Rozdział 27 ~ ,,Na to co było,nie patrz już..."

84 11 0
                                    


Tydzień później

Emilka

Cóż ja wam mogę moi drodzy opowiedzieć. Zacznijmy może od tego wspólnego obiadu, który miał miejsce tydzień temu. Naszą opinię o Marku już dobrze znacie, na szczęście została taka sama (co jak co ale jeśli się kogoś AŻ TAK dobrze nie zna, to nawet przez te 7 okrągłych dni można zmienić zdanie o nim. Ale wątpię, że w naszym przypadku to będzie miało miejsce ), no to tutaj pozytywy jak widzicie. Jeśli chodzi o mnie, to mój żal i smutek który pozostał po śmierci ojca jest mniejszy, stopniowo staram się już o tym nie myśleć, ale to nie takie łatwe jak pewnie może niektórzy z was wiedzą. Chociaż skoro ja już tak pozytywnie zaczęłam to może nie będę psuć tego. Dziś piątek, czyli minął dokładnie tydzień od obiadu. Od rana chodzimy podekscytowani, no bo to dziś udajemy się na parodniowy, a szczegółowo mówiąc to trzydniowy urlop (To określenie dotyczy głównie mojego męża), a właściwie to wypoczynek do jednego z kurortów nadmorskich. Naszym celem wycieczki, jak zwał tak zwał, dokładnie jest Jastarnia, czyli miasto na Mierzei Helskiej. Tutaj jeśli chodzi o miejsce to wybieraliśmy wszyscy wspólnie, no oprócz Piotrusia i Gai,czego się raczej można było domyśleć. Początkowo ja miałam na myśli Trójmiasto, ale ostatecznie jakoś z tego zrezygnowałam, bo byliśmy tam ledwo jakieś dwa lata temu więc teraz chcieliśmy się wybrać w jakieś miejsce w którym jeszcze nie byliśmy. Krzyśkowi po głowie chodziły Międzyzdroje, ale to z resztą też tak nie bardzo, bo jak jeździliśmy na wakacje to zazwyczaj właśnie w tamte okolice. Właściwie to chyba od Tośka się ta Jastarnia wzięła bo wspominał coś, że jeden z jego kolegów był na Helu na tegorocznych wakacjach więc jakoś to nam samo wpadło do głowy i już zostało. No i zostajemy tam do poniedziałku po południu, więc Tosiek ominie ten jeden dzień szkoły ale to akurat nie jest coś szczególnie strasznego.

No trochę się rozgadałam,bo chciałam wam trochę przedstawić aktualny stan rzeczy i mam nadzieję, że mi się to udało i zrozumieliście bo w opisywaniu to ja taka średnia jestem 😉

Ogólnie to teraz mamy poranek, więc Krzysiek i Tosiek idą do pracy i do szkoły (Tosiek dziś nie ma na szczęście jakichś ważniejszych sprawdzianów A z tego co słyszałam to dziś mają dość luźny dzień w klasie bo są dwa zastępstwa + na polskim oglądają film -lekturę ) Co do Gai i Piotrusia to zostają dziś ze mną w domu,bo przed południem przyjeżdża do nas Janina żeby zająć się Piotrusiem na czas kiedy będziemy w Jastarni. On jest zdecydowanie za mały na takie dość długie podróże.

O jakiejś 14 Tosiek wraca ze szkoły, a godzinę po nim wraca Krzysiek z pracy. Krzysiek MUSIAŁ iść do pracy bo normalnie to już rano byśmy pojechali. Dziś Ola zwolni go godzinę wcześniej , ale i tak dwóch policjantów poszło na urlop i jakoś tak niestety wyszło.


- Co ty tam w tym plecaku trzymasz? Jakieś kamienie,czy co?-zaśmiałam się, kierując komentarz w stronę syna. Chciałam mu podać plecak bo trochę się spieszył.

-Kochanie,nie dźwigaj tych kilogramów. Tosiek ma swoje ręce- Krzysiek spojrzał karcąco na syna a ja pokręciłam głową z dezaprobatą. Ale wy znacie już opiekuńczy temperament mojego męża więc żadna nowość.

-Żadne kamienie,mamo, to książki tyle ważą!-jęknął niezadowolony chłopak i wyregulował szelki plecaka czując ciężar

-Masz dwa zastępstwa, na polskim oglądacie film, a te książki nadal takie ciężkie?- zapytała lekko zdziwiona i lekko żartobliwie.

-Noo - potwierdził z krzywym uśmieszkiem- Tato, idziemy ?

- No już synu,chwila. Kochanie widziałaś gdzieś moją torbę z wczorajszymi raportami?-zapytał mnie mąż który właśnie do mnie podszedł. Podeszłam do blatu kuchennego z którego wzięłam czarną torbę roboczą.

Życie jest pełne niespodzianek || Emilka i Krzysiek || PIPWhere stories live. Discover now