Louis zarzucił niedbale kurtkę na plecy, wsunął stopy w buty leżące zaraz obok drzwi i wyszedł przed dom. Wyciągnął z kieszeni zapalniczkę i odpalił nią papierosa, którego cały czas trzymał w drżącej z przejęcia dłoni. Już po kilkunastu sekundach poczuł, że dłoń drży mu także przez mróz panujący na zewnątrz. Było kilka stopni na minusie, a wszystko powoli pokrywało się białym puchem spadającym z nieba jak małe piórka.
Przed przeczytaniem kolejnego z listów musiał zapalić i pooddychać świeżym powietrzem, by odstresować się chociaż trochę. Gdy tego ranka otworzył granatowe pudełko leżące na parapecie w sypialni w celu wyciągnięcia listu i zobaczył, że zostało w nim jedynie pięć nieotwartych kopert — na moment stanęło mu serce. Nie miał pojęcia, kiedy minęły te prawie trzy tygodnie, ale wiedział, że pięć dni minie jeszcze szybciej. A zdecydowanie nie był gotowy na ponowne pożegnanie się z Harrym oraz na Wigilię.
Dostał wcześniej wiadomość od swojej mamy, że ugotowaniem wszystkich świątecznych dań zajmie się ona razem z mamą Harry'ego i Gemmą, ale w mieszkaniu Louisa. Wbrew pozorom to on miał największą kuchnię w całej rodzinie, mimo że i tak przy większej ilości osób, niż dwie, robił się tam tłok. I że sam korzystał z niej rzadko i to w niezwykle amatorski sposób. Rodzinna Wigilia, jak co roku, miała odbywać się w jego mieszkaniu, więc nie mógł się nie zgodzić, skoro wygodniej byłoby przygotować wszystko właśnie u niego. Przynajmniej będzie miał towarzystwo i oderwie się od negatywnych myśli.
Strzepnął popiół z końcówki papierosa i patrzył, jak spada na ziemię, znikając między płatkami śniegu. Pomyślał, że czasami sam chciałby zniknąć w identyczny sposób i by wszyscy po prostu o nim zapomnieli. Albo by zamienili się miejscami z Harrym. W końcu to on był o wiele bardziej wartościową osobą i na pewno radziłby sobie lepiej ze wszystkim, z czym został pozostawiony Louis. Może on nie radził sobie najgorzej, chociaż tego dnia zdecydowanie nie radził sobie też najlepiej ani nawet dobrze. Chciał po prostu cofnąć czas i zobaczyć, w którym miejscu swojego życia popełnił błąd lub zrobił coś aż tak złego, że świat zdecydował, że odbierze mu jego największą miłość tak szybko.
Z natłoku myśli wyrwał go sąsiad, który właśnie wychodził ze swojego domu. Przywitał się z nim, uśmiechając się niezwykle ciepło w jego stronę, na co Louis jedynie pomachał mu i kiwnął głową. Miał nadzieję, że z odległości tych zaledwie kilku metrów nie był w stanie zauważyć łzy, która właśnie spływała po zimnym policzku bruneta, tworząc niemal palącą, mokrą linię wzdłuż niego.
Wypuścił o połowę mniejszego już papierosa z dłoni i przydeptał go butem. Stwierdził, że posprząta to później i prędko wszedł do domu, kiedy w jego głowie pojawiła się myśl o Harrym krzyczącym na niego, że nie może tak śmiecić przed własnymi drzwiami i natychmiast ma po sobie posprzątać. W jego oczach pojawiło się jeszcze więcej łez, które na moment zaburzyły jego pole widzenia.
Przetarł oczy dłońmi, zsunął buty ze stóp, a kurtkę odłożył na wieszak. Od razu skierował się do kuchni, gdzie na stole czekała na niego koperta z numerem dwadzieścia otoczonym uśmiechniętymi minkami. On niestety nie miał tego dnia ochoty na uśmiechanie się. Wigilia była już za parę dni, a on nie umiał sobie nawet jej wyobrazić i cholernie się bał, że nie będzie w stanie spokojnie siedzieć przy stole i zachowywać się, jakby wszystko było w jak najlepszym porządku.
Otworzył delikatnie niebieską kopertę i wyciągnął z niej kartkę, która była idealnie równa. Rozłożył ją i westchnął głęboko, gdy zobaczył na niej o wiele mniej tekstu, niż tego oczekiwał. Ale nie mógł wymagać zbyt dużo, gdy Harry wymyślił sobie, że napisze tyle listów w ciągu zaledwie jednej nocy, podczas której powinien spać i odpoczywać, zamiast tak się przemęczać. Harry robił dla niego o wiele więcej, niż był w stanie zrobić i ta wiedza sprawiała, że Louis jeszcze bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że nie zasługiwał na obecność tak cudownej osoby w swoim życiu.
Witaj ponownie!
Dla mnie minęło tylko kilka minut, dla ciebie zapewne jakieś kilkanaście godzin, chyba że poprzedni list czytałeś chwilę przed północą, a ten czytasz zaraz po północy. Wtedy to też byłoby jedynie kilka minut. Gadam głupoty, jak zwykle. W każdym razie — mam nadzieję, że tęskniłeś.— Nawet nie wiesz, jak bardzo. — Louis wyrzucił z siebie te słowa wraz z ogromnym płaczem, którego nie był w stanie trzymać w sobie już ani chwili dłużej.
Jeszcze kilka dni temu miał wrażenie, że naprawdę jest mu już o wiele lepiej i ten najgorszy okres przeminął, mimo że przez cały czas zdarzały się też te gorsze chwile. Ale im bliżej było do Wigilii, tym gorzej się czuł. A gdy rano uświadomił sobie, że dzień, którego przed ostatnie dwa miesiące obawiał się najbardziej, nadejdzie już za chwilę, coś w nim pękło. Nie potrafił pozbierać swoich myśli w całość. Zbyt bardzo brakowało mu Harry'ego, by potrafić usiąść przy świątecznym stole z uśmiechem i udawać, że wcale nie myśli o nim przez cały czas. Najchętniej spędziłby całe święta w łóżku, opłakując swojego męża, ale to byłoby zbyt egoistyczne, nawet jak na niego. W końcu cała jego rodzina przeżywała to samo, co on, a mimo to nikt nie narzekał, że nie przyjdzie na wigilijną kolację, bo nie jest gotowy na spędzenie jej bez Harry'ego.
Louis odetchnął głęboko kilka razy i przetarł twarz dłońmi. Nie chciał sprawiać innym przykrości przez swoje dość samolubne i żałosne zachowanie, ale naprawdę nie potrafił wziąć się w garść. Gdy tylko uśmiech wkradał się na jego twarz, za chwilę wszystkie uczucia wymykały mu się spod kontroli i znowu czuł się tak, jakby chodził po bardzo cienkiej linie wiszącej nad przepaścią i nie mógł złapać równowagi.
Przed nami jeszcze tylko kilka listów i w końcu nadejdą twoje ukochane święta! Pewnie nie możesz się doczekać, co? Już widzę, jak cieknie ci ślina na myśl o tych wszystkich ciastach, pierniczkach i sałatkach. Aż sam zgłodniałem i przepraszam, jeśli również narobiłem ci smaku. Musisz poczekać jeszcze kilka dni.
Święta Bożego Narodzenia były jego ulubionymi tylko wtedy, gdy spędzał je u boku Harry'ego. Uwielbiał tą atmosferę, dekorowanie z nim domu oraz ubieranie choinki. Przeszkadzanie mu w kuchni i podkradanie czegoś co chwilę z lodówki. Małe sprzeczki i wyzywanie się, gdy wszyscy goście już powoli zbierali się w ich mieszkaniu, a stół nadal nie był gotowy. Kupowanie prezentów i czekanie na reakcję bliskich na swoje upominki, gdy otwierali je wspólnie po wigilijnej kolacji.
Tego roku nie był gotowy na przeżycie czegoś zupełnie innego. Na patrzenie na puste miejsce przy stole. Na o wiele mniejszą ilość prezentów pod choinką. Na brak osoby, którą mógłby zaciągnąć do uroczego, skromnego buziaka pod jemiołą zawieszoną pod żyrandolem w przedpokoju. Nie obchodziło go żadne z jego ulubionych ciast czy sałatek, kiedy nawet nie miał ochoty na jedzenie. Chciał po prostu, by to wszystko okazało się tylko złym snem, z którego wybudziłby się w piękny, wigilijny poranek, tuż przy swoim ukochanym.
Szkoda, że nie będę mógł spróbować twojego (naszego) ciasta, ale jestem pewien, że będzie cudowne. I jestem pewien, że właśnie przypomniałem ci, że musisz je zrobić. Pamiętaj, że jest najlepsze, kiedy przygotuje się je dwa lub nawet trzy dni przed jedzeniem. Powodzenia, skarbie.
PS Kocham cię.
PPS Naprawdę jestem głodny, więc chyba zaraz cię obudzę, żebyś mi coś przemycił.
CZYTASZ
twenty four letters [larry]
FanfictionHarry przed śmiercią napisał dla swojego męża, Louisa, dwadzieścia cztery listy, poprzez które zamierza pomóc mu w przygotowaniach do Świąt Bożego Narodzenia, zupełnie tak, jakby był tuż obok niego. © tekst i okładka: cloudsmartina