Nieznany numer

248 24 3
                                    

Obracam w dłoniach telefon, od czasu do czasu stukając jednym z jego kantów o blat biurka, przy którym siedzę, wpatrując się w widok za oknem, a raczej w fasadę kamienicy naprzeciwko. Przed chwilą skończyłam rozmawiać z Maksem. Wrócił już ze szkolenia weekendowego. Ma zamiar przyjechać do mnie do Krakowa w czwartek, ale tylko na jeden dzień, bo w piątek umówił się z kumplami ze studiów. Jadą w góry, pościągać się na kładach i spędzić męski weekend z dala od cywilizacji.

Czy powinnam czuć się zazdrosna i zawiedziona, że nie chce tego czasu spędzić ze mną? Pewnie każda normalna dziewczyna by się czuła, ale nie ja. Jestem szczęśliwa, że tylko przez jeden dzień będę musiała udawać, że nie wydarzyło się w moim życiu nic dziwnego. Że nie spotkałam się z innym mężczyzną i nie spędziłam z nim całego wieczoru oraz nocy. Nie będę musiała udawać zbyt długo, że wszystko jest po staremu.

Bo tak nie jest.

Wszystko się totalnie popieprzyło.

Wczoraj obudziłam się późnym popołudniem, choć wcale nie czułam się wyspana. Wbrew temu na co liczyłam, nie przyśnił mi się Dan. Ani południowa Francja, ani błękit nieba. Zupełnie nic. Pustka. Ciemna otchłań. Wstałam więc jeszcze bardziej przytłoczona niż była, kiedy zasypiałam. Powlekłam się do kuchni sprawdzić, czy są jakieś resztki jedzenia.

Lodówka świeciła jeszcze większą pustką niż moje sny. Udało mi się zrobić kanapkę z żółtym serem i ostatnim na świecie ogórkiem kiszonym oraz zaparzyłam sobie herbatę malinową, licząc na to, że może mi pomoże, gdyby jednak się okazało, że odmroziłam sobie wczoraj tyłek, siedząc na huśtawce z Danem.

Czy on był w ogóle prawdziwy? Bo jeżeli nie, to może się okazać, że jeśli dostanę zapalenia pęcherza, to będzie to zupełnie bezsensowne poświęcenie.

Jeszcze nie zaczęłam porządnie rzuć pierwszego kęsa, do kuchni wparowała Ruda, jak zwykle pełna energii, w przeciwieństwie do mnie. Wykorzystała jeszcze gorącą wodę w czajniku i zalała nią kawę rozpuszczalną w swojej ulubionej filiżance.

– I jak tam? Przemyślałaś moje słowa? – zagadnęła.

– Nie miałam sił o niczym myśleć, zasnęłam – wytłumaczyłam z pełną buzią.

Ruda przysiadła na stołku obok.

– Sorry, Elka – powiedziała przyciszonym głosem.

– Za co?

– Za to, że tak wypaliłam o tej narzeczone.

– Głupia – fuknęłam. – Nie masz za co przepraszać. To Dan powinien przeprosić, okłamał mnie...

– Raczej nie powiedział całej prawdy.

– Na jedno wychodzi. – Oburzyłam się, choć czy byłam od niego lepsza. Jak nazwać fakt, że ukrywałam przed Maksem spotkanie z Danem?

Rozmowa z Rudą uświadomiła mi, że Dan tu był. Wcale nie był halucynacją, wybrykiem mojej chorej wyobraźni.

Po zjedzeniu lichej kanapki, wróciłam do swojego pokoju z kubkiem świeżej i gorącej herbaty, a następnie zabrałam się za naukę. Wprawdzie do sesji jest jeszcze daleko, ale w nadchodzącym tygodniu czekały mnie dwie trudne kartkówki przed zajęciami laboratoryjnymi. Tak naprawdę nauka wcale mi nie szła. Liczyłam na to, że pozwoli mi oderwać się od moich myśli krążących wokół Dana i naszych pocałunków. Niestety, wcale tak nie było. Do tego czas się dłużył, a ja rozmyślałam o tym, co akurat robił Dan. Czy przygotowywał się do koncertu w Pradze? Czy myślał o mnie? I czy może przyśniłam się mu?

Czas jakoś wreszcie zleciał. W międzyczasie zamówiłyśmy sobie pizzę, więc głód przestał mi dokuczać. Siedziałam jeszcze nad książkami, a jedynym źródłem światła w pokoju byłam lampka na biurku, gdy koło dwudziestej pierwszej do mojego pokoju wparowała niczym burza Ruda ze swoim telefonem.

Mój błękit ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz