- To znaczy że twoje maleństwo się rusza. Wszystko jest w porządku
- A-ale t-to. Ja chyba się boję o niego. Jest takie malutkie
- To zupełnie normalnie. Teraz są one lekkie niedługo się nasilą ale ty będziesz je inaczej odczuwał i nie będą tak bolesne mimo że będą silniejsze
- Nic mu nie jest? Na pewno? Nie chcę go stracić...
- Nie straci pan. Proszę się nie martwić - wyciągnął jakieś papiery i je podpisał
- Przepraszam... Praktycznie z każdym bólem od razu przyjeżdżam... Po prostu się boję
- Lepiej tak niż gdybyś miał to ignorować - powiedział
- Mhm - pokiwał głową i otarł łzy - Dziękuję za wszystko
- Nie ma za co, zresztą lubię pomagać innym - uśmiechnął się lekko ukazując swoje dołeczki
- Naprawdę dziękuję - wyjąkał i wstał powoli - jaka jest szansa że go mogę stracić? Albo na co mam uważać?
- Nigdy nie widziałam tak wrażliwej na ciąże męskiej omegi. To bardzo dobrze że jest pan taki uważny. To bardzo ważne
- Skoro jestem tutaj dzisiaj to czy ta wizyta pod koniec tygodnia jest aktualna?
- Jeśli będzie się pan dobrze czuł proszę dzwonić. - uśmiechnął się
- Dobrze - wstał i pokiwał głową po czym poszedł się przebrać
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Minęły trzy miesiące. W tym czasie chodził na regularne badania i wszystko było dobrze.... Do czasu. Jego brzuch był już całkiem spory jak na 6 miesiąc
- Jak się ma moje maleństwo? - uśmiechnął się gdy rano wstał i przejechał delikatnie po brzuchu
Tym razem jednak nie było tak wesoło, poczuł uścisk w brzuchu oraz miał wrażenie jakby znów miał jedno z tych krwawień a nie zdarzyły się one ponownie. Jęknął głośno zaciskając palce na kołdrze - B-babciu! - krzyknął rozpaczliwie
- Mike? - weszła do pokoju - co się stało?
- K-krwawię i Agh - zapłakał łapiąc się mocniej za brzuch - Strasznie boli
- Poczekaj zadzwonię do lekarza, tego Irwina
- Numer j-jest N-na lodówce - jęknął jeszcze i zjechał z fotela na podłogę widząc krew. Zaczął płakać spazmatycznie nie chcąc nawet wyobrażać sobie najgorszego
- Ciii już cicho. - podeszła do niego
- B-babciu... Ja nie chcę go stracić...
- Nie stracisz. Spokojnie. - pomogła mu wstać - Słuchaj ja dzwonię po karetkę. Wykonała połączenie i pomogła zejść wnukowi na parter. Po chwili podjechała karetka i zabrała go do szpitala
- C-co z nim? C-co z moim dzieckiem? - zapytał łamiącym się głosem patrząc na lekarza który powoli do niego podszedł
- Nie jest najlepiej, stres robi swoje i mój przyjaciel cię przejmię
- C-co znaczy nie jest najlepiej? - wyjąkał przestraszony
- To już nie jest normalne, takie krwawienie zazwyczaj pojawia się raz może dwa razy a u ciebie jest to ciągle. Twój brzuch jest nienaturalnie duży a ty nie jesteś połączony. Coś tu nie gra
- C-czy t-to znaczy? - zatrząsł się - M-mogę je stracić? - zaczął płakać
- Spokojnie, damy radę. Nie stracisz go. Zostaniesz tutaj w klinice na obserwację a już jutro zobaczy cię lekarz od zagrożonych ciąży
- D-dlaczego nie pan? - zapytał przecierając oczy i masując swój brzuch - Tak bardzo się o niego boję
- Nie specjalizuje się w zagrożonych ciążach tym bardziej męskich. Mój przyjaciel jest lepiej przeszkolony
- A-ale... Obieca mi pan że go nie stracę? Mojego maleńkiego synka albo córeczki? - pociągnął nosem
- Nie - pokręcił głową - zrobimy wszystko co w naszej mocy byś mógł zostać mamusią
- Obiecuje mi pan? - spojrzał mu głęboko w oczy
- Obiecuję - uśmiechnął się i pomógł mu przejść do jego aktualnego pokoju, był urządzony w bieli i mały jednak Mike musiał zostać na obserwacjach
- Czy można już stwierdzić płeć? - zapytał cicho
- Określi to pan jutro na USG z panem Hemmingsem. Tymczasem dobranoc panie Clifford
- Czy on dobrze zajmie się moim maluszkiem? - zapytał niepewnie. Ufał panu Irwinowi
- Najlepiej, proszę się zrelaksować Mike, zrobimy wszystko by z dzieckiem nie stało się nic złego
- Boje się o niego. Jestem zupełnie sam mój alfa... On... Jestem po prostu sam z maleństwem on jedyny mi został
- Będzie dobrze Mike - westchnął - jutro o 9.00 przywiozą ci śniadanie. Dopasuję dietę dla ciebie od jutra
- Dziękuje - uśmiechnął się lekko - Naprawdę dziękuje
- Podziękujesz jak wszystko się uda i urodzisz malucha - uśmiechnął się delikatnie - dowiedzenia Panie Clifford
- Do widzenia - uśmiechnął się lekko i usiadł na materacu łóżka
- Jak długo będę musiał tutaj zostać? - zapytał jeszcze
- Chyba już do porodu ale to nie jest pewne. Może pan zadzwonić do rodziny by przywiozła pana rzeczy
- Jasne - od razu wyciągnął telefon dzwoniąc do babci i informując ją o wszystkim przy okazji mówiąc by się nie martwiła i to wszystko dla potrzeby szczenięcia. Jego rodzice zadeklarowali przywiezienie ubrań dla niego i kosmetyków oraz obiecali wziąść wolne w pracy na czas kryzysu
CZYTASZ
A little proof of love /Muke/
FanfictionMiłość, zaufanie, rodzina... To wszystko miał Michael aż do tego jednego dnia. Jednego dnia który zmienił jego życie o 180 stopni. Mała omega kompletnie nie była gotowa na zamiany jakie zajdą w jej życiu. Niespodziewała się odrzucenia alfy która ta...