14. 💌

198 32 1
                                    

Louis z trudem otworzył oczy, gdy do jego uszu dobiegł głośny dźwięk budzika. Po omacku znalazł obok siebie telefon i złapał go do ręki, by wyłączyć ten przeklęty hałas. Ustawił budzik na godzinę wpół do dziesiątą rano, bo miał już dość spania do południa i obiecał sobie, że zacznie wstawać wcześniej. Ale to było zdecydowanie złym pomysłem, by budzić się aż tak wcześnie, kiedy zarwał praktycznie całą noc przez oglądanie serialu.

Prztarł oczy dłońmi i rozejrzał się dookoła. Leżał na kanapie, przykryty skrawkiem koca, a poduszka znajdowała się na podłodze zamiast pod jego głową. Poruszył się, by usiąść i od razu przypomniał sobie, dlaczego nigdy nie lubił spać na tej kanapie. Wszystko go bolało i jedyne, na co miał ochotę, to pójście do swojego łóżka i położenie się z powrotem spać. Powinien to zrobić już w nocy, kiedy zaczął robić się śpiący, ale nie pamiętał nawet w którym momencie zasnął.

Spojrzał na telewizor, który wyłączył się sam. Był pewien, że zanim jednak to się stało, zdążył już polecieć niemal cały odcinek serialu, który oglądał, więc teraz będzie musiał szukać momentu, który widział jako ostatni, zanim odpłynął w niezbyt długi i przyjemny sen.

Przeciągnął się kilka razy, wykrzywiając twarz. Kanapa stojąca w jego salonie była zdecydowanie zbyt mała, żeby wygodnie się na niej wyspać i nie musieć obawiać się o ból wszystkich mięśni oraz stawów kolejnego dnia. Wstał powoli, wziął do ręki telefon i ruszył w stronę sypialni, w której miał zamiar spędzić calutki dzień, mimo swoich wcześniejszych planów. Czuł się zbyt bardzo niewyspany, by normalnie funkcjonować bez choćby kilku dodatkowych godzin snu. Wstanie z łóżka po trzynastej jeszcze przecież nikomu nie zaszkodziło.

Gdy w końcu się obudził, czuł się jak nowonarodzony, mimo że cały kark i ramię nadal go bolały. Przetarł twarz dłońmi i zadowolony sięgnął po telefon, by sprawdzić, która jest godzina i czy nikt do niego nie dzwonił. Żadnych nieodebranych połączeń czy nieprzeczytanych wiadomości nie było, ale gdy zobaczył godzinę, rozszerzył oczy ze zdziwienia. Jego planowane spanie do trzynastej przedłużyło się o całe trzy godziny.

Wpatrywał się jeszcze przez chwilę w zegarek na ekranie telefonu i zastanawiał się, czy miał zrobić coś ważnego, podczas gdy spał. Na pakowanie prezentów zakupionych poprzedniego dnia miał jeszcze sporo czasu, tak samo jak na ubranie choinki, więc nie było się czym przejmować. Jedynym nieco większym planem było przeczytanie listu od Harry'ego.

Podniósł się z łóżka, włożył telefon do kieszeni, by mieć go blisko, na wypadek, gdyby ktoś dzwonił i ruszył w stronę pudełka, w którym były wszystkie listy. Wyciągnął ten z numerem czternaście widniejącym na kopercie i skierował się w stronę kuchni, która od dwóch tygodni była miejscem na czytanie owych listów. Popchnął go tam również głośno burczący brzuch, który domagał się jakiegokolwiek posiłku po wielu godzinach. Ostatnią rzeczą, którą jadł, była dość mała paczka chipsów towarzysząca mu przy oglądaniu jeszcze przed północą.

Po zjedzeniu szybkiego śniadania, jakim były ponownie płatki z mlekiem, westchnął ciężko i odsunął od siebie pustą już miskę. Trochę żałował, że dosypał sobie drugą porcję, bo był aż przejedzony i zasłodzony tą ilością cukru. Wziął do ręki kopertę i uśmiechnął się pod nosem, gdy zobaczył na niej malutkie, koślawe choinki narysowane przez Harry'ego.

— Talent godny przedszkolaka — skomentował w rozbawieniu Louis, podczas gdy wyciągał z koperty list. Rozłożył kartkę złożoną na pół i z uśmiechem na twarzy zabrał się za czytanie.

Witaj, Louisie.
Pewnie pomyślisz „co tak oficjalnie?". Otóż będziemy dzisiaj wspominać ważną rzecz, więc muszę zachować powagę! Przejdźmy od razu do sedna — z pewnością pamiętasz naszą pierwszą randkę, prawda?

Pamiętał ją ze wszystkimi szczegółami, ale szczerze mówiąc, wolałby zapomnieć. Mimo że randka sama w sobie była o wiele lepsza, niż się spodziewał, że będzie i o wiele mniej niezręczna, to gdy tylko wspominał ten dzień, czuł ogromne zażenowanie swoją osobą.

Po kilku tygodniach kręcenia się wokół siebie ze zdecydowanie zbyt dużym uśmiechem i rumieńcem na twarzy, by uważać się za jedynie przyjaciół, postanowili umówić się w sobotni wieczór do kina. Nie nazwali tego oficjalnie randką, raczej po prostu spotkaniem dwóch osób, które bardzo się lubią. Louis jednak nazwał owe spotkanie randką w swojej głowie i przygotowywał się do niego od samego rana. W głowie miał cały mętlik myśli na temat tego, co i jak powinien zrobić, w co się ubrać, na jaki film mają pójść i czy po wyjściu z kina ma odprowadzić Harry'ego do domu czy raczej to Harry powinien odprowadzić jego. A może oboje powinni rozejść się w swoje strony zaraz po krótkim całusie?

Może lepiej nie będę przypominał ci tego, co z pewnością sam doskonale pamiętasz, ale udusiłbyś mnie, gdybym tylko zaczął o tym rozmawiać. Wiem, że wiesz, o czym mówię. Przejdźmy zatem do tego, co będziesz wspominał miło i z uśmiechem na twarzy.

Louis nie byłby sobą, gdyby się nie spóźnił. Chociaż akurat tym razem było to niesamowicie głupie z jego strony, skoro od kiedy tylko się obudził wczesnym rankiem, co chwilę zerkał zestresowany na zegarek i odliczał, ile jeszcze czasu zostało do jego wymarzonego spotkania. Wpadł do kina cały zziajany, czerwony i spóźniony o prawie piętnaście minut. W dodatku jeszcze potknął się i wpadł wprost na Harry'ego, który szczęśliwie uratował go przed upadkiem na twarz.

Brunet od razu zestresował się do granic możliwości po raz kolejny i na pewno zrobiłby się jeszcze bardziej czerwony, gdyby tylko mógł. Wydukał przeprosiny za swoje spóźnienie i zaczął się już tłumaczyć, jednak Harry przerwał mu i jedynie uśmiechnął się ciepło, mówiąc, że nic się nie stało i że cierpliwie czekał. Z pewnością uspokoiło to zszargane nerwy Louisa, jednak i tak nie pozwoliło mu zapomnieć o zaistniałej, kompromitującej sytuacji.

Wiesz, że to i tak była jedna z najlepszych randek w całym moim życiu i naprawdę, minęło już tyle lat, że przecież nie musisz przejmować się taką głupotą. Było świetnie, a ty niczego nie zepsułeś, przysięgam! Może poza filmem, film był mocno średni, ale dzięki tobie bawiłem się cudownie.

Louis uśmiechnął się na te słowa. Cały wieczór minął im na subtelnych uśmiechach w swoją stronę, dyskretnych i niby przypadkowych dotknięciach dłoni, myślach, że to może już czas na kolejny krok i że naprawdę coś do siebie czują i nie są tylko przyjaciółmi. Oczywiście nie obeszło się bez stresu, który towarzyszył im przez cały czas. Dla obu owa randka była pierwszą, na jakiej kiedykolwiek byli, więc nie do końca wiedzieli, jak powinni się zachować.

Po wyjściu z kina spojrzeli na siebie uśmiechnięci i przez chwilę stali tak i wpatrywali się w siebie. Harry czekał, aż Louis zaproponuje, że odprowadzi go do domu, a Louis czekał, aż Harry zrobi to samo. W końcu oboje w tym samym czasie powiedzieli „chętnie cię odprowadzę" i zaśmiali się głośno. Właśnie w tamtym momencie stwierdzili, że są swoimi bratimi duszami, co tylko dało Harry'emu potwierdzenie, że powinien zrobić to, o czym myślał przez cały wieczór.

Podszedł powolnym, lecz pewnym krokiem bliżej Louisa, uśmiechnął się do niego i po ujęciu jego dosyć drobnej twarzy w swoje o wiele większe dłonie, pocałował go delikatnie. Gdy się od siebie odsunęli, Louis odwzajemnił uśmiech, który pojawił się wśród sporych rumieńców. Zaproponował, że to on odprowadzi Harry'ego, złapał go za rękę i ruszył ochoczo w stronę jego domu. Kiedy jego przyszły lub już nawet obecny chłopak zniknął za drzwiami, Louis nie potrafił dłużej trzymać w sobie ogromnego szczęścia, które nim targało i nawet już po powrocie do własnego domu było tak widoczne, że cała jego rodzina od razu zgodnie stwierdziła, że wszystko poszło zgodnie z planem.

Skoro już na pewno wszystko powspominałeś razem ze szczegółami, a ja napomknąłem o filmie, to mam dla ciebie mały przedświąteczny prezent, który znajdziesz lub już znalazłeś w dzisiejszej kopercie. Mianowicie kilka dni temu była premiera tego filmu, na który tyle czasu czekałeś i dałbym sobie rękę uciąć, że nadal na niego nie poszedłeś. Żeby cię jakoś do tego przekonać, mam dla ciebie karnet do kina na jeden wybrany przez ciebie seans. Jest ważny jeszcze tylko jutro, więc mam nadzieję, że z niego skorzystasz. Miłego oglądania!
PS Kocham cię.
PPS Nie spóźnij się i nie wybij sobie zębów przy wejściu do kina.

twenty four letters [larry]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz