Rozdział 37

34 0 0
                                    

Oczami Miry...
Po wyjściu Luke'a od razu się rozpłakałam. Kiedy spojrzałam na stół, który znajdował się obok mojego łóżka, zauważyłam, że coś błękitnego leży pod nim. Wstałam powoli i podniosłam zeszyt. Otworzyłam go na pierwszej stronie.
-Przecież to mój pamiętnik. Może Luke go znalazł, ale na szczęście wypadł mu-myślę.
Dotknęłam rany na czole. Okropnie mnie bolała. Do tego moje poranione ręce. Jeśli tylko dotknę czegoś mocniej, to ból jest, czasami, nie do zniesienia.
-Miro-przerwała moje rozmyślania lekarka.-Jak się czujesz?
-Dobrze-odpowiedziałam.-Mogę już wyjść?
-Nie-odpowiedziała lekarka.-Miro, mi możesz zaufać. Dlaczego skoczyłaś?
-W życiu spotkałam kilka zaufanych ludzi, ale tutaj nikomu nie ufam-oznajmiłam i wstaję z łóżka.-Pójdę już.
-Ale...-zaczęła lekarka.
-Gdyby ktoś się pytał, powiedz, że nic mi nie jest-powiedziałam i wychodzę.
Poszłam do swojego pokoju i ubrałam czarną pelerynę. Wsiadłam do statku i poleciałam do Naboo. Wylądowałam na polanie, aby nikt mnie nie zauważył. Doszłam do pałacu i podeszłam do balkonu mojej mamy. Było ciemno, więc nie zauważyła mnie. Siedziała na łóżku i płakała. W ręce trzymała zdjęcie. Mówiła coś do siebie.
-Mamo wybacz mi...-myślę.
Po chwili do pokoju przyszedł Luke. Moja mama od razu wstała i przytuliła się do niego. Rozmawiali ze sobą, ale nie słyszałam na jaki temat. Kiedy mój mistrz wyszedł, ja również postanowiłam odejść. Spojrzałam się ostatni raz na mamę i poszłam do statku. Wróciłam na Gwiazdę Śmierci. Usiadłam na łóżku i ściągnęłam rękawiczki. Moje dłonie były poranione. Czy kiedyś te rany znikną?...
2 lata później...
-Córko, jak się czujesz?-zapytał się Palpatine.
-A jak mam się czuć? Jestem tutaj już dwa lata!-krzyknęłam.-Przyzwyczaiłam się do tego wszystkiego. Ale brakuje mi czegoś...
-Czego?!-zdziwił się Palpatine.-Ale nie ważne! Nie po to tu przyszedłem. Jedi lecą do nas.
-Co mnie to obchodzi...-oznajmiłam.
Przez te dwa lata zmieniłam się. Wszystko jest mi obojętne. Nie potrafię nawet już wyrażać emocji...
-Jest wśród nich Luke. Szykuj się na walkę-dopowiedział mój ojciec.
-Luke, jak ja dawno słyszałam to imię. Niesie ono za sobą miłe i smutne chwile. Ale czy potrafię stanąć z nim oko w oko i walczyć? Chyba nie...-myślę.
-Mira, idziemy!-krzyknął mój ojciec.
Spojrzałam się na ojca i poszłam za nim. Kiedy wyszliśmy z mojego pokoju, wpadłam na Luke'a. Musiałam powstrzymać wszystkie emocje jakie do niego czuję i zawalczyć wbrew własnej woli.
-Znowu się spotykamy-zauważył Luke.
-I znowu walczymy razem-dopowiedziałam.
-Zmieniłaś się od ostaniego spotkania-zauważył Luke.
-Wiem-odpowiedziałam.-Jestem silniejsza niż ostatnio.
-Twój wzrok jest taki inny, bez żadnych uczuć, zimny...-powiedział Luke.
-Dopiero teraz to zauważyłeś?!-zdziwiłam się.
-Chyba...-oznajmił Luke.
-Przecież mówiłam Ci, że jestem najprawdziwszym Sith'em, a ty nie chciałeś w to uwierzyć-powiedziałam.
-Moja nadzieja już prysła-oznajmił Luke.-Wiem, że nigdy się nie zmienisz. Wybrałaś tę drogę, a nie inną. Byłaś moją najwspanialszą padawanką... Nie będę z tobą walczył.
-Cieszę się, że to wreszcie zrozumiałeś-oznajmiłam i wyłączamy miecze świetne.
-Pójdę już-powiedział Luke i odchodzi.
-Ja też-szepnęłam i odwracam się.
Poszłam do swojego pokoju z nadzieją, że tam znajdę spokój.
-Darth Maul?!-zdziwiłam się, kiedy otwieram drzwi do mojego pokoju.-Wyjdź stąd!
-Nie denerwuj się aż tak-oznajmił Darth Maul.-Już idę.
Kiedy ten głupi Sith wyszedł, rozpłakałam się. Trudno było mi utrzymać wyraz twarzy bez żadnych emocji. Mój ukochany Luke stracił nadzieję, więc i moja również się skończyła. Taki mój los, takie mam przeznaczenie...
-Miro-przerwał moje rozmyślania Palpatine, kiedy wchodzi do mojego pokoju.-A nie mówiłem, że Luke straci kiedyś nadzieję?
-Mówiłeś-zauważyłam.-I wiesz co ojcze, jego słowa zabolały mnie najbardziej. Tortury jakie wyrządziłeś mi przez te dwa lata, to nic w porównaniu z tym co zrobił mi Luke. A i jeszcze jedno ojcze. Zrozumiałam, że nigdy się nie zmienisz i nigdy mnie nie pokochasz jak prawdziwą córkę. Nigdy nie będę twoją córką.
-Miro, czasami warto zachować swoje podejrzenia w sercu-oznajmił Palpatine.
-Wiesz, że ja nigdy nie będę taka jak Ty?-powiedziałam.-Prawda w oczy kole, prawda ojcze?
-Nie podskakuj młoda damo!-krzyknął ojciec i wbija mi pazury w dłonie. Zaciskam zęby.-Kiedyś będziesz tego żałować-dopowiedział mój ojciec i wychodzi trzaskając drzwiami.
Chwyciłam się bolącej rany na dłoni i przytuliłam się do poduszki.
-A więc to dopiero początek moich tortur...-myślę.-Jeśli Ty Luke'u zwątpiłeś we mnie, to po co mam dalej żyć? Moja ostatnia nadzieja przepadła, zwątpiłam w nią. A moja mamusia? Czy ona kiedykolwiek mi wybaczy? Czy zrozumie mnie?...
Obudziłam się wcześnie rano. Dzisiaj jadę z Palpatine'm na misję. Czy boję się? Nie. Teraz jest mi obojętne czy przeżyję czy nie. Mój ojciec przyszedł po mnie i polecieliśmy na Hoth.
Oczami Luke'a...
-Synku, od kilku dni wyglądasz źle-zauważyła moja mama.-Nie jesteś chory?... Nie masz gorączki... Luke, źle się czujesz? Luke, mówię coś do Ciebie!
-Mamo, nic mi nie jest-powiedziałem.
-Luke, synku, przecież wiem, że coś się stało. Jestem twoją mamą. Wiesz, że wszystko możesz mi powiedzieć-oznajmiła mama.-Chodzi o Mirę?
-Mamo, nie chcę o tym rozmawiać-powiedziałem.-Nic mi nie jest. Mamusiu, nie martw się.
-Luke, wiem, że coś jest na rzeczy-nalega mama.
-Masz rację. Chodzi o Mirę. Nie wiem w co mam już wierzyć-powiedziałem i siadam obok mamy.-Proszę pomóż mi...
-A w czym masz problem?-zapytała się mama.
-Mira mówi, że jest Sith'em, a ja myślę, że Palpatine ją zmusił do tego-wytłumaczyłem.
-Luke, nie znam Miry tak jak ty. Myślisz, że postąpiłaby tak?-zapytała się mama.
-Na pewno nie przeszłaby z własnej woli na ciemną stronę mocy. Myślę, że ojciec ją do tego zmusił-odpowiedziałem.
-Może masz rację-zaczęła mama.-Luke, ja nadal nie starciłam nadziei w jednej sprawie.
-Masz nadzieję, że tata jest dobry?-zapytałem.
-Przez siedemnaście lat myślałam, że nie żyje, ale miałam nadzieję, że kiedyś go zobaczę. Kiedy uratowaliście mnie, okazało się, że żyje-powiedziała mama, a w jej oczach zauważyłam łzy.-Nigdy nie trać nadziei. Życie mnie tego nauczyło.
-Dziękuję mamusiu za radę-oznajmiłem.
-Luke, zakochałeś się w Mirze?-zmieniła temat mama.
-Traktuję ją jak prawdziwą przyjaciółkę-odpowiedziałem.-Jestem Jedi. Nie mogę się w nikim zakochać.
-Luke'u, synku...-szepnęła mama i głaszcze mnie po włosach.
-Mamo, muszę już iść-powiedziałem.
-Ale gdzie?-zapytała się mama.
-Muszę załatwić ważną sprawę-odpowiedziałem i wychodzę z pokoju.
Wsiadłem do swojego statku i poleciałem na Gwiazdę Śmierci. Nie wiem dlaczego, ale nikt nie pilnował wejścia do niej.
Postanowiłem pójść do Miry. Musimy porozmawiać, ale szczerze. Zapukałem do jej pokoju. Nic. Zdziwiło mnie to, że nikt nie przechadza się po korytarzach tego miejsca. Przestraszyłem się, że coś się stało Mirze. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. W jej pokoju nie było nikogo. Na ziemi zauważyłem coś niebieskiego. Podniosłem zeszyt i otworzyłem na pierwszej stronie.
-"Mieszkam już tutaj kilka dni. Jedi nienawidzą mnie, a Sith'owie cieszą się z wygranej. Tak naprawdę jestem i żyję tutaj jeszcze, ponieważ wierzę, że nadejdzie kiedyś taki dzień, w którym będę mogła powiedzieć prawdę..."-czytam.-A więc miałem rację-myślę i przewracam na ostatnią stronę.- "Czy nadzieja jest matką głupich? Czy nadzieja umiera ostania? Czy nadzieja potrzebna jest ludziom? Czy z nadzieją mozna żyć? Czy nadzieja umacnia nas w wierze, że będzie coraz lepiej? Czy nadzieja może nam jakoś pomóc? Czy nadzieja ma kiedyś swój koniec? Czy powinnam nadal mieć nadzieję, że wszystko kiedyś się ułoży? Czy nadejdzie kiedyś taki czas, w którym będę szczęśliwa? Luke, nie wiesz jak bardzo chciałabym powiedzieć tobie prawdę. Ale wiem, że jeśli tylko to zrobię, to wszystko może skończyć się źle. Mam nadzieję, że kiedyś wszystko się ułoży i powrócę do Naboo..."

Po przeczytaniu ostatniego wpisu Miry, rozpłakałem się. Moja ukochana padawanka tak bardzo cierpiała przez dwa lata, a ja ją jeszcze bardziej dobiłem. To moja wina. Mogłem jakoś ją dopytać...
Mogę sobie tylko tak gdybać. Przecież przeszłości nie zmienię! Ale teraz Miro wrócisz do Naboo. Skończę twoje tortury.
Wsiadłem do statku i wróciłem do domu. Od razu poszedłem do swojego pokoju. Muszę wymyśleć jakiś plan... Po chwili przyszedł do mnie mój mistrz.
-Mistrzu, coś się stało?-zapytałem.
-Szykuje się wesele-odpowiedział Obi-Van.
-Wesele? Kogo?-dopytuję się.
-Nie zgadniesz-oznajmił mój mistrz.
-Nie mów, że twoje i Jamilli-staram się zażartować.
-Nie-oznajmił lekko zdenerwowany Obi-Van.-Mira i Darth Maul...
-Co?!-zdziwiłem się i przerywam zdanie Kenobi'emu.-Nie wierzę w to. On ją do tego zmusił...
-Luke, jesteś okropnie zmiennym chłopcem. Wczoraj mówiłeś, że nienawidzisz Miry, a dziś jesteś o nią zazdrosny-zauważył Obi-Van.-Ja już Ciebie nie rozumiem. Co się wydarzyło przez ten czas?
-Nic mistrzu-kłamię.-Ludzie czasami zmieniają swoją decyzję. Są zmienni.
-Chodząca encyklopedia-śmieje się Obi-Van.
-Naprawdę bardzo śmieszne-staram się uśmiechnąć.-Mistrzu, muszę coś przeczytać.
-Ty i czytanie książek. Bardzo śmieszne-zaśmiał się Obi-Van.-Luke, czy Ty dobrze się czujesz?
-Tak-odpowiedziałem.-Lepiej niż wcześniej.
-Na pewno?!-zapytał się zdziwiony Obi-Van.
-Mistrzu, jestem bardzo ciekawy dalszej akcji w książce-oznajmiłem.
-Pójdę już-powiedział Obi-Van i wychodzi z mojego pokoju.
-Miro, wytrzymaj jeszcze-myślę.

______________________________________
Hej! Czy Luke uratuje Mirę? Czy Mira zostanie żoną Dartha Maula?

Już dzisiaj premiera "Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie". ☺😊😀😁

Star Wars. Moja historia✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz