7. Skrzypiące schody

549 55 19
                                    

Cóż, nie wiem, jak z tą książką. Nie mam weny, ale to nic nowego. Myślałam, że będę miała dużo czasu, ale załapałam się na letnią pracę, więc niby mam wymówkę. Postaram się cokolwiek wstawiać przez wakacje, skoro obiecałam, ale pełna regularność wróci dopiero wraz z nowym rokiem szkolnym.

________________________

*Rachel*

Wróciłam do sypialni jak najszybciej. Akurat w momencie, w którym Zack również przyszedł. Był ubrany w to, co wczoraj. Nie pasowały mu takie zwykłe ubrania. W swojej bluzie i czerwonych spodniach wyglądał zdecydowanie lepiej.

— Dziękuję za śniadanie, Zack — uśmiechnęłam się.

— Uh? He? Ah, ta — podrapał się po karku — Teraz zorganizuj nam jakieś zajęcie — przejechał po mnie wzrokiem od pasa, aż po czubek głowy.

To może być dobry sposób, by się do niego zbliżyć. Nie tyle uczynić go swoim przyjacielem. Mam raczej na celu uczynić siebie jego przyjaciółką.

— Znasz grę w chowanego? — spytałam, powoli wstając.

— Huh? To jest ten berek, ale bez biegania, nie?

...

— Tak, to coś podobnego. Jednak osoba liczy z zamkniętymi oczami, a druga w tym czasie się chowa — wyjaśniłam krótko.

— No mówię, że berek — roześmiał się, po czym zasłonił oczy rękami — Saaaaan....

— A-ale do dziesięciu!

Zack westchnął niezadowolony.

— Ichi... Ni... — zaczął od nowa.

— Uh! — o mało nie przewróciłam się, gdy stopa zaplątała się w pościeli, a ciało już ruszyło do przodu.

Pognałam przed siebie, starając się wydawać jak najmniej dźwięków. Wiedziałam, że chłopak ma dobry słuch, więc nie chciałam ułatwiać mu zadania, tym samym psując zabawę.

Nie chcąc schodzić po skrzypiących schodach, powoli i ostrożnie zjechałam po poręczy. Na szczęście sukienka nie zaczepiła się o nic i bezpiecznie dotarłam na dół.

Po chwili namysłu, postanowiłam ukryć się za zasłoną w salonie.

Postawiłam stopy na rurze wychodzącej z kaloryfera, chcąc w ten sposób pozostać całkowicie niewidoczną. W końcu, gdyby Zack zobaczył moje nogi, od razu by mnie znalazł.

— SZUKAM! — usłyszałam z góry. Zaraz potem po domu rozległ się histeryczny chichot.

Nie, Zack... To nie polowanie, proszę...

Głośne kroki dały po sobie znać, że chłopak oddalił się do kuchni. Był szybki. Wyraźnie wiedziałam, co dokładnie robi. Szafki stukały, krzesła przesuwały się.

Szukał.

— RAAAAY~ — wydarł się wystarczająco donośnie, bym mogła usłyszeć, gdziekolwiek bym nie była.

Nie odezwałam się. Jedynie przycisnęłam dłoń do ust, by nie dać znać o swoim położeniu jakimś niekontrolowanym westchnieniem bądź prychnięciem.

Zack wbiegł do salonu. Nie widziałam go niestety, ale wydawało mi się, że się rozglądał, ponieważ stał w miejscu. Dobrze wiem jednak, że potrafi przemieszczać się bezszelestnie, o czym przekonałam się na własnej skórze, już na początku naszej znajomości.

Nim zdążyłam zacząć wspominać, zasłona gwałtownie odsunęła się powodując, że mocno się zachwiałam.

— MAM CIĘ! — krzyknął, a następnie głośno się roześmiał.

— M-masz — uśmiechnęłam się lekko, gdy dotarło do mnie to, co się dzieje.

Nie myśląc za wiele, wyciągnęłam do niego ręce chcąc, by mnie podniósł. Tym samym przechyliłam się do przodu. Plecy przestały opierać się o ścianę.

Brunet nie za bardzo zrozumiał co się dzieje. A na pewno nie w porę, gdyż po prostu stał w miejscu, a ja na niego runęłam.

Żeby nie było niezręcznie, objęłam go i wtuliłam głowę w jego ramię.

— Huh... Głupia — odwzajemnił gest.

Po chwili zauważyłam, że ściska za mocno.

— Z-Za... — nie dokończyłam, gdyż ciemnowłosy postanowił mnie podnieść.

— Głuuupiaaa! — zachichotał i zaczął biegać ze mną po domu.

Jestem [Zack x Rachel]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz