Rozdział 2

1.2K 61 94
                                    

Porządkowałam rysunki, gdy niespodziewanie rozdzwoniła się moja komórka. Zerknęłam przelotnie na wyświetlacz i westchnęłam. Dzwoniła Olga. Co robiła na nogach o dziewiątej rano w sobotę? Wiedziałam, że nie mogę jej zignorować. Nie chciałam słuchać kolejnego wywodu o tym, że uważam się za lepszą. Odebrałam połączenie, czując ucisk w dołku. Chyba wolałam już rozmawiać z rozgadaną Pauliną i wisieć na telefonie przez dwie godziny.

No cześć – zaświergotała słodkim głosem. – Długo nie odbierałaś, więc co robisz?

– Przeglądam swoje stare rysunki.

Wyrzucasz?

Westchnęłam cicho.

– Porządkuję datami i tematyką.

Ale po co? – zapytała znudzona. – Nie masz nic lepszego do roboty?

Potarłam dłonią czoło, żałując, że w ogóle wspominałam o rysunkach. Olga gardziła artystami, uważając ich za zwykłych pasożytów. Nawet nie próbowałam jej tłumaczyć, jak bardzo się myli. Talent to nie wszystko. Bez ćwiczenia dłoni pewnie nie zrobiłabym tak ogromnych postępów. W malowaniu czy rysowaniu liczył się każdy, najdrobniejszy ruch. Olga była za bardzo ograniczona, żeby to zrozumieć. Posiadała podstawową wiedzę w wielu tematach i nie zamierzała jej pogłębiać. Skupiała się jedynie na finansach. Paulina również studiowała ten kierunek, ale miała wiele hobby, w tym jazdę na nartach.

Dlaczego milczysz? – mruknęła z wyrzutem. – Znowu powiedziałam coś nieodpowiedniego? Nie jesteś z porcelany, więc wyluzuj.

Usiadłam na łóżku i przymknęłam powieki.

– Nie, po prostu... jestem zajęta.

Załóżmy, że jesteś... Ale wyrobisz się do wieczora? Planuję babski wieczór z dużą, naprawdę dużą ilością wina. Piszesz się?

To było pytanie retoryczne. Olga nie znosiła odmowy, a ja nawet nie potrafiłam odmawiać.

– Tak, jasne – odpowiedziałam z udawanym entuzjazmem.

To super! Bądź o dwudziestej! I błagam, nie przychodź w żadnym worku...

Zgarbiłam się, bo trafiła w mój czuły punkt. Nie dość, że krytykowała malowanie, to również nie pozostawiała suchej nitki na moich ciuchach.

– Nie mam innych ubrań.

Usłyszałam ciężkie westchnięcie. W duchu liczyłam, że Olga się rozłączy i właśnie tak się stało. Odłożyłam komórkę na łóżko, biorąc głęboki wdech. Nie miałam ochoty na żadne babskie wieczory, wino i rozmowy o chłopakach.

***

Paweł nic nie rozumiał. Od godziny próbował mnie przekonać, że powinnam wyrwać się z domu, bo samotne siedzenie w pokoju źle wpływa na psychikę. Z moją głową było źle już od dawna, do diagnozy nie potrzebowałam żadnego specjalisty. Nie chciałam spędzić kolejnego wieczoru w towarzystwie ludzi, którym nie odpowiadał mój styl bycia.

LETYCJA: W sobotę można robić wiele rzeczy, nie tylko pić i gadać w kółko o chłopakach...
PAWEŁ: Może, gdybyś sama takiego miała, to zaczęłabyś widzieć sens w takich rozmowach?
LETYCJA: Nikogo nie potrzebuję.

To było okropne kłamstwo. Chciałam znaleźć swoją bratnią duszę. Kogoś, kto dałby mi poczucie bezpieczeństwa, którego tak bardzo mi brakowało.

PAWEŁ: Dobra, dobra! A co powiesz o Dawidzie z czwartego piętra?

Zaniemówiłam. Przecież nigdy mu o tym nie wspominałam. Kiedyś, przez całkowity przypadek, wygadałam się Agacie. Błagałam, aby zostawiła tę informację dla siebie i co? Od razu pobiegła do brata i wszystko mu wyśpiewała?

Perseida [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz