13. Nowe plany.

1.9K 87 0
                                    

~ Tydzień później ~

Rysowałam po tablicy z ogłoszeniami
pod Arsenałem, co chwila sprawdzając czy aby napewno nikt mnie nie widzi.

"Pawiak pomścimy."

- Cudnie. - Wyszeptałam do siebie.

Spojrzałam w prawo, Zośka rozwieszał biało-czerwone flagi. Wzrokiem szukałam zaginionego Janeczka.

- Bu! - Krzyknął Rudy po chwili.

- Chcesz żebym zawału dostała! - Oburzyłam się.

- Mam pomysł. - Objął mnie od tyłu. - Zapraszam Cię na obiad, jutro u mnie. - Wyszczerzył zęby.

- Z jakiej okazji? - Zapytałam.

- A musi być jakaś okazja? Bez okazji. - Powiedział i cmoknął mnie w policzek.

Nagle usłyszeliśmy krzyki.

- Stehen! Stehen! (Stać)

Nagle zza rogu wybiegł mężczyzna, bardzo zaniedbanych, krew ciepła mu z nosa i z rany na ręce.

Po chwili przewrócił się i leżał na ziemi. Zdenerwowany Niemiec podbiegł do niego i zaczął kopać.

- Nie możemy tak tego zostawić. - Powiedział stanowczo Rudy i ruszył w ich stronę gestem pokazując Zośce co ma zamiar zrobić.
Tadeusz przytaknął.

- Wolnego! - Krzyknął Tadeusz za Szkopem, ten odwrócił się w jego stronę i już miał zadać cios, Zośka jednak był sprytniejszy, zrobił unik i uderzył Niemca pięścią w twarz.

- Nic panu nie jest? - Zapytałam.

- Nie, nie, dziękuję. - Powiedział zdenerwowany.

- Krwawi Pan, Pan pójdzie ze mną, opatrzymy. - Powiedziałam oglądając rany.

- Nie chce się narzucać. - Wyszeptał.

- Zaprowadziła Pana do naszego kolegi. To żaden problem. - Nalegałam, zaniepokoiła mnie rana na jego ręce, może i nie specjalizowałam się w medycynie ale Alek tłumaczył mi kiedyś jak wygląda zakażenie.

Zerknęłam w lewo.

Rudy rozczochrany poprawiał włosy.
Niemiec leżał nieprzytomny na ziemi a Zocha grzebał mu po kieszeniach.

- No. Możemy iść, żeby nam się za szybko nie przebudził. - Powiedział Zośka.

Janeczek pomógł mężczyźnie wstać i razem podążyliśmy w kierunku domu Kopernickiego.

*

- Alek! - Krzyknął Tadeusz otwierając drzwi.

- Słucham? - Chłopak skrzyżował ręce.

- Zerknij, wydaje mi się że to zakażenie. - Szepnęłam chłopakowi na ucho.

- I dobrze Ci się wydaje. - Odrzekł po chwili.

Rudy pomógł mężczyźnie zdjąć płaszcz.

- Kto to jest, skąd go wytrzasnęliście? - Zapytał i zmarszczył brwi.

- E tam. Czy to ważne? Uciekał przed Szkopami - Powiedziałam.

- Aleczko nie znasz go. A jak to jest jakiś Niemiecki donosiciel? Ach Ty nas dziewczyno kiedyś na Pawiak wpędzisz. - Powiedział i zakasał rękawy.

- Oj Maciejku, nie przesadzaj! Opatrzymy go i sobie pójdzie, nie sprawi nam żadnych problemów, już ja o to zadbam.- Powiedziałam i puściłam chłopakowi oczko.

*

- Gotowe. Może Pan już iść. - Powiedział Aleksy.

- Dziękuję. Mam u was dług wdzięczności. - Powiedział mężczyzna i założył koszule.

- Ma Pan założone szwy, proszę uważać żeby się nie zerwały. Po dwóch tygodniach można zdjąć, poradzi Pan sobie. - Maciej obmył ręce w misce z wodą.

- Ja już będę szedł. Żona w domu z dziećmi czeka. Jeszcze raz dziękuję. - Powiedział uśmiechnięty kierując się w stronę drzwi.

- Pan pozdrowi! - Zaśmiałam się.

- Oczywiście Panienko! - Mężczyzna zatrzasnął za sobą drzwi.

Zmęczona oparłam głowę o ramię Janeczka. Chłopak wyciągnął rękę a ja chwyciłam ją przeplatając jego palce z moimi.

- Mam nowe plany. - Powiedział Maciej, wyciągnął z taboretu papiery i rozłożył na stole.

- Tutaj. Tutaj będzie najlepiej. - Wskazał palcem. - Równo za tydzień będzie tamtędy przejeżdżał pociąg z Niemiecką amunicją. Nasza szansa. - Dodał.

- My zyskamy, oni stracą! - Zaśmiał się Rudy.

- I o to chodzi. - Powiedziałam zadowolona.

𝓢𝓱𝓲𝓷𝓲𝓷𝓰 |𝓙𝓪𝓷 𝓑𝔂𝓽𝓷𝓪𝓻 𝓡𝓾𝓭𝔂| ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz