*Darcy*
Kiedy przyszłam od dziadka, który na dobrą sprawę niczego ode mnie nie chciał, zgarnęłam tylko swój plecak i ruszyłam w kierunku tajnego łotrowskiego teleportera, który wysadził mnie niedaleko domu mojego chłopaka. Nie mieliśmy w ogóle okazji się dzisiaj zobaczyć, ponieważ Stuart i ja najpierw byliśmy w szkołach, później chłopak miał do odrobienia masę zadań domowych, a na deser nie zdołał wymigać się od wspólnego treningu z ojcem. Mimo tego, że Stuart je bardzo lubi, są one na tyle wyczerpujące, że później w ogóle już nie ma siły na ćwiczenie ze mną. Raz nawet po takim treningu zasnął mi na materacu, nie żartuję. Ale wracając. Będąc już na miejscu, zastukałam w drzwi dużego domu i odczekałam kilka minut, aż zostało mi otwarte przez gosposię:
- Witaj Darcy!
- Dzień Dobry, Anet! Byłam umówiona ze Stuartem, jest może u siebie w pokoju?
- Powinien być. W każdym razie nie widziałam, żeby wychodził. - gosposia wpuściła mnie do środka, natomiast ja od razu skierowałam się schodami na górę. Zatrzymałam się jednak w połowie, by zadać jedno ważne pytanie:
- Czy jego rodzice są w domu?
- Nie, pan Elektromocny jest na zebraniu w G-mocy, natomiast pani superprezydent na konferencji w Lidze Herosów.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się z wdzięcznością. Nie, żebym miała coś do rodziców mojego chłopaka, ale to jednak potężni super herosi. Chociaż są dla mnie bardzo mili, jestem super łotrem i dziwnie się czuję w ich towarzystwie. Ale to teraz nieistotne. Poszłam na górę i skierowałam się do pokoju mojego chłopaka, jednak tam go nie zastałam. Hmm... dziwne. Przecież umawialiśmy się na dzisiaj, dokąd więc mógł pójść? A nawet jeśli coś by mu wypadło, raczej by mnie o tym poinformował. Może Lily go widziała? Lepiej pójdę jej zapytać.
W pokoju Lily
Przez uchylone drzwi zauważyłam, że dziewczynka jest jakaś przygnębiona. Postanowiłam wpierw dowiedzieć się, co ją gryzie, a później spytam, gdzie wywiało mojego chłopaka. Zastukałam więc cicho, tym samym zwracając na siebie uwagę blondynki.
- Darcy, a co ty tu robisz? Nie byłaś umówiona przypadkiem z moim bratem?
- Byłam, ale gdzieś mi wyparował, chociaż zawsze myślałam, że od znikania jestem tutaj ja. - uśmiechnęłam się, lecz Lily pozostała niewzruszona. - Cośśś się stało?
- Nieee...
- Nawet moje zapewnienia, że wszystko jest okej, brzmią bardziej przekonująco. Co się stało?
- Chodzi o to, że... - dziewczynka przerwała, spuszczając głowę. Doskonale znałam ten gest. Sama tak nieraz robiłam, kiedy chciałam ukryć łzy. Zaraz, jak Stuart radzi sobie w takich chwilach?
- Hej, jeśli chcesz płakać, nie krępuj się. - uśmiechnęłam się do niej ciepło.
- Co? Nie, ja nie płaczę. Przecież to głupie. Jestem super heroską... A przynajmniej dotychczas tak myślałam.
- Chyba nie łapię.
- No bo... wtedy na tej sali treningowej...
- Przecież wiesz, że to nie było naprawdę.
- Teraz to wiem, ale wtedy byłam przekonana, że Stuart jest w niebezpieczeństwie, a ja... stanęłam, jak wryta i zaczęłam krzyczeć. Moją mocą jest super intelekt, a w tamtej sytuacji jedyne na co wpadłam, to zawołanie rodziców.
- Dobre i to.
- Wcale nie. To JA powinnam była mu pomóc, ale... Tak bardzo się bałam, że nie potrafiłam trzeźwo myśleć. Nie powinnam nazywać siebie super heroską.
CZYTASZ
Grzmotomocni : Skryci w Cieniu
FanfictionOn - pierworodny syn prezydent Laserówki, niejakiej Nory Elektromocnej (Grzmotomocnej). Nastoletni super heros, który czuje, że niczego nie osiągnął samodzielnie, a wszystko zostało mu podane, jak na tacy przez jego mamę. Niczego bardziej nie pragni...