Próżnia

197 22 4
                                    

Miesiąc później...

Na drzewach jest coraz mniej liści, a te które opadły, teraz z cichym szelestem usychają na zimnej trawie i betonie. Zupełnie jak ja w środku. Jestem jak te zeschnięte liście. Wystarczy mocniej ścisnąć i rozsypię się w proch.

Nigdy nie sądziłam, że można tak bardzo tęsknić. Oczywiście zdarzało mi się tęsknić za rodzicami, siostrami, rodzinnym miastem, za Maksem... Jednak ta tęsknota jest zupełnie inna. Ona zżera moje wnętrzności, wypala mnie od środka, powoduje, że usycham. A do tego tęsknię za czymś co nigdy nie było moje, co nigdy nie istniało. Za kimś kogo przecież nawet nie znam.

Minął już miesiąc, a Dan się nie odezwał. Nie przyjechał i, co najgorsze, już więcej się mi nie przyśnił.

Jasne, mogłabym wziąć do ręki telefon, wybrać jego numer, odezwać się pierwsza. Co bym poczuła słysząc jego głos? To na pewno nie byłoby to samo niż słuchanie jego piosenek dzień w dzień, na okrągło... Nawet kilka razy próbowałam. Miałam już ten numer przed sobą, na wyświetlaczu telefonu. Wystarczyło nacisnąć zieloną słuchawkę. Za każdym razem powstrzymywało mnie to samo – strach. Paniczny, paraliżujący strach. Nie jestem w stanie do końca sprecyzować, czego się boję. Zmian? Podążania za głosem serca? Porzucenia wszystkiego, co było mi znane do tej pory? Skoku na głęboką wodę?

Momentami jestem zła na siebie. Wściekła, że wtedy nie przyjęłam propozycji Dana, że nie pojechałam z nim w trasę. Miałam rzucić wszystko i dać się ponieść chwili. Im więcej czasu mija tym jest gorzej. Bardziej to analizuję, a jednocześnie wiem, że źle postąpiłam nie jadąc z nim. To miała być moja wielka przygoda. Moje przeznaczenie.

Jestem takim tchórzem.

A potem nachodzą mnie chwile zwątpienia. Czy to wszystko naprawdę się wydarzyło? Czy Dan był prawdziwy? Może to jednak był jeden wielki sen. Chora wyobraźnia dziewczyny, której marzyło się przeżyć wielki, książkowy romans z gwiazdą rocka.

Jednak numer telefonu zapisany w mojej komórce jest prawdziwy. Podobnie, jak autograf Daniela Colda na płycie Rudej, a także jej ukradkowe spojrzenia pełne pretensji i kąśliwe uwagi, że zaprzepaściłam taką okazję.

O tak, Ruda nie pozwala mi zapomnieć, że moje życie mogłoby potoczyć się zupełnie inaczej.

– Ela! – Z sąsiedniego pomieszczenia dobiega mnie głos współlokatorki. – Ela! Szybko!

W głosie Rudej jest coś takiego, że ciarki przechodzą mi przez plecy, że natychmiast odrywam się od podręczników i zrywam z krzesełka. Może przecięła sobie palce krojąc bułkę i trzeba ją zawieść do szpitala, albo znów płoną lasy gdzieś na świece, giną niewinne zwierzęta i Ruda będzie całą noc rozpaczać nad losem świata.

Znajduję ją w jej pokoju na łóżku z laptopem. Jej twarz jest blada a oczy są wielkie jak spodki. Przywołuje mnie ruchem ręki, wiec przysiadam obok niej i spoglądam w monitor. Na widok nagłówka artykułu, mi również krew odpływa z twarzy oraz wszystkich kończyn.

TRAGICZNY WYPADEK GWIAZDY HEAVY METALU

Trzęsącymi się rękami wyrywam Rudej laptopa i uważnie czytam artykuł, marszcząc przy tym brwi. Literki się mi plączą, więc zajmuje mi to trochę czasu. Muszę sobie wszystko poukładać w głowie. Według tego, co piszą, Daniel Cold uległ poważnemu wypadkowi podczas swojego pobytu w południowej Francji, i w stanie ciężkim trafił do szpitala. Twórcy artykułu nie wiedzą, co Cold robił w Europie. Według ich przypuszczeń, ukrywał się przed gniewem byłej narzeczonej.

– Oddychasz? – pyta Ruda, kładąc dłoń na moim ramieniu.

W odpowiedzi jestem w stanie tylko pokręcić głową. Oddaję jej komputer, zrywam się z łóżka i uciekam do siebie. Przez kilka dobrych minut krążę po pokoju, próbują się zebrać w sobie. Wypadek miał miejsce dwa dni temu. Dlaczego nic nie poczułam? Skoro między nami jest jakieś kosmiczne połączenie, to czy nie powinnam poczuć, że coś złego dzieje się z Danem?

Mój błękit ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz