stranger

2.7K 187 77
                                    

- Naprawdę myślisz nad rozwodem? - Jimin spojrzał zdziwiony na swojego przyjaciela, z wrażenia odstawiając kubek z kawą na blat. Przecież byli parą idealną, taką, której nic nie było w stanie rozdzielić. - Tae... Przemyśl to. Kochacie się, jak nikt inny, w dodatku pomyśl o chłop-

Urwał w pół zdania. Wspominanie teraz o synach trzydziestoczterolatka było nie na miejscu. Szczególnie, że Hyunsuk został porwany. Położył dłoń na ramieniu mężczyzny i zaczął kreślić na nim uspokajające kółka.

- Zastanów się, czy warto przekreślać lata małżeństwa, przez... No właśnie, o co tak właściwie poszło, że ty chcesz aż rozwód brać?

Taehyung milczał. Nie miał zamiaru mówić nic Minowi. Może wahałby się, ale wczoraj wieczorem dostał wiadomość od tej osoby, że nie ma nikomu mówić o zaistniałej sytuacji. Nikomu. Dlatego zdecydował, że nawet Jeonggukowi nic nie powie, chociaż przez chwilę bardzo chciał. Bał się. Tak bardzo bał się o swoje dziecko i obwiniał się, że to z jego winy Hyunsuk został porwany. Nie powinien był tak myśleć, ale po prostu inaczej nie potrafił. Za dużo nieszczęścia go w życiu spotykało i chociaż ostanie lata były jak największe marzenie, to nie mógł wyprzeć z siebie myśli, że jego po prostu takie rzeczy spotykają i tak powinno najzwyczajniej w świecie być. Więc kiedy dopił kawę, pożegnał się z przyjacielem i poszedł do drzwi wyjściowych. Na jego nieszczęście, w progu spotkał się z Yoongim. Czarnowłosy posłał mu krytyczne spojrzenie.

- Kurwa, Taehyung. Co to ma być? Naprawdę chcesz zostawić Gguka? Po tym wszystkim, co dla ciebie zrobił? Japierdole, przecież wy macie dwójkę dzieci, nie myślisz o tym ani trochę?

Oczywiście, że myślę. Dlatego muszę to zrobić.

Czarnowłosy przymknął oczy czując, że jeszcze chwila, a popłacze się od tego wszystkiego, albo zwyczajnie zrzuci z tych schodów. Miał już dosyć ludzi, którzy mówili mu, co ma zrobić. On wiedział i to wystarczało.

- Yoongi, zamknij się - warknął na niego mąż, chcąc zatrzymać Jeona, ale ten był już na półpiętrze. Anemicznie schodził stopień po stopniu, obmyślając plan działania. Musiał zmusić Jeongguka do podpisania papierów rozwodowych. Jeszcze nie miał pomysłu, jak to zrobi, ale jakoś musiał. I niezależnie od tego, jak absurdalnie brzmiał dla niego rozwód, tak musiało być. Chociaż brunet był jego życiem, sercem, największym szczęściem, każdą przeżytą minutą, myślą, która śmignęła w jego głowie. Był po prostu jedyny w swoim rodzaju i nie do zastąpienia i szczerze wątpił, czy byłby z kimś innym równie szczęśliwy, jak z nim.

Wsiadł do samochodu, po części będąc pewnym, że w stanie takiego rozkojarzenia nie powinien prowadzić, ale był to najszybszy sposób, żeby poruszać się między domem mamy, Jimina, a swoim. Puścił losową stację w radiu, od razu tego żałując, bo gdy tylko usłyszał głos jakiegoś dziecka, oczy zaszły mu łzami. Bo to nie było jakieś dziecko, tylko jego dziecko. Jego Hyunsukie, jego mały synek, jego słoneczko. Rozpłakał się za kierownicą i o mało nie dostał zawału, gdy ktoś zaczął na niego z tyłu trąbić, dlaczego stoi na zielonym świetle. Czarnowłosy ruszył, ale od razu zjechał na najbliższy parking, chcąc się uspokoić. Naprawdę go usłyszał, to na pewno był on, nie było mowy o żadnej pomyłce.

"Cześć tato. Bardzo za tobą tęsknię i mam nadzieję, że wkrótce po mnie przyjedziesz."

Ktoś podał małemu telefon i kazał mu to powiedzieć. Serce Taehyunga rozrywało się z bólu, bo jego synek chciał, żeby tatuś po niego przyjechał, choć trzydziestoczterolatek nie wiedział tak naprawdę, jak to zrobić. Ale tak szybko, jak o tym pomyślał, wytarł łzy z twarzy i ruszył w kierunku budynku stacji radiowej, łamiąc po drodze wszystkie możliwe przepisy.

~~~

- Nie możemy pana wpuścić - powiedział spokojnie potężnie zbudowany ochroniarz, patrząc z góry na wściekłego Jeona.

- W dupie to mam. Przed chwilą do waszej stacji zadzwonił ktoś, kto porwał moje dziecko. Mój porwany syn wypowiadał się na waszej antenie i dlatego w tej chwili chce rozmawiać z dyrektorem.

Mężczyzna popatrzył na niego z niepokojem, bo może i wyglądał na pokręconego, ale nikt na poczekaniu nie wymyśliłby sobie takiej historyjki, byleby tylko dostać się do środka.

- Dobrze, proszę za mną.

Taehyung odetchnął z ulgą, bo jednak bał się, że ochroniarz zwyczajnie go nie wpuści, tylko uzna za jakiegoś wariata. Poszedł za nim aż do drzwi jakiegoś gabinetu i gdy usłyszeli ciche "proszę", wszedł do środka.

- Panie dyrektorze? Przepraszam, że przeszkadzam, ale ten mężczyzna przyjechał do nas przed chwilą i powiedział, że na naszą antenę zadzwonił ktoś, kto porwał jego dziecko.

Czarnowłosy spojrzał na Jeona, wstając z krzesła obrotowego. Podszedł do niego i wystawił przed siebie swoją dłoń.

- Kim Heechul.

Trzydziestoczterolatek przyjął jego uścisk.

- Jeon Taehyung.

Dyrektor skinął głową na ochroniarza, co było niemym nakazem wyjścia, i kiedy znowu zostali sami, podjął temat.

- A więc mówi pan, że na naszą antenę zadzwonił ktoś, kto porwał pana dziecko?

- Tak, proszę mi uwierzyć. Wracałem do domu, gdy nagle usłyszałem głos swojego synka, który mówił, że chce, żebym po niego w końcu przyjechał. To na pewno był on, jeśli chce pan powiedzieć, że mogłem się przesłyszeć. To na pewno był on, został porwany cztery dni temu i... - nie mógł się wysłowić, czując, że wpada w panikę. Musiał mu uwierzyć, po prostu musiał.

- Spokojnie, wierzę panu. Wiem, co znaczy panika o dziecko. Sam mam córkę i zrobiłbym dla niej wszystko. Ze względu na pewne procedury, nie mogę dać panu bezpośrednio tego numeru, z którego zadzwoniono, ale mogę zgłosić to na policję, żeby go prześwietlili. Jeżeli będzie coś nie tak, dowiem się o tym, a wtedy skontaktuję się z panem. Może być?

- T-tak, tak, naprawdę dziękuję - uścisnął dłoń mężczyźnie, bo naprawdę, nie musiał robić nic, ale jednak chciał mu w jakiś sposób pomóc. Dał dyrektorowi kontakt do siebie i wyszedł z gabinetu. Odsapnął ciężko, jednak znowu się spiął, gdy zobaczył, kto do niego dzwoni. Odebrał bez zastanowienia, czując narastające wkurwienie.

- Bawi cię to? Gdzie jest, do cholery, mój syn?

- Oho, widzę, że podobało ci się moje małe przedstawienie w radiu. Rzeczywiście, Hyunsukie bardzo tęskni, ale tylko od ciebie zależy, jak szybko znowu cię zobaczy. Pamiętaj, że najpierw chcę dostać papiery rozwodowe.

I rozłączył się. Teraz już nie miał wątpliwości, musiał jakoś zmusić Jeongguka do rozwodu. Zdenerwowany zjechał windą do holu i wyszedł z budynku. Zaczął szukać w telefonie odpowiedniego pliku do wydrukowania, gdy nagle ktoś na niego wpadł. Telefon wyleciał mu z dłoni i poturlał się pod nogi drugiego mężczyzny. Zaczął przeklinać się w myślach za swoją nieuwagę, ale najwyraźniej facet wcale nie był wkurzony.

- Przepraszam, nie patrzyłem gdzie idę - westchnął i odebrał od niego urządzenie, które na szczęście nie miało zbitego ekranu.

- Taehyung?

Czarnowłosy podniósł głowę, gdy usłyszał swoje imię. Przez chwilę analizował, kogo właściwie widzi, ale gdy udało mu się przypisać imię do twarzy, miał wrażenie, że padnie z wrażenia.

- Donghae?

mom you know my husband • taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz