*Darcy*
Siedziałam nad jeziorem i czekałam na przyjście Stuarta. Ubiegłej nocy nie przyszedł, ale wcale mnie to nie zdziwiło. Sama potrzebowałam czasu, aby w głowie wszystko sobie poukładać, więc chcę ten czas dać również jemu. Kolejny raz spojrzałam na zegarek w telefonie. Za dwie pierwsza, chyba dzisiaj też nie przyjdzie. A może w ogóle nie zamierza się pojawić? To możliwe, bo w końcu, który myślący super heros zaryzykowałby utratę swojego dobrego imienia, by umawiać się z super łotrem? Może nie powinnam robić sobie sztucznej nadziei? Kiedy zastała mnie godzina pierwsza, cicho westchnęłam, po czym wstałam z kamienia i już miałam pójść do domu, kiedy usłyszałam, że ktoś się zbliża. Szybko przeleciałam spojrzeniem okolicę, po czym momentalnie stałam się niewidzialna. Nikt nie jest w stanie mnie zaskoczyć, bo od zaskakiwania jestem tutaj ja. Okazało się jednak, że moje podejście czasem bywa mylne. Byłam szczerze zaskoczona, ujrzawszy swojego chłopaka. Jednak przyszedł. Na mojej twarzy zagościł ciepły uśmiech.
- Darcy?! Darcy, jesteś tu gdzieś?! - spytał, rozglądając się na wszystkie strony, jednak nie był w stanie mnie zobaczyć. - No co jest, przecież aż tyle się nie spóźniłem. - powiedział do siebie, spoglądając na telefon.
- Dwie minuty mogę wybaczyć. - oznajmiłam, pojawiając się znienacka. Stuart odskoczył ode mnie, jak poparzony, posyłając kulę plazmy w moją stronę. Zanim ta jednak zdążyła mnie trafić, wytworzyłam wokół siebie pole ochronne. Coś czuję, że z początku nasze powitania będą właśnie tak wyglądać. - Spokojnie, to tylko ja. Przepraszam, nie chciałam cię przestraszyć. - posłałam mu przepraszające spojrzenie, nie umiejąc jednak powstrzymać uśmiechu spowodowanego komizmem tej sytuacji.
- Powinienem był się tego raczej spodziewać i nie walić plazmą, gdzie popadnie. Przepraszam. Czasami instynkty zdają się mieć swój własny rozum.
- Przeżyłam już niejeden twój atak. - wzruszyłam ramionami.
- No tak. - zaśmiał się krótko, po czym nastała między nami chwila niezręcznej ciszy, którą przerwałam:
- Niemniej jednak... - powoli do niego podeszłam, po czym wtuliłam się w niego. Był spięty i to bardzo, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Miał pełne prawo taki być, przecież dopiero co poznał prawdę. Musi nauczyć się ponownie mi ufać, a ja zrobię wszystko, żeby chociaż w pewnej części nasze relacje wyglądały, jak kiedyś. - Fajnie znów cię widzieć.
- Ciebie też naprawdę fajnie WIDZIEĆ. - chłopak w wymowny sposób podkreślił ostatnie słowo.
- Mam się więcej nie podkradać? - uśmiechnęłam się, zadając to pytanie.
- Byłbym wdzięczny. - gdy rozluźniłam uścisk, by móc na niego spojrzeć, nie uszło mojej uwadze, że Stuart intensywnie się za czymś rozgląda.
- Czego ty tak wypatrujesz? - podniosłam jedną brew do góry. - Jesteśmy tutaj tylko my, jezioro i teren porośnięty drzewami, nic nadzwyczajnego.
- Taa... - szatyn spojrzał na mnie niepewnie. - A czy możesz... no wiesz... przysiąc, że przyszłaś tutaj sama?
- Aaa, z kim niby miałabym tu przyjść? - zmrużyłam podejrzliwie oczy.
- No... nie wiem... - widać było, że to pytanie go zmieszało. Po krótkiej chwili załapałam, do czego zmierza.
- Czy ty bałeś się tu przyjść, bo uznałeś, że to pułapka? - spytałam wprost, na co mój chłopak zrobił się jeszcze bardziej nieswój.
- Co?! Słońce ty moje, no co ty? Jak możesz tak mówić? - spojrzałam na niego spod byka, nie wierząc mu kompletnie. Zastanawiało mnie to, dlaczego przyszedł tu już drugiej nocy, skoro nadal niepewnie czuje się w moim towarzystwie. Jasne, że nie miałam mu tego za złe, jednak jeśli nie jest jeszcze pewien, mógł dać sobie trochę więcej czasu. Zaczekałabym. Może nie chciał zwlekać, żeby uniknąć tego spotkania podczas walki? Może? - No dobra, będę szczery. Rzeczywiście Jerry odradzał mi przyjście tu, węsząc jakiś podstęp, ale wierz mi, ja naprawdę chciałbym, żeby było między nami, jak kiedyś, tylko że... - uśmiechnęłam się, składając na jego ustach czuły pocałunek.
CZYTASZ
Grzmotomocni : Skryci w Cieniu
FanficOn - pierworodny syn prezydent Laserówki, niejakiej Nory Elektromocnej (Grzmotomocnej). Nastoletni super heros, który czuje, że niczego nie osiągnął samodzielnie, a wszystko zostało mu podane, jak na tacy przez jego mamę. Niczego bardziej nie pragni...