Louis postanowił zostać w domu przez cały dzień, by odprężyć się i oczyścić umysł z negatywnych myśli przed Wigilią. Nie miał ochoty wychodzić do ludzi i przez przypadek zepsuć sobie w miarę dobrego nastroju, jeśli zobaczyłby kogoś, kto na pierwszy rzut oka przypominałby mu Harry'ego lub ich obu na randkach z czasów licealnych. Wolał w spokoju obejrzeć jakiś serial, przygotować ostatnie rzeczy do rodzinnego spotkania, upewnić się, że wszystkie prezenty czekają już na swoich właścicieli pod choinką czy nawet posprzątać podczas słuchania świątecznych piosenek. Chociaż co do sprzątania nie był już taki przekonany — z jego niezdarnością na pewno coś by zepsuł i wybiłby się przez to z dosyć znośnego humoru.
Ze swoich planów, które ustalał w myślach, gdy tylko obudził się koło dziewiątej rano, najbardziej zachęciło go oglądanie serialu lub filmu. Poprzedniego dnia, przed położeniem się do łóżka, sprawdził, czy na pewno wszystko jest gotowe na ten długo wyczekiwany dzień, więc nie widział sensu w zaprzątaniu sobie tym głowy po raz kolejny. Jeszcze kusiłoby go, żeby cokolwiek poprawiać i z pewnością narobiłby sobie przez to jeszcze więcej roboty, niż powinien. Sprzątać nie miał ochoty — w jego opinii było o wiele czyściej niż zwykle, a i tak żaden z członków rodziny nie przyjechałby z białą rękawiczką, by sprawdzać, czy każdy zakamarek jego mieszkania został porządnie wysprzątany.
Dzień nie minął mu zbyt produktywnie, ale zleciał nadzwyczaj szybko. Zdążył obejrzeć prawie cały sezon serialu, który znalazł w internecie i postanowił zobaczyć po przeczytaniu wielu pozytywnych opinii na jego temat. Zbliżał się już wieczór, była prawie dwudziesta, a on przez cały ten czas jedynie leżał w łóżku z telefonem i wstał z niego kilka razy w celu pójścia po ładowarkę czy wybrania się do toalety.
Nie obeszło się też bez odwiedzenia kuchni, z której podkradał maleńkie porcje świątecznych dań, przygotowanych dzień wcześniej. Zaśmiał się pod nosem, gdy przypomniał sobie, jak co roku Harry niemal krzyczał na niego, by przestał podjadać, bo przez niego nie będzie czym nakarmić gości podczas Wigilii. Po świętach oczywiście praktycznie zmuszał go do jedzenia, żeby niczego nie wyrzucić. Styles nienawidził wyrzucać nawet najmniejszych ilości jedzenia, a związek z osobą, która miała wieczny apetyt przy jednocześnie pełnym żołądku, wcale mu tego nie ułatwiał. Louis zawsze na wszystko miał ochotę, a gdy już zaczynał jeść, to za chwilę narzekał, że już więcej w siebie nie zmieści.
Po skończeniu ostatniego odcinka z pierwszego sezonu, postanowił resztę serialu odłożyć na później. Poszedł się wykąpać, co trwało naprawdę długo, nawet jak na niego. Harry na pewno skomentowałby już zachowanie swojego męża co najmniej kilka razy i zacząłby się denerwować, że zaraz cały odmoknie w wannie lub się przeziębi, jeśli będzie siedział jeszcze dłużej w łazience. Ale Louis tego dnia naprawdę potrzebował zdecydowanie długiej kąpieli i uczucia, że woda zabiera od niego wszelkie zmartwienia, stres i złą energię.
Kiedy w końcu wrócił do sypialni, z uczuciem jakby wszedł do ciała najspokojniejszego człowieka na świecie, postanowił wreszcie przeczytać list od Harry'ego. Podszedł do granatowego pudełka i wyciągnął z niego kopertę z numerem dwadzieścia trzy. Był to przedostatni z listów, na co Louis ani trochę nie był gotowy. Czuł się, jakby od przeczytania pierwszego listu minął zaledwie tydzień. Tak długo czekał na dzień, w którym w końcu mógł otworzyć pierwszą kopertę i dowiedzieć się, co takiego wykombinował jego ukochany. Owy czas ciągnął się i dłużył, jakby to było pół roku, a teraz, gdy w końcu mógł czytać te długo wyczekiwane listy, czas minął mu zdecydowanie zbyt szybko.
Trzymając kopertę w prawej dłoni, usiadł na łóżku, uważając, by nie przygnieść leżącego na nim kota, który towarzyszył mu przez większość dnia. Miał najwidoczniej tak samo dobry nastrój jak Louis i chociaż raz nie zamierzał robić mu na złość i pokazywać swojej nienawiści.
Otworzył delikatnie kopertę i po wyciągnięciu z niej listu, odłożył ją na szafkę nocną stojącą obok niego. Przed zaczęciem czytania, wziął z szafki paczkę papierosów, z której wyciągnął jednego z nich i odpalił go zapalniczką trzymaną w tym samym opakowaniu. Zaciągnął się dymem papierosowym, który w przyjemny dla niego sposób wypełnił jego płuca domagające się zapalenia. Louis zrobił sobie od tego przerwę na cały dzień, z czego Harry z pewnością byłby dumny. Brunet uśmiechnął się delikatnie pod nosem i przewrócił oczami, gdy pomyślał, że nawet nie zdążyłby zbliżyć zapalniczki do papierosa, a już dostałby kazanie na temat palenia w domu, a zwłaszcza w sypialni. Mimo wszystko Harry i tak wolał, by Louis palił papierosy w łóżku i wypełnił cały pokój tym nieprzyjemnym dla niego zapachem, niż wyszedł przed dom bez kurtki i nabawił się zapalenia płuc.
Louis przeniósł swój wzrok na górną część kartki. Serce zabiło mu nieco mocniej na myśl, że będzie czytał właśnie ostatni list przed tym, na którym Harry chciał się skupić najbardziej. Litery były nieco większe niż zwykle, co miało sprawić, żeby list wydawał się być dłuższy, niż naprawdę był. Należał raczej do grupy tych krótszych, przez co Harry miał wrażenie, że jeśli znowu nie będzie to nic rozbudowanego, to zawiedzie męża i tylko sprawi mu przykrość. W końcu liczył na to, że będzie mógł spędzić sporo czasu przy czytaniu, a nie pożegnać się z listem po kilku zdaniach.
Dzień dobry, kochanie!
Lub dobry wieczór, bo nie mam pojęcia, o jakiej porze dnia to czytasz. Jeśli wieczorem, to mam nadzieję, że dzisiejszy dzień minął ci dobrze i jesteś teraz uśmiechnięty, a jeśli wcześniej, to życzę ci miłego dnia i żebyś uśmiechał się przed zaśnięciem.Na twarz Louisa ponownie wkradł się mały uśmiech. Uważał swojego męża za naprawdę najcudowniejszą osobą, jaka stąpała po tej planecie i która zawsze dla wszystkich była niezwykle miła, życzliwa oraz potrafiła wywołać dobry nastrój u wszystkich i w każdej sytuacji. Właśnie tego w ostatnim czasie mu brakowało. Osoby, która najmniej śmiesznym żartem potrafiła rozjaśnić cały jego dzień i pomogłaby mu przejść przez ciężkie chwile z uśmiechem na ustach.
Pewnie zapomniałeś, jak zwykle, ale jutro oprócz Wigilii jest twój wielki dzień! Wiem, że nigdy nie zwracasz na to za bardzo uwagi i mimo że zawsze potrzebujesz zainteresowania innych twoją osobą, to nie lubisz robić wokół siebie zbędnego szumu, zwłaszcza, kiedy to ma być rodzinny dzień, a nie tylko twój. Ale mam nadzieję, że mimo wszystko spędzisz go naprawdę dobrze i dostaniesz tyle szumu, ile tylko będziesz chciał.
Louis, jak co roku, kompletnie zapomniał o swoich urodzinach. Nie lubił przywiązywać do nich za dużej wagi i zdecydowanie bardziej wolał świętować Boże Narodzenie niż swoje własne. Czuł, że nie zasługiwał na całą dawaną mu tego dnia uwagę i że inni członkowie rodziny także jak najbardziej na nią zasługiwali. Poza tym, urodziny przypominały mu jedynie o tym, że niestety jest coraz to starszy, czego naprawdę nie cierpiał.
Z tej okazji mam dla ciebie naprawdę fajny prezent. Chyba już o tym wspominałem, prawda? Wiem też, że będziesz narzekał, że wcale nie potrzebujesz prezentów (i wiem, że je przecież uwielbiasz), ale chciałem cię jakoś uszczęśliwić. Mam nadzieję, że ci się spodoba i że jutrzejszy dzień naprawdę będzie lepszy, niż sobie go teraz wyobrażasz.
PS Kocham cię.
PPS Proszę, przeczytaj jutrzejszy list rano.
CZYTASZ
twenty four letters [larry]
FanfictionHarry przed śmiercią napisał dla swojego męża, Louisa, dwadzieścia cztery listy, poprzez które zamierza pomóc mu w przygotowaniach do Świąt Bożego Narodzenia, zupełnie tak, jakby był tuż obok niego. © tekst i okładka: cloudsmartina