14

507 19 0
                                    

Zbliżały się mikołajki. Wszyscy nosili czapki Mikołajów i śpiewali na głos kolendy. Viki i Hope właśnie szły na przystanek autobusowy wczesną porą. Ich kroki były zaspane i powolne. Nie spieszyły im się ponieważ miały jeszcze dużo czasu.
Hope Podskakiwałam radośnie z torebeczką w ręku. Machała radosnym ludziom w czapkach i podśpiewywała kolendy. W przeciwieństwie do niej Viki szła ospanym i ziyrytowanym krokiem. Nie przeladała za ludźmi którzy tak bardzo emocjonowali się tym. (głównie dlatego że zawsze na Mikołajki spotykała się z chłopakami którzy już odeszli z jej życia. Przestali ją praktycznie widzieć. Maciek kompletnie ją ignorował, a Bartek odzywał się tylko gdy czegoś potrzebował.)
W końcu dotarły na przystanek. Viki tylko błagała aby ten dzień już się skończył. Niestety gdy zaczęła wchodzić do autobusu przywitało ją serdeczne
-ho ho ho-od kierowcy w czerwonej czapce z pomponem
Viki tylko westchnęła i poszła w najgłębszą szczelinę w autobusie, założyła słuchawki i wyłączyła się z tego świata. W międzyczasie Hope entuzjastycznie przywitała się z kierowcą a następnie z przyjaciółmi z autobusu. Wszyscy rozmawiali o tym że nie mogą się doczekać wymiany prezentów.
*plan był tak że wszyscy mają lekcje do godziny 13 a potem na wielkiej sali przyjdzie czas na wymianę prezentów. *
Gdy dojechali przed szkołę dzieci pełne radości wybiegły z autobusu. Dopiero Viki ociężale wstała, zdjęła słuchawki a następnie wyszła z autobusu. Wychodząc usłyszała
-ciężki dzień? - zapytał kierowca z przekonaniem
-ciężkie życie-burknęła Viki i poszła w kierunku budynku. Po korytarzach prawie wszyscy chodzili w kolorowych czapkach lub z rogami reniferów. Gdy tylko Viki weszła na główny korytarz i spojrzała na te tłumy uśmiechniętych, poprzebieranych dzieciaków stanęła w miejscu. W jej oczach był widać tą straszną niecheć.
-trochę przerażające nie? - nagle jakiś głos jej zapytał. Gdy odwróciła głowę w stronę dźwięku ujrzała tae. Od razu zrobiła spowrotem kamienną minę i zaczęła przepychać się przez dzieci do swojej szafki.
-Ej no poczekaj... - usłyszała za sobą v ale nie zwracała na to uwagi i szła dalej. Po czterech godzinach lekcyjnych wszyscy zaczęli iść na wielką salę gimnastyczną gdzie każdy brał że sobą pakunek. Viki z niechęcią lecz w końcu doszła z Hope(która mocno ją motywowała) na salę. Było tu dużo ludzi. Dlatego Hope poszła do swoich koleżanek na środek sali natomiast Viki poszła do kąta sali gdzie miała trochę przestrzeni ponieważ większość poszła na sam środek. Nigdy do końca nie wiedziała czemu tyle osób mknie to środka tej sali ale trochę się cieszyła ponieważ dzięki temu ona teraz miała przestrzeń. Nagle z wielkich głośników wydobył się dźwiki. Było to powitanie dyrektora i rozpoczęcie rozdawania prezentów. Na sali zrobił się tłok...

*sory że dzisiaj trochę krócej ale jutro będzie kolejna część. *

w szkole z btsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz