13

121 5 8
                                    

Kolejny skończony dzień w szkole. W przeciągu niewielu lat moja udręka miała się w końcu skończyć. Zarzuciłam plecak na ramiona i pośpiesznie chciałam udać się na zewnątrz, by nie czekał na mnie długo.
Przeszłam przez szatnie i wyszłam na świeże powietrze. Niestety, kolejny raz nie obyło się bez zaczepek do mojej osoby choć już miałam nadzieję, że dzisiaj dziwnym trafem uda mi się wyjść ze szkoły normalnie.
Tym razem jednak ta zaczepka wydała mi się być zaskakująca. A może nie powinna?
Dziewczyna używając zdwojonej siły, odepchnęła mnie tak mocno w ceglaną elewację szkoły, że moje ciało odbiło się jak sprężyna. Wystraszyłam się. Jej dzisiejszy napad agresji był zdecydowanie inny niż zwykle. Zobaczyłam to od razu po jej oczach gdy się do mnie zbliżyła a z tyłu za nią stanęły dwie pozostałe, pilnując ,,czatów". Dlaczego postanowiła z tym czekać aż do wyjścia na zewnątrz? Na tyłach budynku nikt zwykle się nie przechadza a już na pewno nie po południu, co było faktem. Zdecydowanie przygotowała dla mnie coś specjalnego.

- Spotykasz się z Yugyeomem?!- wrzasnęła w moją stronę a mi zrobiło się słabo.

- Skąd go znasz?- mruknęłam niepewnie na co gromko się zaśmiała.

- A kto nie zna jego bogatego tatusia, idiotko.

Nie spodziewałam się ale mogłam się domyśleć na chłopski rozum, że skoro ktoś ma majątek to będą o nim mówić. Zwłaszcza ktoś taki.

- W końcu masz od kogo ciągnąć kasę, mam rację?- stwierdziła.

Zagotowało się we mnie. Musiałam jednak walczyć o swoje, mimo wszystko, że byłam jedna sama. Niestety, brakowało mi wciąż tej ogromnej odwagi.

- Nie prawda.- sprzeciwiłam się. Moja reakcja ją zaskoczyła.

Nigdy w zasadzie nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa ale nie mogłam pozwolić by ktoś sądził iż spotykam się z nim tylko dlatego by prowadzić lekkie życie. Wcale tak nie było. I to co było zanim zostaliśmy parą, również nie miało znaczenia.
Jednak moje przekonanie miały za nic.

- Jasne.- zadrwiła i pociągnęła mnie za włosy.

Chciałam żeby przestała ale to tylko pogarszało sytuację i ciągnęła mocniej. Przestałam się wierzgać. Ona wciąż nie powiedziała ostatniego słowa, tak jak przeczuwałam to nie będzie lekka rozmowa.

- Zerwij z nim.- oznajmiła groźnie.

Może gdyby nie sytuacja w jakiej jestem, pewnie dawno bym się zaśmiała.
Gdy myślałam już, że mnie zostawią, tylko pozornie odwróciła ode mnie twarz z zamiarem wypuszczenia z uścisku moich włosów. Popatrzyła na dwie dziewczyny za nią. Porozumiewały się spojrzeniem. Nie wiedziałam do czego to mogło zmierzać ale jak szybko ta myśl przyszła, tak szybko dostałam odpowiedź.

Dziewczyna przyłożyła mi pięścią w twarz.

Pod wpływem bólu, zsunęłam się plecami po ścianie do przysiadu. One kolejny raz się zaśmiały, kiedy ja ukryłam się w dłoniach.
Czułam piekący policzek i napięcie jakie płynie mi wzdłuż niego.

Zdałam sobie sprawę, że na tym jednym uderzeniu się nie skończy.
Szarpnęła mnie za bluzę przy samej szyi i pociągnęła do góry w nie przyjemny dla mnie sposób by zmusić mnie do wstania na równe nogi.

Naprawdę nie mogę w to uwierzyć, że dałam się tak skrzywdzić grupie rówieśników. Nie wiem czy tym razem byłam bardziej zła na siebie czy na nie.

Wciąż się daje do cholery.

Miałam głęboką nadzieję, że śladu nie będzie widać. Zanim mama zdąży mnie zobaczyć, będę sprytniejsza i schowam go pod makijażem.

Znów uniosła pięść na wysokość swojej twarzy i wymierzała na mnie po raz drugi. Nie wiem co w tym momencie się stało. Zamiast wykonać unik albo jakimś dziwnym sposobem się wymknąć, stałam jak wryta.
Na pewno poczułaby satysfakcję szpecąc moją twarz i pociągnęłaby to dalej gdyby nie niespodziewane przyjście na miejsce osoby trzeciej.

Ich wzrok podążył w stronę odzewu zza rogu szkoły. Niechętnie spojrzałam w tamtą stronę a ten widok przyprawił mnie o szybsze bicie serca.

Cholera.

Nie chciałam panikować ale właśnie zaczęłam to robić.

Dziewczyna powoli rozluźniła uścisk na mojej bluzie i odsunęła się ode mnie na bezpieczną odległość. W tym momencie jakby kompletnie pożałowała tego co zrobiła. Wraz z bandą swoich dwóch przyjaciółek, zwiały z tyłów szkoły.

To był pierwszy raz kiedy zauważyłam Yugyeoma tak zdenerwowanego. Jednak gdy do mnie podszedł nie odważyłam się spojrzeć na niego. Obejrzałam się na boki.
Czułam jak przeszywa mnie wzrokiem a ja nie potrafiłam na niego spojrzeć czy wykonać jakiegokolwiek ruchu by wygonić tą niezręczną ciszę. Po prostu stałam jak młot.

Niespodziewanie poczułam jak kładzie mi palce na twarzy i zaczyna bacznie przyglądać się pozostawionemu śladu. Siniak nabierał na sile.
Moje najgorsze przeczucia się sprawdziły, choć tak się przed tym broniłam.


- Kto to był?- zapytał a ja zauważyłam jak w sekundę z spokojnego, potulnego baranka zamienia się w kłębek nerwów. Nigdy go takiego nie widziałam.

- Nikt, uspokój się.

- Ktoś uderzył moją dziewczynę a ja mam udawać, że nic się nie stało?

Denerwował się gdy odmawiałam odpowiedzi ale nie miałam wyboru.

- Kto to był?- powtórzył.

- I co zrobisz? Wejdziesz do szkoły i urządzisz szkolną bijatykę?

- Jeśli będzie trzeba.- odparł na co pokręciłam głową.

- Nie. Daj spokój.

- Nie chcesz mi powiedzieć? Boisz się go?

- Gdybym miała jakieś problemy to bym ci powiedziała.- podwójne kłamstwo.- A teraz chodź.

- No pewnie.- prychnął na co nie zwróciłam już uwagi.

Naprawdę nie chciałam mu mówić. Może to pierwszy raz kiedy użyła na mnie swojej agresji w taki ostry sposób ale nie miałam ochoty robić z tego większej afery. Po prostu się już przyzwyczaiłam i nie poczułabym się jakoś specjalnie zdumiona gdyby zrobiła to ponownie. Zwłaszcza, że teraz stwierdziła, że będzie walczyć o mojego chłopaka.

Yugyeom||BoyfriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz