Urodzona przez czarownicę w ciemną jak kawa i mroczną jak piekło noc. Była jej jedynym dzieckiem. Nie z miłości przyszła na świat, a z chęci władzy, potęgi, ale i strachu przed śmiercią. Każdy pragnąłby, aby jego dziecko kontynuowało drogę do... bycia najpotężniejszym, najlepszym i najsilniejszym. Podobnie sądziła czarownica, dlatego zamordowała ojca tuż po porodzie. Wiedziała bowiem, że będzie chciał zabrać jej córkę. Był też człowiekiem, zwykłym, słabym, marnym człowiekiem. Dla czarownicy ziarenkiem piasku, nic nie znaczącym, gdy stopa stąpa po plaży.
Dzieciństwo mijało, chciałoby się użyć słowa "normalnie", ale to kłamstwo. Żyła, by być silniejsza niż ktokolwiek inny. Szkolona w magii, sztukach wojennych, walce i alchemii. Miała być najlepsza. Taka też w końcu się stała. Mocą przewyższała matkę kilkakrotnie, co rodzicielkę napełniało zarówno strachem, jak i dumą. Strachem o swoje życie, dumą ze śmierci jaką jej dziecko przyniesie.
Pewnej nocy córka poszła do matki z myślą, by ją zabić. Jednak tlące się, gdzieś na dnie kamiennego serca uczucia, nie pozwalały tak po prostu zakończyć żywot kobiety. Chciała to zrobić we śnie, bez walki, bez świadków. Rodzicielka obudziła się w porę i zaczęła walczyć ze swym jedynym dzieckiem. Wiedziała, że przegra, lecz nie mogła tak po prostu się poddać. Jeśli istniał choćby cień szansy, że jej córka zginie, musiała to sprawdzić. Musiała zobaczyć, czy uczennica przerosła mistrzynię. Ostatecznie to potomkini wygrała, stając się tym samym najpotężniejszą wiedźmą na ziemi. Zwłoki matki i byłej mistrzyni spaliła, a prochy wyrzuciła do pobliskiego jeziora . Chciała się odciąć, raz na zawsze, pokazać swą nienawiść, gniew oraz pewnego rodzaju bunt, pośmiertny bunt przeciwko naukom, przeciwko wartościom.
Jedyne, co pozostało po jej matce to plan. Cel stanowiła władza nieograniczona, wieczna i niepodważalna. Logicznym było więc udanie się do Akademii Magii. Miejsca, gdzie świat magiczny zarówno się kończył, jak i zaczynał. Miejsca, w którym decyzje świata ważyły się każdego dnia. To ta biała budowla była pierwszym, ale i najważniejszym punktem planu wiedźmy. Przekraczając jej próg czuła niebywałą dumę, a jeszcze większy zachwyt wywoływali u niej czarodzieje, magowie i czarownicy padający przed nią na kolana. Ci, którzy mieli chronić świat. Ci, którzy mieli bronić mieszkańców przed złem. Padali na kolana, prosząc o litość. Bywali tacy, którym honor, duma i głupota zaślepiła umysły, dlatego sprzeciwiali się władzy kobiety. Nie kończyli jednak dobrze; ścięci, powieszeni, rozrywani przez konie, czy też po prostu zabici. Wszyscy mieli tylko dwa wybory: sprzeciwić się i umrzeć lub poddać się i przeżyć. W końcu jednak czarodziejski świat uznał jej władzę. Nikt nie znał osoby o większej mocy. Wszyscy wiedzieli, że jedynym, co mogło ich uratować był Bóg... lub Szatan. Ten drugi jednak podpisał pakt z czarownicą, czyniąc ją najdłużej żyjącym człowiekiem w historii świata. Podobno był to sam Lucyfer, więc wiedźma widziała więcej niż niejedna ludzka istota, czy mag. Kto w końcu patrzył w oczy samego Króla Piekieł? Ojca Kłamstwa? Nikt, a wiedźma tym niecodziennym spojrzeniem zapłaciła duszą wierząc, że kiedyś posiądzie dar nieśmiertelności.
Wszystko dobiega końca, zarówno to, co dobre, jak i to, co złe. W Monadent pojawił się czarodziej. Pozornie zwyczajny. Znalazca kamienia o niewiarygodnej mocy magicznej. Kamienia mogącego robić rzeczy piękne, wielkie, ale i straszne.Kamień był nadzieją. Nadzieją, bo wśród tych rzeczy wielkich znajdowało się bowiem zabicie czarownicy, a także obalenie jej potęgi. Walka między nimi trwała długo. W końcu czarodziej pokonał wiedźmę, wyczerpując całą magię przegranej. Sam przy tym ucierpiał, a w wyniku całego zdarzenia artefakt rozpadł się. Kilka dni później mężczyzna zmarł wskutek klątwy wiedźmy. Czarownica została pokonana, ale nie zabita. Dwóch czarodziejów zamknęło osłabioną kobietę w świątyni na północy krainy. Magia trzymała ją zapieczętowaną, lecz z roku na rok stawała się coraz słabsza, a moc wiedźmy nie malała, wręcz przeciwnie – rosła z każdym dniem.
W końcu magia przestała zagrażać wiedźmie i ta wyszła ze świątyni, widząc słońce pierwszy raz od setek lat. Wszystkie istoty magiczne to poczuły. Ten przeszywający ból głowy, to zachwianie się magii. To wszystko było jej sprawką.
Jej imię brzmiało Cynthia, ale świat mówił o niej Wiedźma z Północy. I mimo tego bólu, i zaburzeń w mocy, nikt nie wiedział, co tak naprawdę to spowodowało. Szkoda, bo mogło okazać się to katastrofalne w skutkach. Wiedźma, najczystsze zło, została uwolniona i nie było nikogo, kto mógłby ją zatrzymać...
CZYTASZ
Wiedźma z Północy
FantasiPotężna czarownica zwana Wiedźmą z Północy budzi się ze snu i ucieka z więzienia, w którym miała siedzieć do końca swoich dni. Harmonia zostaje zaburzona, a cały magiczny świat drży w posadach przed potęgą kobiety. Tylko jeden czarodziej może powstr...