Marzenie

329 35 13
                                    

– Naprawdę nie rozumiem, czemu się tak uparłaś na te studia w Krakowie – wścieka się Maks. – Na szczęście to ostatni semestr. Magisterkę możesz już robić tutaj. Mogłabyś zamieszkać ze mną.

– Maks, proszę, rozmawialiśmy już o tym – mówię ze znudzeniem, obserwując, jak podjeżdża mój autokar.

Boję się mu przyznać, ale wcale nie mam zamiaru wracać do rodzinnego miasta. Jeszcze nie teraz. Chcę kontynuować studia w Krakowie, a co dalej, to się okaże. Tymczasem Maks snuje już plany za nas oboje. Wspólne mieszkanie, kariera zawodowa, ślub, dzieci, może w przyszłości kredyt hipoteczny na jakiś niewielki domek. Nie powiem, też o tym marzę, ale jakoś... nie wiem sama. To wszystko jest takie zwykłe, przewidywalne. Ale właściwie, czego ja oczekuję więcej? Nie jestem wybitnie zdolna, więc nie bardzo mam szansę osiągnąć w życiu coś więcej. Nie mam zamożnych rodziców, którzy mogliby sponsorować każdą moja zachciankę. Powinnam się cieszyć, że znalazłam dobrego kandydata na męża i ojca moich dzieci. Każdy mi to powtarza, że jestem szczęściarą, że mam Maksa i nie powinnam narzekać na swoje życie.

Autokar zatrzymuje się na wyznaczonym miejscu. Maks pomaga mi spakować rzeczy do środka. Trochę tego mam, w końcu wracam po wakacjach. Do rozpoczęcia semestru jeszcze pozostały dwa tygodnie, ale muszę ogarnąć wszystkie sprawy na miejscu.

Upały, które ciągnęły się do połowy września nareszcie odpuściły, chociaż ja jeszcze czuję na skórze pieczenie po tym, jak ostatnio zasnęłam na materacu. Na szczęście poparzenia nie były mocne, a skóra powoli nabrała już brązowego odcieniu.

Maks żegna mnie pocałunkiem. Długim i czułym. Wiem, że będzie tęsknił. Ja też. Choć czasem mam wrażenie, że ta tęsknota dobrze nam robi. Lepiej dogadujemy się przez Messengera niż na żywo.

Kiedy siedzę w autokarze, spoglądam na Maksa ostatni raz. Posyłam mu uśmiech na pożegnanie. Znamy się już od bardzo, bardzo dawna. Chodziliśmy do jednego liceum. W trzeciej klasie postanowił mnie poderwać. Umówiliśmy się raz, potem drugi i już tak zostało. Okrzyknięto nas parą roku. Wszyscy powtarzali, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Dlaczego ja tego nie czuję? Kocham Maksa, tego jestem pewna, ale czy kocham go na tyle mocno, żeby związać się z nim na zawsze?

Już sama nie wiem. Ogarniają mnie coraz większe wątpliwości. Po ostatnim śnie, zupełnie nie wiem, co mam myśleć. To było tak realistyczne. I ten chłopak ze snu. Jednak to był tylko sen. Nie powinien wywoływać takiego zamieszania w moim życiu. Nieważne, że czuję się jakby życie przemykało mi się między palcami. Jakby była w niewłaściwym miejscu, a może i czasie.

Gdy odjeżdżamy już na tyle daleko, że nie widzę ani Maksa, ani dworca PKS, wkładam słuchawki do uszu. Włączam na komórce rockową muzę. Zamykam oczy, a głowę opieram o zimną szybę. Szum autokaru oraz wczesna pora sprawiają, że mam problem, żeby nie zasnąć.

Przymykam oczy raz, potem drugi, a gdy je znów otwieram, znajduję się w zupełnie innym miejscu. Po raz kolejny dzieje się to samo.

Siedzę przy niewielkim stoliku przed małą kawiarenką. Opieram głowę na ręce, trzymając łokieć na blacie. Prostuję się gwałtownie, kiedy dociera do mnie, gdzie jestem. Znajduję się w francuskim miasteczku, gdzie ja i Dan wynajęliśmy willę na wspólne wakacje podczas przerwy w jego trasie koncertowej.

Ten sen sprzed dwóch tygodni, który przyśnił mi się podczas dryfowania po jeziorze na dmuchanym materacu... Czyżby teraz działo się dokładnie to samo? To był tylko sen, jednak w mojej głowie pozostały szczegóły, które nie powinny. Sytuacje, których nigdy nie przeżyłam. Miejsca, w których nigdy nie byłam i ludzie, których nigdy nie poznałam. To jest totalny absurd przeczący wszelkim prawom natury i fizyki.

Mój błękit ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz