Przystaję na środku sceny. Robię kilka głębokich wdechów. Jestem strasznie zasapany, a pot spływa mi strumieniami po plecach. Przyglądam się tłumowi na widowni. Spora grupa ludzi utworzyła „circle pig", reszta fanów wyśpiewuje za mnie słowa piosenki.
Jestem tu, gdzie zawsze chciałem być. Dokładnie o tym marzyłem. Tłumy skandują moje imię lub nazwę zespołu. Mężczyźni wielbią naszą muzę, a kobiety mdleją na mój widok. Mogę robić to, co lubię, w czym jestem dobry, wykorzystywać swój talent i do tego zarabiać na tym i to wcale nie małe pieniądze.
Dlaczego więc nie czuję tego? Dlaczego nie potrafię być szczęśliwy? Czuję pustkę, której nie potrafię niczym zapełnić.
Ostatni raz krzyczę do mikrofonu i oddaję scenę Alec'owi, który zaczyna swoją solówkę. Podchodzę do jednego ze wzmacniaczy, na którym stoi moja butelka z wodą. Biorę duży łyk. Spoglądam w stronę wejścia na scenę, ale nikogo tam nie ma. Nikogo, kto by mnie wspierał w czasie koncertu, kto by trzymał kciuki i posyłał mi słodkie uśmiechy.
Moja narzeczona ma gdzieś moje występy, bo woli biegać po wybiegu dla modelek.
Pustka w moim sercu robi się jeszcze większa.
Poprawiam słuchawkę w uchu i niechętnie wracam na swoje miejsce, wyśpiewując trzecią, ostatnią zwrotkę. Przy refrenie, robię coś czego nie powinienem. Zeskakuję ze sceny do pasa wolnej przestrzeni oddzielającej muzyków od publiczności. Towarzyszą temu głośniejsze piski dziewczyn oraz wściekłe spojrzenia ochroniarzy. Utrudniam im robotę, ale mam to w dupie. To ja tu jestem gwiazdą, ja dyktuję warunki.
Wystawiam mikrofon, pozwalam fanom odśpiewać refren piosenki. Tymczasem, niczym skończony idiota wypatruję jej. Przyglądam się twarzom mijanych dziewczyn. Czy gdyby tu była, rozpoznałbym ją? Czy to w ogóle możliwe, że jest tu dzisiaj na koncercie? W końcu gramy w Bordeaux, a nawet sam klub wygląda jak ten w moim śnie, scena, kulisy, nawet garderoby – wszystko.
Jednak żadna z tych lasek nie przypomina nawet tej dziewczyny z moich snów.
Nie wiem, czemu wyobrażałem sobie, że ją tu spotkam. Jeśli istnieje naprawdę, to nawet nie wiem, czy pochodzi akurat z Francji. Nie mogę sobie przypomnieć w jakim języku rozmawiamy ze sobą we śnie. Pewnie po angielsku, ale czy kiedykolwiek powiedziała coś w innym języku?
Jeden z ochroniarzy pomaga mi wrócić na scenę. Rozglądam się jeszcze po całej sali, także po lożach, gdzie widzowie mają miejsca siedzące. Niestety nigdzie nie dostrzegam tego, co tak bardzo chciałbym zobaczyć.
Jesteś skończonym kretynem – karcę się w duchu – ta dziewczyna to wyłącznie wymysł twojej chorej wyobraźni.
I właśnie dlatego jedyne o czym marzę, to zakończyć ten durny koncert jak najszybciej, żeby móc pójść spać. Liczę na to, że ona znów mi się przyśni.
Z rana wyruszamy w dalsza drogę. Jeszcze Niemcy, Polska, Czechy... Potem nawet nie pamiętam. Liczy się tylko to, że w trasie będę mógł spać do woli.
***
To chyba już ostatni tak krótki rozdział... ale za to będziecie musieli trochę poczekać na część dalszą... ostatnio już nie wyrabiam :(
Pozdrawiam Was gorąco i dziękuję, że jesteście ;)