Rozdział 11

5 0 0
                                    

Zajęcia w szkole powoli dobiegały końca.
Zadzwonił dzwonek na ostatnią lekcję jaką była godzina wychowawcza. Nic specjalnego wtedy nie robiliśmy, a jak zwykle usiadłam na samym tyle tylko, że tym razem sama. Wyjęłam swój notesik, do którego zaglądałam najczęściej, kiedy miałam burzę myśli w głowie. Nowy chłopak z klasy naprawdę zawrócił mi w głowie. Przez wszystkie lekcje nie myślałam o niczym ani o nikim innym tylko o nim. Nie chciałam i nie zamierzałam się zakochiwać po raz kolejny. Zdecydowanie za dużo wycierpiałam.

Zapisywałam zdanie za zdaniem, gdy nagle wykonywaną przeze mnie czynność przerwała nauczycielka.

- Rose, na dzisiejszych zajęciach będziesz pracować w parze z Philipem. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko? - oznajmiła kobieta.

- Oczywiście, że nie ma... hah. - odpowiedział za mnie chłopak.

- To bierzcie się do pracy, bo na koniec zajęć musicie oddać mi to co zrobicie. - rzekła.

Dlaczego w tym momencie? Teraz kiedy zaczynałam układać sobie wszystko w głowie? No cóż jestem na niego skazana... - pomyślałam.

- Witam moją piękną koleżankę. - zaśmiał się, co naprawdę mi się spodobało.

- Czyli zapowiada nam się ciekawa lekcja hah. - powiedziałam, aby nie wyjść na spiętą.

- Też tak uważam. To od czego zaczynamy? - zapytał.

- Co my mamy zrobić w ogóle? Wybacz, ale jakoś nie słuchałam tego, co pani tłumaczyła.

- Spokojnie, nic się nie stało. Mamy zaprezentować krótka scenkę, w której uwzględnimy asertywną postawę. Mam nadzieję, że rozumiesz!? - wyjaśnił.

- Tak, tak. To zaczynajmy. - wyskoczyłam.

Pracując z chłopakiem, który mi się podobał, praca wyglądała zupełnie inaczej. Śmialiśmy się, opowiadaliśmy sobie śmieszne żarty. Okazał się bardzo fajną osobą. Jego uśmiech był czarujący. Każdy chłopak mający aparat ortodontyczny wydawał się dla mnie jeszcze bardziej slodszy, a ten niesamowite błękitne oczy cudowniejsze.
Po zajęciach wyszliśmy razem z budynku. W związku z tym, że mieliśmy dosyć blisko do domów, zdecydowaliśmy się na pójście pieszo. Szliśmy wolno opowiadając historie z życie. Okazało się, że nie tylko mnie spotkało tak wiele ciekawych wydarzeń.

- Rose, mogę ci coś powiedzieć? - zapytał lekko zawstydzony.

- Tak, nie musisz nawet pytać. - odpowiedziałam uśmiechając się.

- W moim życiu przewinęło się naprawdę wiele dziewczyn, ale ty jesteś cudowna. Taka śliczna, mądra. Od momentu, w którym cię zobaczyłem wiedziałem, że będziesz tą jedyną. Wiem, jak to brzmi, ale... mówię w zupełności to co czuje... - przerwałam mu zakrywając dłonią jego usta.

- Czuję to samo. Ale nie chcę cię zranić. Bardzo dużo przeżyłam w swoim życiu, długo nie mogłam pozbierać się po rozstaniu. Nie chcę ponownie przez to przechodzić. Może to, co mówię zaboli cię, ale za wiele łez w swoim popieprzonym życiu wylałam, wiele nocy nie przespałam... - nie dokończyłam mówić, bo jego usta zetknęły się z moimi łącząc się w delikatny, ale dosyć długi pocałunek.

Kiedy oderwał się ode mnie spojrzał mi w oczy, przytulił a potem powiedział:
- Zaczekam tak długo jak będziesz chciała, ale prosze, nie skreślaj mnie.
Jego spojrzenie i litościwy głos wywołały u mnie łzy. Po prostu zaczęłam płakać.

- Powiedziałem coś nie tak? Jeśli tak to przepraszam. - oznajmił.

- To nie twoja wina. Nikt nigdy nie był taki wyrozumiały w stosunku do mnie. Przepraszam, że tak zareagowałam.

- Uspokój się. Już jest dobrze. - szepnął mi do ucha, przytulając mnie.

- Dziękuję. Też tego chcę. Nie będziemy z niczym czekać. Ale najpierw chcę cię lepiej poznać, jeśli to nie problem!? - zapytałam.

Pokiwał głową, co chyba oznaczało, że tak. Odprowadził mnie pod same drzwi domu. Okazało się, że mieszkamy bardzo blisko siebie.


Moja książka dobiega końca. Dziękuję za czytanie. W najbliższym czasie zacznę moje kolejne dzieło.

Smak szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz