- Pizza chyba nie jest zdrowa dla maleństwa - dotknął swojego brzucha
- To dla ciebie sałatka a dla nas pizza - zaczął ojciec nastolatka ale po chwili zobaczył jego wzrok - albo może lepiej wszyscy zjemy sałatkę
- Tak to lepszy pomysł - uśmiechnął się
- To ja coś zrobię a wy nie roznieście mi całej kuchni
- Tak jak ja kiedyś? - zachichotał Michael rumieniąc się
- Lepiej dla ciebie żebyś tego nie przypominał
- To było przypadkiem. - uśmiechnął się niewinnie - Ale udało się ugasić pożar
- Tyle dobrze - westchnął - może wyjdziemy na taras Mike?
- Dobrze - pokiwał głową po czym usłyszał swój dzwoniący telefon
Michael wyjął swój telefon z kieszeni i odebrał go - halo?
- Michael? - odezwał się w słuchawce Tylor
- T-tak, co się stało?
- Gdzie jesteś?
- U-u babci, ale nie wrócę jeśli nie chcesz zaakceptować dziecka
- U tej u której kiedyś byliśmy? - zapytał
- Dlaczego pytasz? - wymamrotał - myślałem że już mnie nie chcesz
- Nie nie chce. Kocham cię Mike tylko... - westchnął a po między nimi nastała cisza po czym ten się rozłączył
- Jasne rozumiem - wymamrotał cicho sam do siebie i pogłaskał swój brzuch. Mimo to jego oczy się zaszkliły. Odłożył telefon i wszedł do łazienki przemywając twarz. Musiał być silny. Dla dziecka. Pogłaskał go i pociągnął nosem, nie odda go. Miał zamiar urodzić i wychować małego wilczka
- Wszystko dobrze Michael? - do drzwi zapukała jego mama
- Tak, zaraz przyjdę - wymamrotał przecierając mokre oczy od łez
- Nic ci nie jest? Znowu masz krwawienia? Mam dzwonić po karetkę?
- N-nie - westchnął - jest dobrze
- Dobrze. Jakby coś się działo od razu mów
- Mhm - wymamrotał cicho i przeszedł do łazienki. Przemył twarz wodą oraz wytarł się ręcznikiem. Po chwili wyszedł i wrócił do pokoju zaczynając robić sobie herbatę
- Jest dobrze Mike? Blado wyglądasz, może lepiej skontaktujemy się z lekarzem
- N-nie mamo jest naprawdę dobrze. To chyba z głodu...
- Już robię jedzenie - zaklaskała w dłonie i zabrała się do pracy
- Sam sobie zrobię. Mam ręce mamo - uśmiechnął się smutno
- To żaden problem kochanie, nie możesz się przemęczać
-Dziękuję - powiedział cicho i usiadł na kanapie. Cały czas miał miał wrażenie że coś mu nie pasuje. Zrobił sobie herbate i zjadł bułkę drożdżową. Na nic innego nie miał ochoty. Ułożył się wygodnie pod swoim ulubionym kocem poszedł spać
Bardzo zabolały go słowa swojego już teraz za pewne byłego chłopaka. Teraz nie mógł się nawet oszukiwać że kiedykolwiek Tyler zmieni zdanie. Musiał sam wychować swoje szczęnię i go to bolało. Wiedział że może liczyć na wsparcie swojej rodziny... Jednak... To nie było to samo. Sam nie wiedział kiedy ale szybko usnął a jego sen niestety był niespokojny i budził się co chwilę
- Michael dobrze się czujesz? - zapytała po jakimś czasie jego babcia na co ten otworzył oczy
- Nie bardzo, bardzo mnie boli
- Gdzie cię boli? - zmartwiła się od razu - Brzuch? Masz krwawienia?
-N-nie chyba, ale boli - zaskomlał
- Przyniosę ci termofor - wstała i ruszyła do drzwi - I zapażę mięty
- Dziękuję - wyjąkał i zacisnął powieki modląc się by nic nie stało się dziecku. Jego babcia po chwili przyniosła kubek herbaty i jakieś tabletki jednak Michael nie chciał ich wziąść
- A-a jak coś się stanie mojemu szczenięciu? - spojrzał na tabletki
- Nie powinno, może ja zadzwonię do lekarza. Leż tutaj spokojnie
- A-ale no dobrze - pokiwał głową
Wstała i zadzwoniła do lekarza z wizytówki którą dostał Michael i już po chwili rozmawiała z panem Irwinem
- Mamo ty zostań. - odezwał się Daryl patrząc na starszą kobietę - My zawieziemy Michaela do szpitala
- N-nie trzeba - wymamrotał cicho - Naprawdę nie trzeba
- Trzeba. Chcesz żeby dziecku coś się stało? - powoli pomógł mu wstać
- N-nie - wymamrotał
- W takim razie chodź - przytulił go lekko do siebie
Pomogli mu wsiądź do samochodu i pojechali do szpitala na oddział tak jak polecił im Irwin
- Jak się czujesz? Dasz radę iść czy cię zanieść?
- Dam radę - wymamrotał i zaczął powoli iść a już po chwili pielęgniarki pomogły im usiąść na wózku a zaraz obok pojawił się Ashton. Martwił się o omegę
- Jak się pan czuje? - dotknął jego brzucha pomagając usiąść w fotelu
- Źle - wymamrotał - strasznie boli
- Miałeś krwawienia?
- N-nie, chyba - wymamrotał - ale boli - syknął
- Zaraz sprawdzimy. Nieh się pan idzie tam przebrać - wskazał na małą kotarę
- Jasne - wyjąkał i przebrał się tam coś w rodzaju sukienki po czym położył się na kozetce. Rodzice blondyna zostali na korytarzu mimo to ten czuł się niekomfortowo
Ten szybko wykonał kilka badań i uśmiechnał się. - To pierwsze skurcze
- C-co? Co to znaczy? Czuję się słabo?
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Hej!Dziękuję za przeczytanie tego opowiadania i wszystkich gwiazdeczkach. Mam nadzieję że na razie się podoba :>
Co do tych "krwawień" nie ma czegoś takiego w prawdziwym życiu. To tylko fikcja literacka xD także nie musicie mi pisać że czegoś takiego nie ma
Oczywiście miłego wieczoru i dobranocka! ❤️
CZYTASZ
A little proof of love /Muke/
FanfictionMiłość, zaufanie, rodzina... To wszystko miał Michael aż do tego jednego dnia. Jednego dnia który zmienił jego życie o 180 stopni. Mała omega kompletnie nie była gotowa na zamiany jakie zajdą w jej życiu. Niespodziewała się odrzucenia alfy która ta...