Louis wszedł do kina niepewnym krokiem. Nie do końca miał ochotę tam być, nie czuł się w odpowiednim nastroju, by oglądać jakikolwiek film i to jeszcze w tak wielkim tłumie ludzi. Nienawidził przebywać w zatłoczonych miejscach, nieważne, czy był to koncert, supermarket czy choćby nawet autobus. Czuł się wtedy bardzo niekomfortowo i zawsze bał się, że ktoś mógłby go niespostrzeżenie okraść.
Na film, który tego dnia się wybierał, planował iść z Harrym, od kiedy tylko się dowiedział, że jego ulubiona produkcja dostanie kontynuację. Miał kompletnego bzika na punkcie owego filmu, czym zaraził również Harry'ego, gdy razem zamieszkali. Przez to tym bardziej nie miał ochoty go oglądać, ale nie potrafił tak po prostu zignorować prezentu od ukochanego i wyrzucić go do śmieci.
Harry doskonale wiedział, że gdyby dał Louisowi owy kupon wcześniej, ten odkładałby wyjście do kina jak tylko by się dało, aż w końcu okazałoby się, że termin do wykorzystania go upłynął. Dlatego też podarował mu go dopiero w przedostatni dzień jego ważności, bo wtedy brunet nie potrafiłby go nie wykorzystać. W końcu Harry wydał na to swoje pieniądze i miał ogromną nadzieję, że jego starania nie pójdą na marne.
Louis podszedł do kolejki, by już po paru minutach znaleźć się przy kinowej kasie. Niepewnie wymówił tytuł filmu, na który chciał pójść i po wybraniu na planie sali miejsca, które wydało mu się być najlepsze, podał kasjerowi swój kupon. Mężczyzna obejrzał dokładnie kupon, po czym wpisał znaleziony na nim kod do komputera. Spojrzał na Louisa i uśmiechnął się do niego, a ten miał wrażenie, że poza uśmiechnięciem się, puścił mu także oczko. W odpowiedzi uniósł lekko prawy kącik ust i z pewnością zrobił się cały czerwony.
— Mógłbym zabrać ten kupon z powrotem? Na pamiątkę, dostałem go od kogoś ważnego — powiedział cicho Louis, wpatrując się w owy kawałek papieru.
— Niestety nie, potrzebujemy go jako dowód zakupu biletu — odpowiedział kasjer, uśmiechając się pokrzepiająco do Louisa i dotykając niby przypadkowo jego dłoni, gdy wręczał mu bilet na seans. On jedynie mruknął pod nosem ciche „w porządku, dzięki" i odszedł od lady.
Spojrzał na mały kartonik, który trzymał w dłoni i skierował się do sali numer trzy. Zatrzymał się w połowie drogi przy stoisku z przekąskami i napojami, gdy uświadomił sobie, że do filmu zostało mu jeszcze ponad dziesięć minut. Właściwie to do reklam, ale nie chciał ich pominąć. Uwielbiał oglądać zwiastuny puszczane w kinach przed filmami i często oglądał je także w domu z nudów. Od razu łapał wtedy ochotę na wybranie się na każdy z filmów, ale ostatecznie i tak tego nie robił.
Gdy trzymał już średni kubełek popcornu w rękach, ruszył w stronę swojej sali. Przed wejściem pokazał bilet osobie, która je sprawdzała i gdy machnęła do niego ręką, że może już iść, wszedł do środka i zaczął szukać swojego miejsca. Po kilku minutach usiadła przed nim para chłopaków, która do złudzenia przypominała mu siebie i Harry'ego z czasów liceum i kinowych randek. Przetarł oczy, by upewnić się, czy to na pewno nie jedynie omamy.
Wpatrywał się w ową parę przez praktycznie cały czas, aż do wyjścia z kina. Z samego filmu pamiętał bardzo mało, ponieważ jego wzrok ciągle przenosił się na dwójkę siedzących przed nim chłopaków, którzy przez cały film trzymali się za ręce, dawali sobie dyskretne buziaki w policzek i uśmiechali się do siebie. Jego myśli wtedy wędrowały gdzieś daleko, więc zupełnie nie słyszał ani jednego słowa wypowiedzianego przez bohaterów filmu.
Wrócił do domu ze łzami w oczach. Nie tak miał wyglądać dzień spędzony w kinie. Miał się dobrze bawić, wyjść zadowolony ze swojego ulubionego filmu, wrócić do mieszkania z ogromnym uśmiechem na twarzy. Zamiast tego jego myśli ciągle krążyły wokół Harry'ego i wcale nie były pozytywne.
Po ściągnięciu butów, kurtki oraz czapki, które rzucił na podłogę, szybkim krokiem skierował się w stronę sypialni. Chciał jedynie przeczytać dzisiejszy list i położyć się do łóżka, by przepłakać, a następnie przespać resztę dnia. Zrobiłby to od razu, bez czytania listu i ogromnie miał na to ochotę, ale nie potrafił potraktować tak Harry'ego. Podszedł więc do granatowego pudełka stojącego na parapecie, wygrzebał z niego kopertę z numerem piętnaście i w drodze do łóżka od razu ją otworzył i wyciągnął z niej kartkę, kładąc się pod kołdrą.
Cześć, kochanie!
Mam nadzieję, że wróciłeś już z kina, a film ci się podobał i był taki, jak go sobie wyobrażałeś. Podobno ma być jeszcze jedna część, więc szykuj się! Może to będzie okazja do randki, kto wie, kto wie...Louisowi po raz kolejny oczy zaszły łzami. Na chwilę rozmazało mu się pole widzenia, a głowa od razu zaczęła go boleć od wstrzymywanego od paru godzin płaczu. Harry nie pierwszy raz wspominał o kimś innym w życiu Louisa, o kimś, kto by go zastąpił, ale on nie był na to ani trochę gotowy i miał wrażenie, że już nigdy nie będzie.
Harry był miłością jego życia. Przed poznaniem go był zakochany kilka razy, ale to nigdy nie było nawet w połowie tak wielkie, głębokie i poważne uczucie. A zwłaszcza nigdy nie było odwzajemnione z taką samą mocą. Louis wiedział, że do końca swojego życia nie będzie w stanie zapomnieć o swoim mężu i pozwolić sobie pokochać kogoś, kto mógłby zająć to szczególne miejsce w jego sercu.
Nie potrafiłby chodzić na randki bez wspomnienia o wysokim chłopaku z kręconymi włosami i niesamowicie zielonymi oczami. Nie potrafiłby zasypiać i budzić się przy kimś innym. Całować kogoś innego czy wyznawać miłości. W takich momentach w jego głowie zawsze byłby jedynie Harry, a on nie potrafiłby okłamywać tak ani siebie, ani jego potencjalnego przyszłego partnera. Nie chciałby go tak zranić.
Nie zajmę ci dzisiaj zbyt wiele czasu, bo czuję się trochę słabo. Poza tym ty za chwilę wrócisz do domu, a nie chcę przerywać pisania tak w środku listu... Gdybyś był ciekawy — dosłownie poleciałeś do apteki, jak tylko wspomniałem, że czuję się, jakbym miał gorączkę. Chcesz mnie faszerować tym, co sam uważasz za obrzydliwe, dzięki! Oczywiście żartuję. Bardzo doceniam to, jak się o mnie martwisz.
Te zdania jeszcze bardziej utwierdziły go w przekonaniu, że w jego życiu nie znajdzie się miejsce dla kogoś innego. Nie byłby w stanie aż tak bardzo martwić się o inną osobę. Nigdy nie przejmował się nikim bardziej niż Harrym, nawet własną rodziną, którą również kochał nad życie. A nawet, gdyby już jednak udało mu się obdarzyć nową osobę tak wielkim uczuciem, jakim darzył swojego męża — serce pękłoby mu na najdrobniejsze kawałeczki, gdyby stracił tą osobę bezpowrotnie... Tak jak Harry'ego.
Więc żegnam się już z tobą i do zobaczenia, a raczej do przeczytania jutro. Dziś chciałem ci tylko powiedzieć, że mam nadzieję, że spędziłeś miło dzień, a jeśli tak mimo wszystko nie było, to pamiętaj, że wkrótce na pewno będzie dobrze. Nie mogłoby być przez cały czas idealnie, bo wtedy nie docenialibyśmy tych lepszych dni, prawda?
PS Kocham cię.
PPS Będę w cholerę zazdrosny, ale idź na randkę, dobrze ci to zrobi.
CZYTASZ
twenty four letters [larry]
FanfictionHarry przed śmiercią napisał dla swojego męża, Louisa, dwadzieścia cztery listy, poprzez które zamierza pomóc mu w przygotowaniach do Świąt Bożego Narodzenia, zupełnie tak, jakby był tuż obok niego. © tekst i okładka: cloudsmartina