20. Ból i jego koniec (2).

1.8K 83 32
                                    

27 marca 1943 rok

- Lekarz przyszedł. - Zawołał Tadeusz.

- Dzień dobry. - Przywitałam się z doktorem.

- Proszę tędy. - Powiedziałam i wskazałam ręką.

- Obejrzę go i dam wam znać. - Powiedział.

Przytaknęliśmy.

*

Po około piętnastu minutach lekarz wyszedł z salonu.

- I jak? - Zapytałam zdenerwowana.

- Marne szanse, marne. - Zamurowało mnie.

- Ale jak to? - Wtrącił się Zośka.

- Potrzebna jest operacja, nie wiadomo nawet czy w takim stanie przeżyje transport. - Westchnął. - Na razie podałem leki przeciwbólowe, nie wiem czy cokolwiek zdziałają. Według mnie to tylko kwestia czasu aż...

- Będziemy w sobotę, przygotuje się Pan na operację. - Przerwałam.

Nie dopuszczałam do siebie myśli że mógłby... Po prostu nie.

- Do zobaczenia. - Uśmiechnęłam się i wyprosiłam go uprzejmie z mieszkania.

Wróciłam do salonu i usiadłam obok Janeczka.

- Niedługo będzie po wszystkim. - Powiedziałam cicho.

Nie wiedziałam jednak jak wielki błąd popełniłam mówiąc te słowa.

30 marca 1943 rok

Wnieśliśmy Rudego na noszach.

- Na salę! Podamy leki. - Powiedział lekarz.

- Proszę wypełnić dokumenty pacjenta. - Zwróciła się do mnie recepcjonistka.

- Oczywiście. - Chwyciłam długopis i zaczęłam niechlujnie wpisywać dane Rudego w puste okienka.

*

- Przenosimy go na salę operacyjną!- Powiedział lekarz i otworzył szeroko drzwi aby pielęgniarka mogła bez problemu wyjechać łóżkiem szpitalnym z sali.

- Co z nim? - Zapytałam idąc szybkim krokiem za Zośką i lekarzem.

- Śpi po morfinie. - Odpowiedział Zośka.

Weszliśmy na salę.

Lekarz założył rękawiczki i maseczkę.

Nagle wydał się jakiś zmieszany.

Ujął w dłonie stetoskop, zamieścił go w uszach a końcówkę przyłożył do klatki piersiowej Rudego.

- Nie mamy już czego operować. - Powiedział z żalem.

Czar prysł.

Moje serce pękło na miliony kawałków.

Balonik nadziei odfrunął.

Moje życie się skończyło.

Nie.

To nie może się tak skończyć.

Nie teraz, nie dzisiaj, nie tak...

- Niech Pan go ratuje. Ratujcie go do cholery! - Krzyknęłam i zalałam się łzami.

- Przykro mi panienko. On nie żyje. - Wyszeptał i zdjął rękawiczki.

- Ej. - Podeszłam do chłopaka i ucałowałam go w policzek.

- Obiecałeś... - Wyszeptałam przez łzy.

- Obiecałeś... - Powtórzyłam.

__________________________

Jak coś wiem że Maciej Dawidowski zmarł 30.03 ale na potrzebę tej książki zmieniłam datę jego śmierci na trzy dni wcześniej.


𝓢𝓱𝓲𝓷𝓲𝓷𝓰 |𝓙𝓪𝓷 𝓑𝔂𝓽𝓷𝓪𝓻 𝓡𝓾𝓭𝔂| ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz