Koniec (wersja 2)

273 19 18
                                    

Izabella

Przewracam kolejne strony książki, która jest wyjątkowo nudna. Niekończące się opisy oraz wątki nie wnoszące zupełnie nic do fabuły sprawiają, że mam ochotę ją cisnąć w kąt.

Kolejne samotne popołudnie w mojej kawalerce. Do tego za oknem leje deszcz, więc nawet nie ma jak wyjść na spacer. Przytłacza mnie monotonia, dni zlewają się w jedno. Praca, powrót do domu, samotny obiad, popołudniowa lektura lub kilka odcinków ulubionego serialu, kolacja i sen. Mam wrażenie, że moje życie to jeden cholerny Dzień Świstaka! Może gdybym gdzieś wyszło do ludzi, opuściła moją strefę komfortu, ale nie potrafię... Ostatnio najchętniej bym tylko spała.

Moje powieki stają się coraz cięższe, a czarne literki tracą ostrość. Zamykam oczy. Tylko na chwilę. Wzdycham i postanawiam zaparzyć sobie kawę, może to mnie obudzi. Jednak kiedy otwieram oczy okazuje się, że wcale już nie znajduję się w swoim pokoju. Rozglądam się po pomieszczeniu, które wygląda jak ogromna przyczepa kampingowa, ale taka naprawdę ogromna.

Książkę, która opadła mi na kolana, odkładam na stolik obok i powoli podnoszę się z kanapy.

– Co jest, do cholery? – mówię sama do siebie. – Oj, Iza. Ty i te twoje dziwaczne sny – prycham.

Podchodzę do wyjścia i, kiedy otwieram drzwi przyczepy, mrużę oczy przed rażącym słońcem. Gdy tylko przyzwyczajam się do wszechobecnej jasności, widzę dookoła krzątających się ludzi. Ktoś tuż przede mną przejeżdża wózkiem takim samym, jak jeżdżą po polach golfowych. Po mojej prawej stronie stoi kilka hangarów. Zamykam za sobą drzwi i wtedy dostrzegam na nich napis: Jason Brown. Pierwszy raz widzę to nazwisko, a jednak mam wrażenie, że jest mi znane aż za dobrze.

Ruszam przed siebie, a nogi niosą mnie same. Mam na sobie letnią sukienkę, moje odkryte ramiona muska ciepły kalifornijski wiatr. Skąd wiem, że jestem w Kalifornii? Nie mam pojęcia. Po prostu to wiem. Zupełnie jakbym lunatykowała, wchodzę do jednego z hangarów, w którym panuje kompletna cisza. Właśnie jest kręcona scena do filmu.

Wszyscy są skupieni na tym, co rozgrywa się w głębi hangaru, gdzie można dostrzec parę aktorów na zielonym tle, służącym do tworzenia komputerowych efektów specjalnych.

Bezszelestnie podchodzę bliżej, choć mam wrażenie, że wszyscy słyszą moje serce łomoczące w klatce piersiowej. Mężczyzna klęczy i trzyma w ramionach leżącą kobietę umazaną sztuczną krwią. Kiedy on zaczyna szlochać, ktoś krzyczy „cięcie". Ludzie wokół znów zaczynają oddychać, ja również. W pomieszczeniu robi się harmider jak w ulu. Koś mnie mija, szturcha ramieniem, ktoś inny mówi mi „cześć", jakby mnie tu znali. Aktor, grający w scenie podnosi się i pomaga wstać koleżance. Uśmiecha się do niej czarująco, ale ona nie odwzajemnia uśmiechu tylko odchodzi w inną stronę. Ona natomiast podchodzi do mnie.

Już z daleka widzę, że jest cholernie przystojny. Wyskoki, ma krótko przystrzyżone włosy oraz szerokie ramiona. Jednak dopiero gdy przystaje przy mnie, widzę jego oczy – ciemne i hipnotyzujące.

– Bella – rzuca lekko w moją stronę, po czym nachyla się i skrada całusa z moich ust, a ja cała drętwieję. – Oj, sorry, umazałem cię krwią. – Śmieje się, a następnie szybko ściera coś z moich warg. Teraz dopiero widzę na jego twarzy charakteryzacje – ślady krwi na ustach i sztuczne zęby wampira.

Dlaczego Bella? – zastanawiam się, mrużąc oczy. Od Izabella? Tak! On jako jedyny mówi do mnie „Bella". I nagle dostaję olśnienia. Przecież to Jason Brown – aktor grający wampira w bardzo popularnym serialu dla nastolatek. Bożyszcz tłumów, mój narzeczony.

Szczypię się w ramię, mrugając szybko, ale to nie przynosi żadnego efekty. Wcale się nie budzę. Wszystko wydaje się takie realne, ale to przecież musi być sen...

– Właśnie kończymy – dodaje jeszcze Jason, zupełnie nie zwracając uwagi na mój dziwny wyraz twarzy. Wyciąga z ust sztuczne zęby, oddaje je charakteryzatorce, która właśnie do nas podeszła oraz bierze od niej chusteczkę nawilżaną i ściera z ust resztki charakteryzacji. – Udało ci się zdrzemnąć, czy znów pochłonęły cię książki? – dopytuje, a następnie obejmuje mnie w pasie z dziwnym błyskiem w oku i mówi: – Pięknie wyglądasz. Mam najpiękniejszą narzeczoną na świecie.

Znów mnie całuje. Tym razem to nie jest tylko całus. Całuje mnie mocno i zachłannie, i to na oczach tych wszystkich ludzi.

A mi to wcale nie przeszkadza.



KONIEC

Mój błękit ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz