24. 💌

277 29 34
                                    

Idąc za radą Harry'ego, pierwszą myślą Louisa po przebudzeniu się tego ranka, był list na dwudziesty czwarty dzień. Serce zabiło mu szybciej, gdy uświadomił sobie, że w końcu nadszedł ten moment, w którym miał przeczytać ostatni ze wszystkich listów od męża i ponownie się z nim pożegnać. Na zawsze.

Podniósł się niechętnie z łóżka i od razu zawinął się w koc, który leżał na jego brzegu. Poczuł wokół siebie nieprzyjemne zimno, które sprawiło, że od razu miał ochotę jedynie na spędzenie całego dnia w swoim ciepłym łóżku i dalsze oglądanie rozpoczętego poprzedniego dnia serialu. Wiedział jednak, że nie mógł wrócić tam nawet na kilka minut. Musiał zacząć powoli przygotowywać stół do świątecznej kolacji, by nie obciążać tym innych członków rodziny, którzy zrobili i tak już zdecydowanie o wiele więcej niż on sam. A to wiązało się ze znalezieniem wigilijnego obrusu i późniejszym wyprasowaniem go, czego szczerze nienawidził. Żelazko w jego ręce pojawiało się jedynie raz w roku, właśnie w dniu Wigilii. Do jego zadań co roku należało także nakrycie stołu, czego również nie darzył zbyt pozytywnymi uczuciami. I tak wszystko poprawiał po nim Harry, który był zbyt wielkim perfekcjonistą, by tego nie zrobić. Louis raczej nie zwracał zbyt dużej uwagi do tego, czy każdy talerz i szklanka rozstawione są równo i w odpowiednich miejscach, w przeciwieństwie do swojego męża.

Otulony kocem, ruszył w stronę okna, które zostawił uchylone na całą noc, co dopiero teraz zauważył. Pokręcił głową i skomentował cicho pod nosem swoje zapominalstwo. Zamknął okno i znacząco podkręcił ogrzewanie na kaloryferze, który był kompletnie zimny. Nic dziwnego, że musiał się okryć kocem, by dać sobie chociaż trochę ciepła w wyziębionym w środku grudnia pokoju. Nie zdziwi się także, jeśli przez to na drugi dzień obudzi się z katarem, bólem głowy oraz gorączką i właśnie w taki sposób spędzi całe święta.

Razem z ostatnią już kopertą wyciągniętą z pudełka wrócił z powrotem na łóżko. Oparł się o poduszki i podkulił nogi pod brodę. Spojrzał na kopertę, na której była ta magiczna liczba — dwadzieścia cztery. Liczba, która miała oficjalnie zakończyć jego przygodę z listami od Harry'ego, które naprawdę sporo mu pomogły. Mimo że były momenty, kiedy ciężko było mu skończyć czytać, bo nie widział kompletnie nic przez łzy albo płakał po nich całą noc i zasypiał dopiero nad ranem z bólem głowy, to zdecydowanie o wiele więcej było momentów, w których się uśmiechał i był niesamowicie wdzięczny za wszystkie rady czy miłe słowa, jakie dostał.

W oczach pojawiły mu się drobne łzy, gdy zobaczył starannie narysowane choinki, pudełka z prezentami i serduszka na kopercie. Czasami naprawdę nie chciało mu się czytać tych listów, zwłaszcza, gdy był w beznadziejnym nastroju i zbyt bardzo tęsknił za Harrym, by widzieć zapisane przez niego słowa w ten charakterystyczny sposób. Lecz teraz, gdy miał otworzyć ostatni z nich, pomyślał sobie, że wolałby, żeby nigdy się one nie kończyły, nawet jeśli miałyby składać się jedynie z paru zdań lub codziennie być niemal identyczne.

Delikatnym, nieco niepewnym ruchem otworzył kopertę i takim samym sposobem wyciągnął z niej kartkę, która wyjątkowo tym razem nie była szara, lecz jasnoczerwona z małymi, białymi śnieżynkami oraz choinkami tego samego koloru na brzegach. Louis uśmiechnął się delikatnie na ten widok. Harry zawsze dbał o każdy, nawet najmniejszy szczegół i tak było również tym razem.

Wszystkiego najlepszego, kochanie!
Zaczniemy od życzeń urodzinowych, w których nie jestem zbyt dobry, sam wiesz... W sumie to nie jestem dobry w składaniu żadnych życzeń, ale nie o mnie teraz! To twój dzień.

Louis nie lubił, gdy ktokolwiek nazywał dwudziesty czwarty grudnia jego dniem. Dla niego wtedy była Wigilia, dzień, który spędzał z całą rodziną nie po to, by świętować swoje urodziny. Poza tym w jego przekonaniu miliony osób na świecie urodziło się właśnie dwudziestego czwartego grudnia, więc nie widział sensu w takim nazewnictwie. Nie za bardzo lubił być w centrum uwagi, chociaż było mu bardzo miło, gdy inni myśleli akurat o nim i poświęcali mu chociaż trochę swojego czasu.

twenty four letters [larry]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz