Latte Macchiato

324 35 37
                                    

W garderobie przebieram się ze spoconych ciuchów w coś suchego i w miarę świeżego. Przeczesuję dłonią włosy wciąż mokre od potu i spoglądam w lustro. Wyglądam fatalnie. Podkrążone oczy, blada cera. Choć ostatnio przesypiam więcej niż zwykle, to wciąż chodzę niewyspany, tak jakbym w nocy w ogóle nie spał. Chłopaki zauważyli już, że od jakiegoś czasu nie jestem w formie, dlatego nawet nie zaproponowali mi, żeby został na popijawie po koncercie. I tak nie mam ochoty na żadne imprezowanie, już dawno przestało mnie to bawić. Odbębniłem swoje autografy i zdjęcia z fanami, którzy zakupili vipowskie bilety. Nie było ich zbyt wielu i tym razem nie bolą mnie policzki od sztucznego uśmiechu.

Jestem zmęczony ostatnimi koncertami. Jesteśmy w trasie od kilku tygodni. Gramy praktycznie koncert za koncertem. Jutro mamy zaplanowany kolejny - w Pradze. Dlatego właśnie jedyne o czym marzę, to położyć się spać. Liczę na to, że znów przyśni mi się ona...

Zakładam vansy i czarną ramoneskę. Wychodzę z klubu tylnymi drzwiami, na szczęście nie trafiam na nikogo, kto próbowałby mnie zatrzymać. Miałem udać się prosto do busa, w którym śpimy, kiedy podróżujemy nocą, a dziś mamy w planach wyjechać po północy, jak tylko chłopacy się wyszaleją. Jednak chętnie coś bym najpierw zjadł. Nic wyszukanego, najchętniej cheeseburgera. Wyciągam telefon z kieszeni spodni. Sprawdzam, gdzie jest najbliższy McDonald's. Okazuje się, że całkiem blisko, zaledwie dwie ulice dalej, więc ruszam w tamtą stronę, skręcając za róg klubu.

Dokładnie w tym samym miejscu zderzyłem się dzisiaj z tą dziewczyną. Uśmiecham się na samo wspomnienie, choć wpadła na mnie z takim impetem, że jeszcze teraz czuję ból w przedramieniu. Była tak zakręcona, że ani razu na mnie nie spojrzała. Śpieszyła się na nasz koncert. Gdy podawałem jej bilety, byłem pewien, że zerknie w moją stronę, pozna mnie, zacznie piszczeć, prosić o autograf i selfie. Jednak jedynie zebrała książki, wzięła ode mnie bilety i poszła w swoją stronę. Nie mogłem się nawet jej przyjrzeć. Nie dość, że oświetlenie wokół klubu jest słabe, to jeszcze burza brązowych włosów zasłaniała jej twarz. Ich kolor sprawił, że od razu na myśl przyszła mi dziewczyna ze snu.

Potem, w trakcie koncertu, kiedy już tradycyjnie rozglądałem się po ludziach zgromadzonych w klubie, znów ją zobaczyłem. Stała na jednym z balkonów, opierając się o balustradę. Z powodu oświetlania i odległości, znów nie mogłem dostrzec jej twarzy, ale byłem pewien, że to dziewczyna spod klubu. Zerknąłem w jej stronę tylko na chwilę, potem zniknęła mi gdzieś pomiędzy resztą widzów.

McDonald's, do którego udaje mi się trafić bez problemu, nie jest duży, a w środku nie ma zbyt wielu ludzi. Raptem kilka stolików jest zajętych. Zamówię sobie zestaw, zjem na stojąco i spadam z powrotem.

Kieruję się w stronę dotykowych terminali, których są tylko dwa stanowiska. Przy pierwszym stoi grupa młodych ludzi, śmiejących się wesoło. Ubrani są na czarno, a dziewczyna w rudych włosach ma na sobie nawet bluzkę Hell Hunters. Uśmiecham się pod nosem i spuszczam nieco głowę. Mam nadzieje, że mnie nie poznają. Na wszelki wypadek wybieram drugi terminal, gdzie stoi jedna osoba. Gdy podchodzę bliżej, odkrywam, że to dziewczyna z klubu. Jestem niemalże pewien. Ta sama czupryna, czekoladowe pasma opadające na ramiona i twarz. Przy jej nogach leży ta sama torebka, którą upuściła, kiedy się ze sobą zderzyliśmy.

Przystaję tuż za nią i zerkam nad jej ramieniem, jak dziewczyna przegląda menu. Zdaje się zupełnie nie zauważać mojej obecności. Waha się przez chwilę, aż wreszcie z całego asortymentu wybiera ikonę z kawami. Teraz waha się z kolei między Cafe Latte a Flat White, mamrocząc coś pod nosem w swoim ojczystym języku.

W takim tempie, to zajadę do Pragi i tam pójdę coś zjeść. Przewracam oczami.

– Zaszalej i zamów karmelowe Latte Macchiato – mówię, licząc na to, że zrozumie. Już zdążyłem się przekonać, że w Polsce łatwo dogadać się po angielsku.

Na dźwięk mojego głosu, dziewczyna podskakuje, ewidentnie przestraszona. Poprawia włosy i odwraca się w moją stronę. Chcę dodać jeszcze coś uszczypliwego, ale zamieram z szeroko otwartymi ustami.

Ona też.

Patrzymy na siebie, stojąc zupełnie nieruchomo.

To jest ona.

Naprawdę ona.

Ale nie dziewczyna z koncertu.

To jest dziewczyna z mojego snu!

Nie potrafię zebrać myśli podczas, gdy ona wymawia cicho jedno, magiczne słowo:

– Dan...

Nikt, tak do mnie nie mówi. Nikt. Tylko najbliżsi i dziewczyna... ze snu. Czuję, że cała krew odpłynęła mi już z twarzy, a nogi robią się miękkie. Ona też jest jakaś blada.

To jest totalnie popieprzone.

Jej oczy, usta, nos – to musi być ONA.

Nie potrafię się ruszyć, choć mam ochotę ją dotknąć, przytulić...

– Ela, zamówiłaś coś wreszcie? – Dociera do mnie czyjś głos, ale nie rozumiem znaczenia słów.

Podchodzą do nas jacyś ludzie. Ci sami, którzy stali przy pierwszym terminalu. Wygląda na to, że to jej znajomi.

– O mój Boże, to Daniel! – słyszę swoje imię, wypowiedziane piskliwym głosem, przez tę rudą laskę.

To sprawia, że oboje budzimy się z transu – ja i moja wyśniona dziewczyna. Nim udaje mi się do niej odezwać, zostajemy otoczeni przez grupę ludzi, którzy za pewne byli na moim koncercie. Zaczynają mówić jeden przez drugiego, tym razem już po angielsku. Proszą o autografy, chwalą nasz występ.

Tymczasem ONA szybkim ruchem łapie swoją torebkę, przeciska się między mną a swoja rudą koleżanką i ucieka, a ja jak ten skończony idiota stoję w miejscu i jedynie wzrokiem odprowadzam ją do drzwi, które zatrzaskują się za nią z lekkim kliknięciem. 

***

Media: Black Veil Brides  "When They Call My Name"

Mój błękit ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz