Rozdział 51

33 1 0
                                    

Po chwili statek Eskadry Białych wylądował. Obi-Van, Ben, Yendor i Lily wyszli ze statku.
-Wygraliśmy wojnę! Jesteśmy wielcy-powiedział Obi-Van do Eskadry Białych.
-Wojna nikogo wielkim nie czyni-oznajmił Yoda.
-Oczywiście mistrzu, ale można chyba się cieszyć z wygranej-powiedział Obi-Van.
Yoda nic nie odpowiedział. Spojrzał się na mistrza i odszedł.
A ja co robiłam? Czekałam aż Luke wyjdzie ze statku. Miałam nadzieję, że było to jakieś nieporozumienie, ale na nic. Statek odleciał, a mojego mistrza nadal nie było.
Podszedł do mnie Obi-Van.
-Więc Luke naprawdę nie żyje...-powiedziałam, a łzy spłynęły mi po policzkach.
-Miro, on naprawdę nie żyje-powtórzył Obi-Van jakby chciał, żebym to zrozumiała.
-Rozumiem!-krzyknęłam.-Yoda wie, że to przeze mnie. Czekam na aresztowanie za zabicie Jedi. Ale czekaj. Ty też jesteś mistrzem o wyższej randze, więc aresztuj mnie. Nie stawiam żadnych oporów.
-Miro, ale on nie zginął przez Ciebie- powiedział Obi-Van.
-Więc przez kogo?!-krzyknęłam.
-Przez Palpatine'a-odpowiedział Obi-Van.-To on strzelił w niego.
-Co?!-zdziwiłam się. Zakręciło mi się w głowie. Spojrzałam się na Obi-Vana i od razu odwróciłam się od niego. Chciałam wrócić do pokoju i pobyć chwilę sama. Niestety zemdlałam.
-Miro...-obudził mnie głos mamy.-Kochanie...
-Mamusiu, czy rodzina Skywalkerów już wie?-zapytałam.
-Wiedzą-odpowiedziała mama.-Miro, to nie twoja wina. Obi-Van powiedział prawdę.
-Wiem-oznajmiłam.-Mój ojciec go zabił. Przez niego nie zobaczę nigdy Luke'a. Przez niego...
-Córeczko nie płacz-powiedziała mama.-Wszystko będzie dobrze.
-Nic już nie będzie dobrze-rozpłakałam się.-Nie ma już Luke'a. Nie ma już nic...
-Miro, kiedyś wszystko się ułoży-starała się mnie pocieszyć mama.
-To ja powinnam tam zginąć-powiedziałam.-Luke zginął tam przeze mnie...
-Nie Miro-powiedziała mama.-I przestań się obwiniać. Nic nie dzieje się przez Ciebie.
-Dzień dobry-przerwała naszą rozmowę lekarka.-Miro, możesz już wyjść. Nic Ci nie jest.
-Dziękuję-powiedziałam i wstałam.-Do widzenia.
-Do widzenia-powiedziała lekarka i wyszłam.
-Miro, odpocznij-oznajmiła mama.-Nie martw się za dużo.
-Nie martw się o mnie-powiedziałam.-Nic mi nie jest.
-A, zapomniałabym ci powiedzieć. Jutro pogrzeb Luke'a-mama spojrzała się na mnie. Chyba zauważyła, że zaraz się rozpłaczę.
-Przyjdę-powiedziałam.-Do jutra.
-Do jutra. Dobranoc-mama pocałowała mnie we włosy i poszła w stronę swojego pokoju.
Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać. Nie potrafiłam w ogóle zasnąć. Całą noc spędziłam na balkonie, przykryta kocem, myśląc o Luke'u.
Jak się wtedy czuł? Czy umierał w cierpieniu? - takie pytania chodziły mi po głowie, lecz nie potrafiłam na nie odpowiedzieć.
Kiedy robiło się już coraz jaśniej, wstałam i przebrałam się. Następnie zeszłam na dół. Po drodze spotkałam rodzinę Skywalkerów, mamę i mistrza Kenobi'ego.
-Luke Skywalker był wspaniałym mistrzem-podsumował, całe życie Luke'a, Obi-Van.
-Miał wspaniałe poczucie humoru, najlepiej umiał tłumaczyć i pocieszać. Był najprzystojniejszym mężczyzną, o ślicznych błękitnych oczach, jakiego kiedykolwiek spotkałam. Luke był i będzie moją jedyną miłością w życiu. Nikt nie jest podobny do niego. Dzięki niemu potrafiłam przezwyciężyć swój strach i iść dalej. Jednym słowem Luke był kimś wyjątkowym-pomyślałam, a z moich oczu spłynęły łzy.
Zaczęłam myśleć tylko o Luke'u i wspominać. Tylko tyle mi zostało. Nigdy już go nie zobaczę. Nie patrzyłam na jego mamę i siostrę, które pewnie zalewały się teraz łzami. Gdybym była na ich miejscu, nie wiem czy potrafiłabym dalej żyć. Najpierw stracili pana Anakina Skywalkera, a teraz Luke'a. Współczuję im...
-Miro-przerwała moje rozmyślania mama.-Dobrze się czujesz?
-Tak-odpowiedziałam.-Mamusiu, pójdę do ogrodu.
-Dobrze, ale wróć szybko-powiedziała mama.-Będę u Padmé.
-Na pewno przyjdę-oznajmiłam i odeszłam.
Usiadłam na trawie obok jeziora. Za nim był las. Las - z czym on mi się może kojarzyć? Z pierwszym spotkaniem Luke'a. Mój mistrz miał rację, że to Moc i przeznaczenie połączyło nas. Na początku w ogóle w to nie wierzyłam, ale z czasem zrozumiałam sens jego słów.
Dzięki niemu dowiedziałam się, że potrafię zrobić więcej niż myślę.
-Czym jest miłość? Jaka ona jest?-pomyślałam."-Przyjaciółko, miłość nie jest prosta. Ma ona wiele przeszkód i krętych dróg, które ją umacniają. Jeśli razem przebrniecie przez nie to wygracie miłość, prawdziwą miłość... Te przeszkody pokazują nam czy naprawdę się kochacie czy wręcz przeciwnie"-przypomniałam sobie słowa Binkan.
Binkan to moja najlepsza przyjaciółka. Z jej słów wszystko się sprawdziło. Mogę z pewnością powiedzieć, że miłość moja i Luke'a była prawdziwą miłością. Pokonaliśmy tyle przeszkód - nasze kłótnie, tajemnice, które nas poróżniły, czasami osoby, które chciały nas skłócić, a nawet my sami kłóciliśmy się z błahostek. Kiedy nie widzieliśmy się przez kilka dni, najdłużej dwa lata, przy pierwszym naszym spotkaniu, po takiej przerwie, nie potrafiliśmy od siebie odejść. Tak bardzo za sobą tęskniliśmy. Moim zdaniem nasza miłość najbardziej rozwinęła się po ostatniej misji Luke'a na Hoth. Kiedy ujrzałam go tak wykończonego, zrobiłabym dla niego wszystko. Najgorsze w tym było, że nie mogłam pokazać co tak naprawdę czuję. Mogliby zauważyć, że coś do siebie czujemy. A, w naszym wypadku, skończyłoby się to śmiercią.
Nie potrafię wyrazić co tak naprawdę czuję po śmierci Luke'a. Jest to taka pustka, której nikt nie zdoła już napełnić. Brakuje mi jego uśmiechu, spojrzenia, poczucia humoru, nawet przytulenia. Po prostu brakuje mi jego bliskości; czasu, gdy czułam się bezpiecznie. Uwielbiałam, kiedy żartował; potrafił zamienić strach w żart. Dzięki niemu mogłam robić rzeczy, które nawet sobie trudno wyobrazić.
Luke najlepiej tłumaczył dziwne wzory z chemii i, choć był nowy w szkole, potrafił zrozumieć coś szybciej niż inni. Widziałam, że był pracowity i chętny do poznawania nowych rzeczy. Najnudniejsze tematy opowiadał w tak ciekawy sposób, że nigdy nie potrafiłam się oprzeć. Zawsze słuchałam do końca i nie myślałam o "niebieskich migdałach".
Na misjach robił co w jego mocy, aby się powiodła. Jako mistrz tłumaczył mi wszystkie taktyki tak zrozumiale, że nawet trudno sobie teraz wyobrazić człowieka spełniającego się w swojej pasji aż tak bardzo jak Luke.
Tyle razy stanęliśmy oko w oko ze śmiercią. Myśleliśmy wtedy, że to będzie nasz koniec. Poczuliśmy, co człowiek myśli podczas ostatnich chwil życia. To straszne i trudne do opisania. Nikomu tego nie życzę, nawet najgorszemu wrogowi.
Kiedy było mi smutno, kojący głos Luke'a zawsze pocieszył i pomógł.
A teraz? A teraz Luke'a już nie ma. Straciłam go na zawsze. Nigdy już nie przytulę się do niego, nigdy już go nie zobaczę. Moja miłość odeszła...
Podeszłam do jeziora i dotknęłam wody. Uderzyłam ze złości tak mocno w ziemię, że aż ręka mnie zabolała. Zaczęłam krzyczeć i płakać. Miałam już dosyć pecha jaki towarzyszy mi podczas całego mojego życia. Zciągnęłam błękitne rękawiczki. Rany prawie się zagoiły. Położyłam się na trawie i zamknęłam oczy.
-Miro!-obudziła mnie Leia. Powoli wstałam.-Myślałam, że coś się tobie stało...
-Leia...-spojrzałam się na siostrę Luke'a, a z moich oczu ponownie spłynęły łzy.-Dlaczego Luke?
-Miro...-Leia rozpłakała się.-Widać takie miał przeznaczenie...
-Nie!-krzyknęłam.-To moja wina! Najlepiej będzie jak odlecę stąd jak najszybciej!
-Miro, co Ty mówisz?-zapytała się Leia.
-Gdy mnie nie było, żyliście w szczęściu-oznajmiłam.-Gdy się pojawiłam, macie pecha.
-Miro, to nieprawda-powiedziała Leia.-Dzięki tobie mój brat zmienił się na lepsze. Był taki uśmiechnięty dzięki tobie...
-Gdybym wydała inny rozkaz...-zaczęłam.-On mógł przeżyć.
-To Palpatine zastrzelił go-powiedział Leia.
-Nie wiem czemu to zrobił-oznajmiłam.-Dlaczego akurat Luke? Dlaczego nie mogłam tam polecieć zamiast Luke'a?
-Miro, tak musiało być-Leia spojrzała się na pomost.-Jak byliśmy młodsi, chodziliśmy tutaj. Rozmawialiśmy o naszych problemach i szukaliśmy rozwiązania. Już nigdy tak nie będzie...-Leia otarła łzy.-Miro, jesteś pierwszą padawanką, która opłakuje swojego mistrza. Niektórzy dzięki temu awansowali.
-Bardzo zaprzyjaźniliśmy się z Luke'm-oznajmiłam.-Na pewno jest Ci teraz bardzo trudno...
-Jest...-powiedziała Leia.
-Jeśli będziesz czegoś potrzebowała to przyjdź do mnie-starałam się delikatnie uśmiechnąć.
-Dziękuję Ci Miro za pomoc-Leia dotknęła moich dłoni.-Byłaś najwspanialszą padawanką mojego brata. Nie zapomnij, że nadal jesteś moją przyjaciółką.
-Nie zapomnę-powiedziałam.
-Wejdźmy do środka. Jest tutaj zimno-oznajmiła Leia.
-Masz rację-powiedziałam.

______________________________________
Hej! Czy Mira zrezygnuje z bycia Jedi po śmierci Luke'a?

Star Wars. Moja historia✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz