Rozdział 17

1K 72 31
                                    

W samochodzie zrobiło się ciasno. Kostek patrzył na mnie wystarczająco często, żeby z moich policzków nie znikały rumieńce. Trzymał ręce przy sobie, ale to akurat nie był powód do radości. Chciałam, żeby mnie przytulał. Rozważałam nawet oparcie głowy na jego ramieniu, ale nie byłam pewna, czy to nie utrudniałoby mu prowadzenia samochodu. A poza tym nie chciałam się również narzucać. W barze mówił piękne rzeczy, ale ile z nich było prawdą?

Nie potrafiłam uwierzyć w jego zazdrość. Niby wszystkie wydarzenia łączyły się ładnie w całość, ale miałam bardzo wiele wątpliwości. Zachowanie Dominika też mi się nie podobało. Wiedziałam, że powinnam być mu wdzięczna, bo wreszcie...

– Gdzie uciekłaś myślami? – zapytał Kostek, obejmując mnie ramieniem.

Wstrzymałam oddech, bo nachylił się nad moją twarzą i spojrzał głęboko w oczy. Otaczała nas cisza. Nawet nie zarejestrowałam momentu parkowania i wyłączenia silnika.

– Wyglądasz na niepewną, a przecież sama powiedziałaś, że chcesz...

– Bo chcę – wpadłam mu w słowo. – Lubię, gdy mnie przytulasz – dodałam szeptem.

– Dlaczego?

Chciałam wywrócić oczami. To było jego ulubione pytanie. Może dlatego miał na twarzy uśmiech.

– Bo przy tobie czuję się bezpiecznie.

Przygryzłam wargę, ale było już za późno. Mina Kostka sugerowała, że spodobało mu się to, co usłyszał. Wolną dłonią odgarnął mi włosy z twarzy i nagle spoważniał.

– Odwołasz randkę z Dawidem?

Zmarszczyłam brwi.

– Ja...

– Chyba, że chcesz się z nim spotkać?

– Nie, ale... – Znowu przygryzłam wargę. – To nie jest takie proste. Ja nie potrafię... – Spuściłam głowę, ale Kostek od razu mi to uniemożliwił, łapiąc za podbródek. – Ja naprawdę nie potrafię...

– Mam to zrobić za ciebie? – zapytał szorstko. Wyglądał na wkurzonego, ale po chwili westchnął, a rysy twarzy mu złagodniały. – Po prostu mu odmów, dobrze?

Pokiwałam głową, chociaż doskonale wiedziałam, że to będzie bardzo trudne. Brak asertywności z góry utrudniał to zadanie.

Kostek potarł dłonią moje ramię i nachylił się niżej. Czułam na twarzy jego ciepły oddech, a moje serce biło jak szalone.

– Dobranoc – szepnął, a potem ucałował kącik moich ust. Zawahał się przez chwilę, więc znów wstrzymałam oddech. Pragnęłam, żeby mnie pocałował. – Lepiej już idź – powiedział cicho, cofając rękę.

Nie chciałam odejść bez pożegnania. Słowa były niewystarczające, dlatego wyciągnęłam szyję, chcąc pocałować Kostka w policzek. Wybrałam zły moment, bo obracał głowę, więc trafiłam na jego usta. To trwało tylko chwilę, ale wywołało burzę w moim sercu. Kostek uśmiechnął się delikatnie, a moje policzki zrobiły się czerwone.

– Dobranoc – powtórzył.

– Dobranoc – wydusiłam z siebie i szybko wysiadłam.

Serce wciąż dudniło w mojej piersi, ale czułam się dziwnie lekko. Przygryzłam wargę, bo na twarz pchał mi się szeroki uśmiech. Nie chciałam robić sobie nadziei, ale przecież Kostek nie okłamałby mnie. Nie on.

Tak bardzo chciałam w to wierzyć...

***

Chodziłam z głową w chmurach. Już dawno nie byłam tak szczęśliwa. Nawet nie pamiętałam, kiedy tak w sumie było. Mama uśmiechała się na mój widok, więc za każdym razem moje policzki robiły się czerwone. Tata burczał coś niezrozumiałego pod nosem.

Perseida [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz