Przekręcam kluczyki w drzwiach najciszej, jak się da. Wchodzimy do ciepłego i ciemnego mieszkania. Zapalam światło w niewielkim przedpokoju. Dostrzegam buty Rudej rzucone niedbale pod ścianę. Czyli wróciła już do domu. Przykładam palec do ust, dając Danowi znać, że moja współlokatorka śpi w swoim pokoju. Ściągam z siebie buty i kurtkę, a następnie zaglądam do pokoju Rudej. Jak się okazuje, dziewczyna chrapie w najlepsze na łóżku. Nawet nie zdążyła się przebrać w piżamę, co oznacza, że pewnie wypiła za długo. To dobrze, bo w tym stanie nic ją nie obudzi.
Dan również zostawia buty w przedpokoju, a swoją skórzaną kurtkę przerzuca na krzesełko przy biurku w moim pokoju. Jako pierwsza korzystam z łazienki, próbując się nieco odświeżyć. Zostawiam dla Dana czysty ręcznik. W czasie, gdy chłopak zamyka się tam, ja przygotowuję nam gorąca kawę. Kawa w środku nocy. Jednak jestem pewna, że żadne z nas nie chce zasnąć. Ja na pewno nie. Chcę wykorzystać każdą daną mi chwilę, którą mogę spędzić z Danem. Choćby tylko po to, żeby na niego patrzeć. Zapamiętać ten widok. Być może nigdy już więcej nie będzie nam dane się spotkać. Boję się nawet zamknąć oczy. Co jeśli je otworze, a jego już nie będzie?
Stawiam dwa kubki z parującą cieczą na stoliku w pokoju. Przysiadam na tapczanie i zaczynam skubać skórki przy paznokciach. Denerwuję się. Z jednej strony cieszę się, że Dan tu jest. Tu. W Polsce, w moim mieszkaniu... Wciąż ciężko mi w to uwierzyć.
Z drugiej strony czuję się z tym wszystkim źle. Do cholery! Mam w końcu chłopaka. Narzeczonego! Czuję się, jakbym go zdradzała. Bo właściwie po części tak jest. Całowałam się z Danem i nie mogę powiedzieć, że tego żałuję. A w myślach zdradziłam Maksa już wiele razy.
Miałam do niego zadzwonić, ale na pewno już śpi... Zrobię to rano. Zostawiam mu tylko krótką wiadomość, żeby wiedział, że cała i zdrowa dotarłam do domu. I lepiej, żeby się nie dowiedział, że nie wróciłam sama.
Dan wraca z łazienki z lekko mokrymi włosami, przylepiającymi się mu do twarzy. Widocznie musiał przemyć twarz. Jest pewnie równie zmęczony, co ja. Siada na kanapie tuż obok mnie i nachyla się nad stolikiem. Z powodu swoich długich nóg, których kolana wystają z poszarpanych jeansów, wygląda dość zabawnie, sięgając po kubek z kawą. Upija kilka łyków, podczas gdy ja podciągam nogi pod siebie i przyglądam się jego profilowi.
– I co dalej? – pyta, nie patrząc nawet na mnie.
– Teraz poczekamy, aż twoi kumple wrócą po ciebie.
– Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi...
– Dan... – mówię cicho.
– Nie odpuszczę tak łatwo. – Przekręca głowę i spogląda na mnie, a jego wzrok sprawia, że moje ciało przeszywa na wskroś prąd elektryczny. – Mówiłem ci już, że nie wierzę w przypadki. Jakaś siła popchnęła nas ku sobie i to nie tylko w snach.
– A ja ci już mówiłam, że mam narzeczonego. Nie mogę go tak po prostu zostawić – tłumaczę łamiącym się głosem – nie jestem taka. – Zagryzam wargę i wbijam wzrok w swoje dłonie, nie potrafię mu spojrzeć w oczy.
Dan przeczesuje palcami włosy, zrywając się z kanapy. Krąży nerwowo po pokoju, choć niewiele tu miejsca.
– To nie może się tak skończyć. Musisz dać mi... – waha się – dać nam szansę!
– Dan... nie mogę, Maks... – Kręcę się na swoim miejscu.
– Gówno mnie obchodzi jakiś Maks! – przerywa mi. Pierwszy raz odkąd się spotkaliśmy, słyszę jak przeklina. Do tej pory był ostoją spokoju. Dan bierze głęboki oddech, po czym kuca przy mnie. Jest tak blisko, że już nie ucieknę wzroku od jego błękitnych oczu. – To twój narzeczony – jego głos przeszywa panującą w pokoju ciszę – nie mąż. Jeszcze nie wzięliście ślubu, nie macie dzieci. Jeszcze masz czas na zastanowienie się. Ludzie zrywają ze sobą, będąc w poważniejszych i bardziej skomplikowanych związkach.
Dan unosi drżącą dłoń, kładzie ją na mojej i delikatnie ściska, następnie przyciąga do ust, całuje jej wierzch, a ja wstrzymuję oddech.
– Słuchaj – dodaje nieco spokojniej – nie oczekuję, że już natychmiast wszystko rzucisz, proszę cię tylko o szansę... Przecież nie jesteś szczęśliwa, nie tak, jak byłaś ze mną, w naszych snach.
– To nie jest sen, Dan! – teraz to ja się unoszę. – A ty nic o mnie nie wiesz, znasz mnie raptem jeden dzień!
Wyrywam dłoń z jego uścisku i sięgam po kubek z kawą. Dan opada na tyłek i siada przy ścianie, opierając się o nią plecami. Przygląda się, jak upijam łyk. Resztkami sił powstrzymuję się, żeby znów nie rzucić się mu na szyję i nie zacząć całować, podczas gdy on skubie postrzępiony materiał jeansów na kolanie.
– Proszę, nie kłóćmy się. Mamy ostatnie dwie godziny...
– Właśnie, ostatnie dwie godziny, a ja muszę trzymać ręce przy sobie – powtarza moje słowa wypowiedziane zupełnie niedawno.
Dan przygryza dolną wargę, dopiero teraz zauważam w niej niewielką dziurkę, zapewne po kolczyku. Sama najchętniej pocałowałabym jego czerwone usta, ale nie wiem, że potem znienawidziłabym się za to.
Jednak widok smutnej, zmęczonej twarzy Dana rozczula mnie. Wyciągam do niego rękę, a on ujmuje moją dłoń, podnosi się i siada na kanapie obok. Obejmuje mnie ramieniem, wtulam się w niego. Tak bardzo pachnie Danem.
– Opowiedz mi coś jeszcze. Uwielbiam słuchać twojego głosu.
– Serio?
Przytakuję.
Dan zaczyna opowiadać o trasie koncertowej. O występie w Bordeaux, gdzie powinnam być, a jednak mnie nie było. Wypatrywał mnie w tłumie. Twierdzi, że przeze mnie zachowuje się jak zakochany gówniarz.
Resztkami sił usiłuję nie zasnąć. Tym razem nie spieszy mi się, żeby odpłynąć w sen, ponieważ mój sen siedzi tuż obok. Zaczynam się już zatracać w tym, co jest rzeczywiste, a co nie. Głęboki, niski głos Dana wprawiają mnie w błogi stan. Przymykam oczy. Tylko na chwilę.
***
Media: Bad Wolves "Sober"
Jeszcze zadedykuje ten rozdział pewnej paskudnej Czarownicy, która nie tak dawno miała urodziny, ale się nie przyznała, bo bała się, że dorówna mi starością, a to z leksza niemożliwe, tak o Tobie mowa NavilaZint