaju sposób o to prosił.
— No już, csiii... — wyszeptałam miłą barwą głosu. Najmilszą, na jaką było mnie stać — Co się stało?
— C-ciasne... — wyjąkał po kilkunastu sekundach — Tak mało powietrza, ściany bardzo blisko... — głośno przełknął ślinę, po raz kolejny zacieśniając uścisk.
Czułam, jak gniotą mi się żebra, ale pomimo to nie powstrzymywałam go przed niczym. Zapewne to pierwszy raz, gdy sam z siebie zapragnął bliskości. Jeśli nie, to na pewno pierwszy od bardzo dawna. Zack przecież jest typem samotnika. Nadal dość mało o nim wiem, ale... Czuję, jakbym znała go od zawsze. Chcę być jego wsparciem tak długo, jak tylko mi na to pozwoli...
— Masz klaustrofobię? — zapytałam, choć dobrze wiedziałam, że to pytanie ma mało sensu, przynajmniej dla niego. Wątpię, by znał takie słowa, bo niby skąd? — Czujesz się źle w ciasnych pomieszczeniach? — sprecyzowałam.
Poczułam jedynie, jak Foster przytakuje ruchem głowy.
— O-on... — zrobił kilkusekundową pauzę — On lubił mnie tam zamykać... Partner kobiety, która mnie urodziła...
— W małym pomieszczeniu?
— M-mhm... Było tam bardzo duszno i ciemno... Czułem się, jakbym miał stamtąd nie wyjść... — jego ciało powoli przestawało się trząść.
— To musiało być straszne... — zamknęłam oczy, powoli oddając się przyjemności, płynącej z bliskości jedynego przyjaciela.
Jak straszne musiało być jego dzieciństwo? I dlaczego matka dobrała sobie takiego człowieka na partnera? I gdzie podział się prawdziwy ojciec Zacka? Zmarł? Uciekł? A może nie jest znany? Może matka została nawet zgwałcona? Rety... Z opowieści chłopaka wiem, że żyje. Albo żyła... Ale... Wyglądało na to, że pomimo wszystko chciała go w pewien sposób chronić, oddając go do sierocińca, prawda? Ale nie wszystko poszło po jej myśli... Chciałabym dowiedzieć się na ten temat czegoś więcej, ale Zack na pewno nie będzie chciał o tym mówić...
— Ray...
— Tak? — otworzyłam oczy.
— Raz, dwa...
— Oh! — szybko wyrwałam się z jego objęć orientując się, że zaczął właśnie liczyć.
Wybiegłam do przedpokoju. Rozejrzałam się w poszukiwaniu kryjówki. Nie chciałam powtórzyć którejś z poprzednich. To by było nie fair.
Mój wzrok padł na łazienkę. Już raz się tam schowałam, konkretnie w koszu na pranie bez prania. Natomiast nie było mnie jeszcze w pralce.
Weszłam do pomieszczenia, przymykając za sobą drzwi.
Urządzenie otwierało się od góry. To - przynajmniej moim zdaniem - bardzo ułatwiało cały proces wchodzenia do środka.
Wspomogłam się o szafkę i powoli, by nie narobić hałasu, włożyłam nogi do bębna. Opuściłam się Z trudem udało mi się wcisnąć całej, choć trochę bolało. Zamknęłam klapę. Nastała ciemność.
CZYTASZ
Jestem [Zack x Rachel]
FanfictionZackowi wraz z Rachel udaje się zbiec policji. Znajdują bezpieczne miejsce. Osiedlają się w nim na jakiś czas, by zaplanować dalsze działania. Zack poświęca sporo uwagi swojej Ray, przez co zauważa, że coś jest z nią nie tak. Dziewczyna ukrywa pewie...