Rozdział 26 ~ „Zawsze trzeba mieć jakiś plan awaryjny."

91 14 2
                                    


2 tygodnie później

*Krzysiek*

Mamy piękny i słoneczny piątek czyli początek weekendu, na który mamy dosyć ciekawe plany. Początkowo tymi planami był kilkudniowy wyjazd do jakiegoś miejsca, w którym można się fajnie zrelaksować. Myśleliśmy raczej o jakimś nadmorskim kurorcie. Postanowiliśmy jednak przesunąć nasz wyjazd o tydzień, ze względu na to że w tym tygodniu Tosiek ma 2 ważne sprawdziany, i to Tosiek podsunął nam pomysł przesunięcia do głowy. Byliśmy z Emilką w szoku, że Tosiek nie skorzystał z okazji ominięcia sprawdzianów, ale jak sam nam to wytłumaczył nie warto. Powiedział, że przecież i tak będzie musiał je napisać a jeśli je ominie to będzie musiał zostawać po szkole, żeby je nadrobić a po szkole woli się spotkać ze znajomymi i z Martą (tak, nadal są razem). Wracając do rzeczy to nasze plany są bardzo interesujące i dla niektórych nietypowe... Jutro przychodzi do nas chłopak mojej mamy, a właściwie partner. Zwał jak zwał, ma na imię Marek i pisze z nim od dwóch miesięcy, spotkali się już kilka razy i każde spotkanie skończyło się pozytywnie. Raz mama się nim spotkała jak jeszcze mieszkała u nas żeby nam pomóc i jak wróciła ze spotkania była cała we skowronkach. Powiem szczerze, że bardzo fajnie było zobaczyć moją mamę taką szczęśliwą. Z tego właśnie powodu ja i Emilka bardzo chcemy poznać tego Marka.

Teraz jestem jeszcze na patrolu z Asią, w ogóle od kilku tygodni kiedy Karina odeszła cały czas nie mam jeszcze stałego partnera lub partnerki, ale z nie stuprocentowo oficjalnych informacji od Jacka w przyszłym tygodniu dostanę nowego, stałego partnera i z tego co wiem to jest to mężczyzna – więcej dowiem się w przyszłym tygodniu, nie ma co zbytnio spekulować i się nastawiać. A propo Kariny to postanowiła przeprowadzić się z powrotem do Rzeszowa, żeby być bliżej rodziny, co rozumiem. Mam nadzieję, że wszystko się jej dobrze ułoży i dostanie ten awans który chciała jej dać Jaskowska, tam. Po patrolu będę musiał jeszcze wstąpić do sklepu żeby kupić składniki potrzebne do wykonania obiadu na jutro. Obiad będzie u nas o drugiej po południu. Na początku mama nie chciała żeby to Emilka robiła ten obiad żeby nie sprawiało to problemu, ale Emilka wręcz zaczęła błagać moją mamę żebyśmy zorganizowali to u nas bo bardzo chce się czymś zająć. Rozumiem ja, bo wiem że dwudziesto – cztero godzinna opieka nad dzieckiem potrafi być męcząca i troszeczkę nudna niezależnie od tego jak bardzo się je kocha i z tego co rozmawiałem z Emilką to po prostu chce coś fajnego u nas zorganizować, bo nie robiła tego od dawna.

Następnego dnia, przed obiadem

*Emilka*

Janina i jej chłopak Marek przychodzą do nas za pół godziny, pół godziny! A jeszcze nie wszystko jest gotowe, bo oczywiście zaspałam. Piotruś marudził przez noc przez co ani ja, ani Krzysiek za dobrze nie spaliśmy no i mamy tego efekty.

- Krzysiek! – krzyknęłam wystarczająco głośno żeby Krzysiek usłyszał to na górze

- Tak?

- Gaja jest już gotowa? Przyszykowałam jej tam ubranka na jej...

- Łóżku, tak wiem. Gaja jest już przebrana, teraz jej tylko zaplotę warkoczyki – tak Krzysiek umie pleść warkoczyki, w końcu ma córeczkę, nie?

- Dziękuję kochanie

- Nie, dziękuj! Tylko rób co tam musisz, jak coś to krzycz. Albo nie krzycz, bo zaraz będę usypiać Piotrusia bo za dużo to on się dzisiaj nie wyspał.

- Dobrze! – odpowiedziałam z uśmiechem. Teraz zostało mi tylko ładnie przyszykować stół, no a kurczaka wyciągnę z piekarnika już jak przyjdą, bo akurat wtedy będzie gotowy.

Życie jest pełne niespodzianek || Emilka i Krzysiek || PIPWhere stories live. Discover now