17. Koszmar.

1.7K 82 8
                                    

W nocy nie mogłam spać. Myślałam czy z mamą wszystko dobrze, czy aby na pewno jest bezpieczna i nic jej nie grozi, martwiłam się o nią.

Żałowałam, że tak mało czasu z nią spędzałam, że prawie całe dnie siedziała w domu sama. Biedna, musiała czuć się okropnie, przeze mnie.

W pewnym momencie spojrzałam na zegarek.

Już ósma. Jak dobrze.

Wygramoliłam się z objęć Rudego i poszłam do kuchni.

Usiadłam przy stole i myślałam.

A jeżeli to znak. Znak, że w końcu zostanę całkiem sama? Że każdy pomału będzie się ode mnie oddalał.
To mnie przeraża.

- Dzień dobry. - Powiedział zaspany Rudy.

- O czym myślisz? - Zapytał dosiadając się.

- O niczym. - Skłamałam.

- Kłamiesz. Nie można nie myśleć. - Zaśmiał się.

- O mamie. - Odpowiedziałam.

- Kochanie. - Chwycił moje dłonie. - Nie zadręczaj się, ona chciała pojechać, nie robiła nic na siłę.

- No tak. - Powiedziałam. - Ale smutno mi bez niej. - Podparłam się ręką.

Westchnął bezsilnie. Wiedział że nie może nic zrobić.

- Zaraz wracam. - Powiedział uśmiechnięty i wstał.

- Gdzie idziesz? - Zapytałam.

- Kocham Cię. - Mrugnął do mnie i wyszedł.

*

Usłyszałam głośne pukanie do drzwi.

Pobiegłam otworzyć.

- Mają Rudego. - Powiedział wystraszony.

- Co? - Zapytałam z niedowierzaniem.

- Mają Rudego. - Powtórzył zdyszany.

Mają mojego Janeczka.

Słona łza spłynęła po moim policzku.

Stałam jak wryta.

- Gdzie Orsza? - Wyszeptałam.

- U siebie. - Powiedział.

- Nie ma czasu, gdzie go zabrali? - Powiedziałam i wyciągnęłam pistolet z szuflady.

- Z Tego co mi wiadomo...

- Szucha. - Powiedziałam pod nosem.

- Już wiem gdzie jest. - Powiedziałam i wybiegłam z mieszkania.

*

- Nie mogę nic zrobić. - Powiedział Orsza i odłożył długopis.

- Żartujesz sobie ze mnie?! - Krzyknęłam.

- Nie zostawię go na pewną śmierć. - Uderzyłam pięścią o biurko.

- Nie mogę nic zrobić. - Powtórzył.

- A jakby Twoją żonę zabrali, też byś tak siedział bezczynnie?! - Uniosłam się.

- Rudy to moja rodzina. Uratuję go choćbym miała to własnym i Twoim życiem przypłacić. - Oburzona wyszłam trzaskając drzwiami.

- Ej. Odbijemy go. Słowo harcerza. - Powiedział z wymuszonym, sztucznym uśmiechem.

- Oby. - Wyszeptałam.

Wszystko się sypie

__________________

Biedny Rudy 

𝓢𝓱𝓲𝓷𝓲𝓷𝓰 |𝓙𝓪𝓷 𝓑𝔂𝓽𝓷𝓪𝓻 𝓡𝓾𝓭𝔂| ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz