×12×

71 8 0
                                    

Dziecko Podziemi:

- Naprawdę ta nastolatka była w stanie zabić Gleena?! - wykrzyczałam stojąc przed Donovanem - Ponoć zabić was potrafi tylko jedna istota, a jednego z waszych zabiła Hybryda, która już sama nie wie czym jest.

- Zostali zdezorientowani... - zaczął koleś z tronu - Nawet nie zauważą kiedy demony zaatakują w czyimś mieszkaniu...

Raven:

Po powrocie do Brooklynu poczułam, że coś jest nie tak. Nie chodzi tu o atak demonów czy o Łowce z Amsterdamu, od którego aż z daleka czuć zło... Wydarzy się dzisiaj coś, co zszokuje nas wszystkich...

Weszłam do sali treningowej - całkowicie pusta. Ani żywej duszy. Ze zbrojowni zabrałam łuk i strzały, wystawiłam tablice i naciągnęłam strzałę. Byłam tak zestresowana, że strzała wyleciała poza tablice. Spróbowałam drugi raz - znów to samo. Naciągnęłam trzecią strzałę. Właśnie miałam wystrzelić, gdy nagle poczułam czyjąś obecność w pomieszczeniu. Wycelowałam w przejście i gdy miałam puścić uchwyt, zobaczyłam czarnowłosego mężczyznę stojącego z rękoma w górze, z wielkim uśmiechem na twarzy. Miał na dłoniach bandaże, dresy i był bez koszulki, odsłaniając jego wszystkie Runy i sześciopak...

- Nic mi dzisiaj nie idzie... - powiedziałam opuszczając lekko ręce wzdłuż ciała.

- Jesteś zbyt spięta - stwierdził Alec - Musisz uspokoić zmysły i spiąć lekko mięśnie - dodał podchodząc do mnie, chwytając mnie od tyłu. Pomógł mi ustawić ręce, pokazał jak ułożyć stopy i naciągnął kolejną strzałę - Widzisz? - powiedział, widząc, że strzała trafiła tym razem w tarcze - Musisz się skupić, uspokoić i wypuszczać powietrze nosem. Teraz spróbuj sama... - odparł, po czym się odsunął.

Chwyciłam kolejną strzałę. Ustawiłam się tak jak mi pokazał i naciągnęłam strzałę. Wzięłam głęboki wdech, zamknęłam na chwilę oczy i skupiłam się na celu. Po chwili strzała wbiła się w sam środek tarczy...

- Załapałaś... - powiedział chłopak z wielkim uśmiechem na ustach - A teraz powiedz, co cię tak trapił. - dodał z tonem pełnym troski.

- Moja sytuacja w Beacon Hills, ci Nocni Łowcy z Amsterdamu, te demony, zakapturzone istoty, poturbowana Chloë i zmiana zachowań u Wilkołaków... Tego jest za dużo na raz. A na dodatek dzisiaj ma się coś wydarzyć, lecz nadal nie wiem co... - powiedziałam, a chłopak do mnie podszedł i mnie objął. Nagle do sali treningowej weszła Eveline.

- Mogę pomówić twarzą w twarz z Raven? - O co chodzi tej kobiecie? Jeśli rozmowa z nią ma być tym co ma się jeszcze dzisiaj wydarzyć, to ja z góry podziękuję.

- Jakby coś się działo to mnie zawołaj - powiedział Alec, po czym odszedł. Alec wracaj tu! Nie idź mi nigdzie!...

Byłam skazana na pójście z tą kobietą w ustronne miejsce, aż wylądowałyśmy w moim pokoju.

- O czym pani chciała porozmawiać? - spytałam od niechcenia. Brunetka tylko usiadła obok mnie na łóżku i zbierała się do wyrzucenia z siebie jakich s³ów. Kobieto, ja nie mam ca³ego dnia...

- To jednak nie sen... - zaczęła ze łzami w oczach, a ja nie wiedziałam co mam zrobić.

- Coś się stało? - spytałam lekko się odchylając do tyłu.

- Nie sądziłam, że kiedyś ciê znajdę... - robi się coraz dziwnieej... - Raven
Hale-Anderson, po tylu latach znów mogę cię ujrzeć...

- Znów? Przepraszam, ale chyba mnie z kimś pani pomyliła - stwierdziłam zdziwiona i przerażona stanem tej kobiety. Jakie znów? Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek poznała tą kobietę.

- Jestem Ava. Twoja matka...

- Czy pani aby na pewno mnie z kimś nie pomyliła? Moja matka umarła w pożarze wraz z moim psychopatycznym ojcem - powiedziałam lekko głośniej i bardziej stanowczo - Pani nie może być moją matką.

- Ale nią jestem... - odparła wyciągając do mnie rękę.

Niepewnie ją chwyciłam, by sprawdzić co ona ode mnie chce. Chwyciła mnie za dłoń i wbiła mi swoje paznokcie w nadgarstek. Moje oczy natychmiast przyjęły inny kolor, wokół moich dłoni pojawiła się mgła. W mgnieniu oka przyłożyła moją rękę do swojego czoła, bym zobaczyła jej wspomnienia...

Zobaczyłam ją z Crystal siedzącą przy stole. Obok na jakiejś macie bawiło się małe dziecko i się śmiało ze wszystkiego wokół. Niebo było bezchmurne i słońce przebijało się do pokoju przez żółtą firanę.

Do salonu wszedł pewien mężczyzna. Miał rude włosy wymieszane z blondem i ciemne oczy. Kobiety się na niego spojrzały, a wokół jego rąk pojawiła się granatowa mgła... Jego oczy zmieniły kolor na prawie czarny, jego zęby zamieniły się w kły, jego paznokcie stały się szponami... Zaczął niszczyć wszystko co stanęło na jego drodze...

Crystal chwyciła dziecko na ręce, a mężczyzna w nie wycelował swoją mocą. Kobieta, która mówi, że jest moją matką, obroniła je i kazała im uciekać. Ciocia wyczarowała portal i uciekła z dzieckiem na rękach, a Eveline zaczęła uspokajać "bestie". Czy ona właśnie powiedziała do niego "Jacob"?! Czy to na prawdę jest mój ojciec?...

Kobieta z trudem i łzami w oczach przebiła mężczyznę na wylot swoim mieczem. Umarł z taką siłą, że wszystko dookoła wybuchło i się podpaliło, a kobieta ledwo uszła z życiem. W miejscu, w którym leżała zostawiła swoją Stelę z karteczką z moim imieniem...

Szybko oderwałam rękę od czoła Eveline. Odeszłam kilka kroków do tyłu z cieknącymi łzami z oczu. Sam widok mojej cioci, mojego ojca... A teraz się okazuje, że kobieta siedząca w moim pokoju to moja matka...

- Jestem Ava Hale. Twoja mama... - powiedziała z wielkim uśmiechem na ustach, ze łzami zbierającymi się w oczach...

- Nie mogę w to... Ale czemu... Gdzie ty... - nie mogłam dokończyć żadnego z tych zdań. W mgnieniu oka przywołałam swoją magię, stworzyłam portal i znalazłam się w Beacon Hills.

W salonie siedział Corey, Mason i Malia z Derekiem.

- Gdzie jest Peter? - spytałam nadal cała we łzach.

- Co się stało? - spytał Derek zrywając się z kanapy.

- Gdzie jest Peter? - spytałam bardziej stanowczo. Nagle do pokoju weszła osoba, do której tu przyszłam.

- Ktoś mnie chyba szukał - powiedział z lekkim uśmiechem na ustach. Ja jedynie do niego podbiegłam i go objęłam - Wiesz, że nie lubię czułości - odparł, ale mimo tego odwzajemnił mój gest.

Tak szybko jak tylko mogłam, przywołałam swoją magię i chwyciłam głowę Petera od tyłu. Jego oczy zmieniły kolor na pusty błękit, po czym było widać jedynie białka. Musiałam mu jakoś pokazać obraz tej kobiety. Musiałam się upewnić czy to ona...

- Czy tak wyglądała twoja siostra?... - spytałam jak Wilkołak doszedł do siebie. Byłam cała we łzach, oczekiwałam w końcu prawdziwej odpowiedzi... - Czy tak wyglądała moja matka? Peter...

- Tak...

~=÷=~

Księżycowy Róż 🌙🌹 [✔]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz